sobota, 1 lutego 2014

Rozdział szósty - Początek trasy

„Uprzedzenia są trwałe jak plamy atramentu i trudno je usunąć. [1]
22 luty 2006 r.
            Była godzina szósta rano, a ja z Patricia stałyśmy pod naszym blokiem w otoczeniu chyba tuzina walizek i czekałyśmy na producentów. Tego dnia miałam ruszyć w trasę. W zasadzie to ledwo patrzyłam na oczy. Do mieszkania wróciłyśmy około północy, a wstać musiałyśmy o czwartej, żeby się wyrobić na szóstą. Jak na złość panowie spóźniali się już piętnaście minut. Było zimno i ciemno. Czułam coraz większą irytację. Nienawidziłam gdy ktoś się spóźniał. W końcu jednak zza rogu wyłonił się nie duży bus. Widziałam, że Patricia po prostu zaklęła pod nosem na chwilę przed tym nim zauważyłyśmy pojazd. Mark i Mikie wysiedli ze środka.
- Wybaczcie za spóźnienie, ale oni jak zwykle nie mogli się zebrać – powiedział Mark.
- Powiedz po prostu, że to blondynki zapomniały połowy rzeczy spakować – dorzucił Izzy i wysiadł z auta. – Cześć piękności moje – przywitał się ze mną.
- Cześć – powiedziała chłodno blondynka.
            Pokiwałam tylko głową. Patricia nawet nie starała się ich polubić. Ostentacyjnie udawała, że ich nie zauważa. Nie wiedziałam co z nią zrobić. Była uparta jak osioł i jeśli coś sobie ubzdurała to ciężko było ją przekonać, że coś wygląda inaczej. Tak właśnie było w przypadku boysbandów. Uparła się, że jest to twór sztuczny – i tu w zasadzie przyznawałam jej rację – i jego członkowie są po prostu zaparzeni w siebie i nie umieją nic. Próbowałam ją przekonać, że US5 jest inne i ci mężczyźni są sympatyczni. Ja polubiłam ich od pierwszego spotkania w wytwórni. Zwłaszcza szalonego dredziarza, którego już traktowałam jak starszego brata. Uśmiechnęłam się do niego i pozwoliłam objąć ramieniem. Reszta zespołu pomachała mi z busa. Za busem, którym miałam podróżować stał drugi. Nieco mniejszy, ale widziałam w nim kilka postaci. To do niego kierowcy wkładali moje bagaże, a te które już się nie zmieściły przenieśli do pierwszego. Zorientowałam się, że w drugim samochodzie mieli jeździć tancerze. Pomachałam do nich, a oni odwzajemnili mój gest. Gdy walizki były już w bagażnikach, wsiadłyśmy do pierwszego busa.
- Cześć! – krzyknęłam.
- Idź do przedostatniego rzędu, po prawej. Siedzisz ze mną – powiedział mi do ucha Izzy.
- Ale Patricia…
- Blondynka usiądzie po drugiej stronie w tym samym rzędzie – uspokoił mnie.
            Pozwoliłam Amerykaninowi usiąść od strony okna, a sama zajęłam miejsce obok. Patricia usiadła tam gdzie powiedział mi Izzy.
- Jak chcesz to mogę usiąść obok – odezwałam się do blondynki.
- Nie. Zamierzam iść spać – powiedziała i ułożyła się wygodnie.
            Nie wiedziałam czy jest na mnie zła. Zupełnie jej nie rozumiałam. Ta dziewczyna zawsze była otwarta na nowe znajomości. Jednak wtedy zupełnie jej nie rozumiałam. Nigdy nie oceniała po poglądach, kolorze skóry czy wyznaniu. Zawsze dawała szansę. Wtedy jednak nie zamierzała zmienić swojego zdania.
Uprzedzenia są trwałe jak plamy atramentu i trudno je usunąć. [1]
            Izzy objął mnie ramieniem i uśmiechnął się. Cieszyłam się, że to ich suportem byłam. Gdybym miała występować przed jakąś nadętą artystką to pewnie zaczęłabym płakać. Oni mieli ogromny dystans do siebie. Mieli świadomość drogi jaką przeszli, żeby być w tym miejscu, w którym byli. Chłopaki żywo rozmawiali i starali się wpleść mnie w tę rozmowę. Opowiadali różne śmieszne sytuacje. Głównie dotyczyły one okresu, gdy wszyscy byli w Ameryce i walczyli o miejsce w zespole.
- Żebyś widziała minę Izzy’ego gdy szedł do Lou na rozmowę. No myślałem, że zejdzie na zawał – powiedział ze śmiechem Richie.
- No ciekawe jak ty byś blondyneczko zareagował jakby ci groziło wywalenie z zespołu. Zresztą nie byłeś lepszy. Też byłeś w tej kwestii na dywaniku. I wiesz co Ade?
- Nie – odpowiedziałam.
- Nasza blondyneczka o mały włos nie zemdlała i nie popłakała się.
- Oj, już nie kłam. Wcale nie miałem takiej miny – zaprzeczył ostro Richie.
            Śmiałam się jak szalona, a producenci tylko mi się przyglądali. Chyba byli w szoku, że znalazłam tak szybko kontakt z chłopakami. Najmniej z całej piątki mówił Chris. Zastanawiałam się czy nie peszę go razem z Patricią. Chłopak był bardzo zamknięty w sobie. Często jednak denerwował się gdy Izzy go przezywał lub mu dokuczał, obiecałam sobie, że opanuje pod tym względem dredziarza. W końcu musiał się trochę ogarnąć i wziąć pod uwagę uczucia innych. W końcu sama postanowiłam się przez chwilę zdrzemnąć, bo cztery godziny snu po takim stresie to dla mnie było stanowczo za mało. Kolejny występ mieliśmy dopiero następnego dnia w Monachium, mieliśmy przed sobą dobre sześć godzin jazdy. Izzy pozwolił mi się o siebie oprzeć. Okryłam się kurtką i nim pomyślałam  jedno, dłuższe zadanie zasnęłam.
            Obudziłam się, gdy bus zatrzymał się na postój. Przeciągnęłam się i uderzyłam kogoś w nos.
- Przepraszam! – powiedziałam i odwróciłam się.
            Poszkodowanym był Jay. Trzymał się za nos.
- Nic ci nie jest? – spytałam przerażona.
- Nie, spokojnie. Masz silny cios – powiedział.
- W końcu wychowywałam się z dwójką starszych braci – stwierdziłam i ubrałam kurtkę. – Idę wyprostować nogi.
- Idę z tobą – usłyszałam.
            Wyskoczyłam z busa zadowolona, że mogę zaczerpnąć świeżego powietrza. Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się do producentów, którzy stali na parkingu i popijali kawę. Zapach życiodajnego napoju uświadomił mi, że sama chętnie bym się go napiła. Odwróciłam się, żeby wrócić się do środka po torebkę z portfelem w środku, gdy wpadłam na Jay’a.
- Matko, nie stawaj za mną – powiedziałam ze śmiechem. – Zabije cię kiedyś.
- Spokojnie, twardy jestem. W końcu życie z młodszym rodzeństwem do czegoś zobowiązuje – zaśmiał się ze mną. – Chcesz kawy? – spytał.
- Właśnie wracałam się po portfel, kiedy próbowałeś mnie stratować – odpowiedziałam.
- Przyniosę ci – rzekł i poszedł na stację, na której się zatrzymaliśmy po kawę.
            Zapięłam kurkę i ręce włożyłam do kieszeni. Świeże i zimne powietrze od razu mnie orzeźwiło. Uśmiechnęłam się do Marka i Mikie’a. Przysłuchiwałam się ich rozmowie, ale jednocześnie nie docierały do mnie ich słowa. Starałam się w końcu wyrzucić nieprzyjemne myśli z głowy. Nie zastanawiałam się w ilu miejscach będę przez najbliższe pół roku. Nie zastanawiałam się również nad tym ile dni wolnego będę miała przez ten cały czas. Skoro zdecydowałam się na to, to musiałam być gotowa na każde poświęcenie. Wierzyłam, że dzięki wsparciu tych wszystkich ludzi uda mi się nie ze świrować. Czekając na Jay’a napisałam mamie smsa, że mam właśnie postój. Obiecałam rodzicielce, że będę odzywała się tak często jak tylko będę mogła. Już tęskniłam za moją zwariowaną rodziną, a najbardziej za braćmi. Mimo, że często działaliśmy sobie na nerwy, to byliśmy od siebie uzależnieni. Brunet przyniósł mi kawę, podziękowałam skinieniem głowy i upiłam łyk gorącego napoju. Poczułam jak przyjemne ciepło rozchodzi się po moim cieple. Zapach kawy od razu pobudził mój mózg do pracy. Uśmiechnęłam się do wszystkich i delektowałam się napojem. Z busu wyszli prawie wszyscy członkowie US5 z wyjątkiem Izzy’ego, który najprawdopodobniej spokojnie sobie spał. W pewnym momencie w drzwiach samochodu pojawiła się również blondynka, z zaspanymi oczami. Źle postawiła nogę i bardzo prawdopodobny upadek na twarz, nie doszedł do skutku dzięki refleksowi Chrisa. W ostatniej chwili złapał Patricię za rękę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Moja przyjaciółka miała wielkie szczęście, że powiedziała ‘dziękuje’ do blondyna, bo gdyby tego nie zrobiła to ja zostałabym bez stylistki, którą sama bym zabiła. Ignorując mój wzrok skierowała swoje kroki do budynku. Szła kupić kawę. Podobnie jak ja słabo funkcjonowała po czterech godzinach snu. Byliśmy jakieś dobre trzy godziny drogi od Berlina, czyli w połowie. Krajobraz niewiele się zmienił. Pola, łąki, niewielkie gospodarstwa. Wszystko wyglądało tak samo. Gdyby ktoś spytał mnie wtedy, czego się spodziewałam, odpowiedziałabym, że nie wiem. Taka była właśnie prawda. Sama nie wiem czego oczekiwałam. Kawa podziałała na mnie bardzo dobrze. Czułam, że powracają mi wszystkie czynności życiowe. Rano działała jeszcze adrenalina, które pomału opuszczała mój organizm. Wracałam do normalności. Blondynka wróciła do nas z kubkiem kawy. Stuknęłyśmy się plastykowymi kubeczkami i obdarowałyśmy się uśmiechem. Znaczyło to dla nas tyle, że wcale nie jesteśmy na siebie obrażone i wszystko wraca do normy. Nie miałyśmy ochotę na rozmowę, po prostu stałyśmy ramię w ramię i zastanawiałyśmy jak bardzo zmieni się jeszcze nasze życie, bo wystarczyło pół roku bym rzuciła studia, potem potrzebne były tylko dwa tygodnie by Patricia podjęła decyzję o tym, że dokończy edukację w innym terminie. Byłyśmy – same nie wiedziałyśmy dokładnie gdzie – byłyśmy w obcym miejscu, z obcymi ludźmi i w zasadzie cieszyłyśmy się z tego co mamy.
Zastanawiałam się czemu postój trwa tak długo. Przecież kawę spokojnie mogliśmy dopić w środku. Nie zadawałam jednak zbędnych pytań. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do dusznego busa, który podczas naszej nieobecności wietrzył się. W końcu z jego środka wyszedł zaspany Izzy. Od razu skierował swoje kroki w moją stronę i bez pytania zabrał z mojej ręki kubek z życiodajnym napojem. Spojrzałam na niego oburzona.
- Oddawaj to moje! – powiedziałam głośno i próbowałam mu zabrać swoją własność.
- Oj, nie bądź taka. Podziel się z potrzebującym – rzekł i upił kolejny łyk kawy. – No dobra, masz już, masz – powiedział, gdy go nadepnęłam.
- Dziękuję.
- Za pięć minut odjeżdżamy – zakomunikował jeden z kierowców.
- To ja pójdę jeszcze do toalety – powiedziałam do producentów, żeby przypadkiem nie odjechali beze mnie.
- Potrzymać ci kawę? – spytał Izzy z nadzieją w głosie.
- A wypij ją nawet – powiedziałam do niego.
- Mark, Mikie zakontraktowaliście prawdziwego anioła – rzekł Izzy, a cała reszta zaczęła się śmiać.
To nowy świat - to nowy początek
Żyje wraz z biciem młodych serc
To nowy dzień - to nowy plan
Czekałem na Ciebie
Oto jestem [2]
________________________________________________________________
[1] Stefan Garczyński
[2] Bryan Adams – „Here I Am”
_______________________________________________________________
Dooooobra… Lałam wodę cały rozdział i nawet nie patrzyłam, czy nie wylałam jej za dużo. Przepraszam za to. Ale musi być taki rozdział, gdzie po prostu nic się nie dzieje. Musi być. Nie do końca wiedziałam co chcę dać w tym rozdziale i to chyba dlatego. W następnym też nie wiem co dam, ale pomyślę kilka dni i coś wymyślę. Jestem tego pewna.

Kocham Was, Lady Spark