„Nie mogę uwierzyć, że tak normalnie
wyglądam na zewnątrz, choć w środku mam kompletne pobojowisko. [1] ”
20
kwietnia 2006 r.
Od pocałunku w hotelu minęło kilka dni, a
zachowania Jay'a nie uległo zmianie. Był miły, sympatyczny, ale zdystansowany
do mnie. Ja z kolei udawałam, że nic się nie stało i gdy trzeba było obdarzałam
mężczyznę delikatnym uśmiechem. Sama nie wiedziałam gdzie nauczyłam się być tak
dobrą aktorką. Na zewnątrz udawałam, że wszystko jest w porządku i między mną a
brunetem do niczego nie doszło.
Nie
mogę uwierzyć, że tak normalnie wyglądam na zewnątrz, choć w środku mam
kompletne pobojowisko. [1]
W busie, którym jeździli
zazwyczaj zajmowałam miejsce z przodu, by nie słyszeć wesołych żartów zespołu i
dziewczyn. Ursula od kilkunastu dnia cały czas jeździła z nami. Zauważyłam, że
doskonale dogaduje się z największymi wariatami w zespole czyli z Izzym i
Richiem. Już kilka razy doprowadzili do szału Chrisa, któremu non stop robili
niewybredne żarty. Wytaszczyłam z hotelu podręczną walizkę, w której miałam
swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrania sceniczne i nie tylko były w
pozostałych, które już dawno zostały zapakowane do autobusu tancerzy. Kierowca
Tom wziął ode mnie walizkę i włożył ją do bagażnika. Ja z kolei wsiadłam do
pojazdu. Miejsca z przodu były zajęta - jak na złość, więc musiałam usiąść po
środku bliżej wariatów, których kochałam całym swoim sercem. Usiadłam przy
oknie, a na siedzeniu obok położyłam swoją torebkę, w której miałam książkę
oraz notes, sprzęt grający i jakaś całą masę innych pierdół, które w zasadzie
nie były mi potrzebne, ale leżały w torebce dla zasady. Wyjęłam swoją mp4 i
założyłam słuchawki. Nawet nie skupiałam się na lecącej muzyce. Po prostu chciałam
odciąć się od świata. Pomału do busu zaczęli przychodzić inni. W końcu wyjęłam
książkę "Anioły i Demony"
Dana Browna i zagłębiłam się w lekturze. Straciłam poczucie czasu, dopiero gdy
ktoś dotknął mnie w ramię podskoczyłam jak oparzona. Tym kimś był Jay.
Pamiętam, jakby to było wczoraj
Pierwszy pocałunek i wiedziałam, że zmienisz grę [2]
- Mogę usiąść obok? - spytał, gdy zdjęłam
słuchawki.
- Jasne - odpowiedziałam i schowała
torebkę pod siedzenie i wróciłam do przerwanej mi czynności.
Nie zastanawiałam się nawet
czy faktycznie nie ma gdzie usiąść czy po prostu postanowił się nade mną
pastwić czy też po prostu chciał naprawić nasze stosunki. Było mi to wszystko
jedno. To znaczy nie było, ale nie zamierzałam dawać po sobie tego poznać. To
on uznał, że lepiej udawać, iż nic nie miało miejsca w Wiedniu. W sumie częste
zmiany miejsca miały swoją jedną zaletę. Z wyjątkiem długich podróży nie miałam
kiedy o tym myśleć. Po prostu odcinałam się od tego, gdy trzeba było udać się
na wywiad czy na sesje zdjęciową. W pewnym momencie kierowca ruszył co znaczyło
tylko tyle, że wszyscy już zameldowali się w samochodzie. Nie zwracałam uwagi
na śmiejącego się z resztą Jay'a. Grupa zauważyła, że po prostu nie mam ochoty
na głupie rozmowy i dała mi spokój. A przynajmniej tak sądziłam, dopóki nie
dostałam wiadomości. Z kieszeni spodni wyjęłam swój telefon. Wyświetlacz
głosił, że nadawcą jest Izzy. Kliknęłam 'przeczytaj'.
'Mała
uśmiechnij się:-)'
Zachichotałam jak szalona i odpisałam
tylko: ;-).
Wróciłam do czytania.
Siedziałam przytulona do okna, tak, że między mną a Jay'em spokojnie
zmieściłaby się jeszcze Patricia lub Ursula. Kompletnie nie wiedziałam w co on
pogrywa, bo w pewnym momencie przestał się śmiać jak szalony i się uspokoił. Nie
patrzyłam na niego. Moje zdolności aktorskie mnie zaskakiwały. Prawą rękę
trzymałam na swoim udzie. Udało mi się znaleźć wygodną pozycje do czytania.
Jednak w pewnej chwili, ktoś mnie za nią złapał i nie chciał puścić. Spojrzałam
zdziwiona i zauważyłam, że tym kimś był Jay. Wolną ręką zdjęłam słuchawki i
zastanawiałam się co mam zrobić. Nie bardzo miałam jak wyrwać dłoń z jego
uścisku, bo Brytyjczyk trzymał ją bardzo mocno. Jak tak to udawał, że nie
istnieje, a teraz nagle mu się wszystko odmieniło. Odwrócił się w moją stronę i
uśmiechnął. Przyłożył moją dłoń do swoich ust i pocałował.
Motylki w brzuchu za każdym razem gdy jest niedaleko
sprawiasz, ze wariuję
nie chcę być kiedykolwiek z kimkolwiek innym
jesteś jedynym, który sprawił, że byłam jak obłąkana
jesteś wyjątkowy, to jest Twój, Twój styl [2]
- Jay...
- Przepraszam. Nie powinienem się tak
zachowywać. Głupio mi strasznie z tego powodu.
- Jay...
- Trochę czasu mi zajęło nim
zorientowałem się, że jesteś dla mnie ważna - usłyszałam słowa, po których mnie
wmurowało.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
Zupełnie się tego nie spodziewałam. Moje serce biło jak szalone. Przecież tego
chciałam, żeby odwzajemnił moje uczucia. Marzyłam o tym.
- Lepiej późno niż wcale - powiedziałam z
uśmiechem i przytuliłam się do niego.
Brunet pocałował mnie w
czoło. Usiadłam wygodnie, czyli oparłam się swoimi plecami o jego tors i z
uśmiechem na ustach obserwowałam zmieniający się krajobraz. Jay chyba
postanowił się przespać, bo nie zwracał uwagi na resztę, tylko cały czas mnie
obejmował, a jego klatka piersiowa unosiła się miarowo. Najpiękniejszym
odgłosem jaki wtedy słyszałam był jego spokojny oddech, z kolei ramiona były
najlepszym azylem o jakim mogłam marzyć. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.
Przebudziłam się po trzech godzinach, gdy dojeżdżaliśmy pod hotel, w którym
mieliśmy spędzić najbliższe dwie noce. Zrobił się taki gwar, że Jay również się
obudził. Uśmiechnął się do mnie i pocałował szybko w policzek. Wstaliśmy i
zaczęliśmy wychodzić. Pod hotelem znowu był tłum fanek. Razem z chłopakami
podeszłam i rozdałam trochę autografów. Uśmiechałam się do zdjęć. Robiłam
wszystko czego wymagali ode mnie fani. Mark i Mikie powiedzieli mi w Kiel, że
powinnam częściej zostawać i rozdawać autografy. Nie lubiłam tego. W zasadzie
nienawidziłam, ale to była część mojej pracy. Dzięki fanom istniałam i musiałam
im dać coś od siebie. W końcu weszliśmy do hotelu. Menagerowie już załatwili
nam klucze do pokoi, więc nie pozostało nic innego jak tylko udać się na
chwilowy odpoczynek. Mnie jeszcze czekała dziś wieczorem sesja zdjęciowa do
jednego z magazynów. Wzięłam swój klucz od Marka i poszłam razem z Patricią do
naszego pokoju.
- Miłość rośnie wokół nas… - zanuciła
blondynka, gdy zamknęła za sobą drzwi.
- Odbiło ci? – spytałam.
- Nie. Jesteś okropną przyjaciółką –
zarzuciła mi.
- Ja?
- Nie powiedziałaś mi nic, że podoba ci
się Jay.
- Nie było o czym mówić. Nie chciałam
żeby ktokolwiek o tym wiedział. Zwłaszcza gdy sądziłam, że on nic do mnie nie
czuje.
- Kupię ci okulary na urodziny.
- Nie rozumiem – powiedziałam. – Co mają
okulary do mojego uczucia do Jay’a.
- Wszyscy widzieliśmy, że was do siebie
ciągnie. Wszyscy. Nawet menagerowie, tylko wy nic. Matko jacy ludzie są ślepi.
- Przeczytaj lepiej to – powiedziałam i
podałam jej tekst piosenki, którą razem z Jay’em napisałam.
- Wow… Siostra – Patricia często tak się
do mnie zwracała. – Świetny tekst. Będzie hit. – Blondynka nie często popadała
w zachwyt nad moimi utworami. Nawet z mojej najnowszej płyty podobało jej się
może kilka.
- Napisałam go z Jay’em – wyjaśniłam i
schowałam kartkę papieru do teczki, gdzie miała przeleżeć odpowiedni czas. –
Matko zaraz mam sesję zdjęciową – powiedziałam, patrząc na zegarek.
- Ja na szczęście mam wolne – powiedziała
Patricia i wygodnie rozłożyła się na swoim łóżku.
- Nienawidzę cię – rzuciłam do niej i
usiadłam na krześle.
Nie
chciałam już zaczynać rozmowy o Watrinie. Doskonale widziałam jak zaczęła na
niego patrzeć. Było w jej wzroku coś z tęsknoty i jednocześnie z niepewności.
Pamiętałam jak jeszcze kilka tygodni temu mimo, że ich nie znała strasznie na
nich narzekała. Jednak z czasem zaczęli ją do siebie przekonywać, co mnie
strasznie cieszyło. Najbardziej jednak zbliżyła się do zielonookiego blondyna,
który był od niej dwa lata młodszy. Zawsze powtarzała, że nigdy nie będzie z
kimś kto jest od niej młodszy chociaż o dzień. Los chyba spłatał jej niezłego
figla. Wpatrywała się właśnie w okno, a słońce padało na jej włosy, czyniąc je
złotymi jak kłosy zboża. Zupełnie zapomniała o moim istnieniu, co jej się nigdy
wcześniej nie zdarzało. Pokręciłam tylko głową. Cieszyłam się, że Smith w końcu
się kimś zainteresowała, bo już za długo była sama. Od zdrady Thomasa minęły
cztery lata, a ona dalej to rozpamiętywała. Strasznie bała się, że ponownie
zostanie zraniona. Nie wiedziałam co to znaczy być zdradzoną i nie chciałam
nawet poznać smaku tego uczucia. Sama gdy z kimś się już wiązałam i nawet jeśli
tego kogoś do końca nie kochałam tak jak powinnam to nawet przez głowę mi nie
przechodziłaby sama myśl o skoku w boku. Tak. Najbardziej ceniłam wierność i
zaufanie. Na początku to nie było takie trudne, bo przecież zaczyna się wtedy z
czystą kartą, ale każdy kolejny dzień jest nowym zdaniem na papierze i życie
wszystko weryfikuje.
Jeszcze
raz zerknęłam na złotowłosą. Nie byłam do końca pewna, czy Chris jest
odpowiednim kandydatem dla niej. Był taki spokojny, taki cichy. Za cichy i
spokojny jak dla niej. Patricia nie umiała usiedzieć w jednym miejscu dłużej
niż pięć minut. Wszędzie było jej pełno. To jej śmiech najczęściej rozbrzmiewał
w autokarze. To jej głupie docinki najczęściej wchodziły chłopakom w buty. To
ona najchętniej imprezowała z nasz wszystkim i straszną karą był dla niej fakt,
że nie mogła z nami uczestniczyć w bankietach. Jednak zasady były zasadami.
Miała to wszystko oglądać z za kulis lub słuchać moich relacji.
W
chwilę później natknęła mnie jednak myśl, że to może nie Chris jest dla niej
złym mężczyzną, ale ona nieodpowiednią kobietą dla niego? Przecież to on
najczęściej chciał odpuszczać imprezy, bankiety, spotkania? To on najbardziej
się na tym męczył. Dla niej to byłaby czysta przyjemność pławić się w blasku
jego chwały i widzieć zazdrosne spojrzenie innych kobiet o niego. Ona świetnie
by się w tym odnalazła. Byli jak ogień i woda. Dwa żywioły, które walczyły o
przetrwanie. On chciał spokoju i ciszy jaką miał przed zespołem. Ona chciała żyć
pełnią piersią. Korzystać z chwili. Walczyć o to by każda minuta była warta
zapamiętana. Walczyć o to by w przyszłości mieć co wspominać. Trochę niepokoiła
mnie jej pasja do życia, bo dając jej się całkowicie porwać zapominała o tym,
że przypadkiem może zranić bliskich jej ludzi. Próbowałam ją jakoś uspokoić,
gdy widziałam, że zaczyna przekraczać bezpieczne granice, ale skutkowało to na
kilka dni, a ja też nie miałam zamiaru jej matkować. Obserwowałam tylko. Mogłam
tylko obserwować. To wszystko co mogłam jej dać od siebie. Jednak widząc
uśmiech na jej twarzy częściej niż łzy, nie wtrącałam się. Wiedziałam, że
właśnie tak chciałaby przeżyć swoje życie, by potem móc spojrzeć w lustro i
powiedzieć sobie prosto w twarz, że niczego nie żałuje.
Trzeba
tak żyć, żeby można było mieć szacunek dla samego siebie. [3]
Bałam
się. Strasznie bałam się o dalsze losy ich znajomości. Tak różni, a tacy sami.
Potrzebowali się wzajemnie. Uzupełniali się. Jednak nie byłam do końca
przekonana czułam czy to będzie związek na całe życie. A co jeśli nie? Jeśli
któreś z nich nagle powie: stop? Chrisa to bardzo by zraniło. Z kolei Patrici
była jak pies, który wpadł do wody. Wychodziła z opresji otrzepywała się z niej
i szła dalej, wesoło się śmiejąc i nawet nie wyciągając błędów z nauczki. Nawet
nie wiedziałam za co ją lubię, a co dopiero dlaczego jest moją przyjaciółką. Po
prostu pojawiła się pewnego dnia, w stołówce szkolnej i już została. Była
wspaniałym oparciem w złych chwilach, ale czasami czułam się zmęczona jej
towarzystwem. Czasami potrzebowałyśmy od siebie odpocząć by za chwilę móc
wspólnie zdobywać świata szczyt. Dla wielu blondynka była tylko silna z pozoru,
a w środku bardzo wrażliwa, lecz to była największa bujda jaką kiedykolwiek
ktokolwiek mi powiedział. Ona i wrażliwość? Ona i zamartwianie się tym, że nie
zdała ważnego sprawdzianu z biologii? Może i w miłości było inaczej, bo
strasznie przeżyła zdradę Thomasa i nie wiązała się z nikim na stałe. Przelotne
romanse, związki na kilka nocy, ale nic więcej. Tylko tyle i aż nic.
Wyszłam
po cichu z pokoju. Zbliżała się pora wyjścia. Nie mogłam zabrać Smith ze sobą.
Mogła mnie przygotowywać na koncerty, bankiety, spotkania z fanami czy wywiady
w telewizji, ale nie do magazynów, które miały swoje wizażystki i bardzo
niechętnie widziały kogoś obcego. Z Markiem i Mikiem spotkałam się przy wyjściu
z hotelu. Tego dnia żaden z chłopaków mi nie towarzyszył. Zawsze, któryś był,
żeby podtrzymać mnie na duchu, jednak kiedyś musiałam zacząć radzić sobie sama.
Zwłaszcza, że nie mogłam być wiecznie ich suportem. Jeszcze tylko kilkanaście
długich tygodni razem i potem nasze drogi muzyczne rozejdą się w różne strony.
Pomyślałam o tym jak niewiele związków jest w stanie przetrwać taką próbę. Czy
mój i Jay’a, który miał zaledwie kilka godzin miał jakiekolwiek szanse? Nie
wiedziałam tego. Chciałam wierzyć, że tak. Bardzo chciałam. Siedząc między
producentami milczałam. Ostatnio często mi się to zdarzało, ale przecież nikomu
to nie przeszkadzało. Po dłuższej chwili dojechaliśmy przed duży szary budynek,
gdzie miała odbyć się sesja i wywiad. Wszystko musiało się odbyć tego samego
dnia, bo nie mieliśmy czasu, żeby spędzić kolejną dobę w Hamburgu. Chłopaki też
mieli swoje zobowiązania i Dortmundzie też mieli zaplanowaną jakąś sesję.
Musieliśmy trzymać się ściśle opracowanego harmonogramu. Weszliśmy do środka i
od razu zostaliśmy zabrani w odpowiednie miejsce.
- Lena Groost – przedstawiła mi się
kobieta w średnim wzroście i obdarzyła uśmiechem, przy okazji pokazując rząd
czysto białych zębów.
- Ade Silver – odpowiedziałam i
rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Było
szare. Po prostu, ale to dlatego żeby zdjęcia w nich wychodziły jak najlepiej.
Takie miało być. Widziałam już przygotowaną specjalnie na tą sesje atrapę
mieszkania. Trochę się denerwowałam, bo to miała być moja pierwsza
profesjonalna sesja zdjęciowa. Niepewnie uśmiechnęłam się do całej ekipy i
nagle zapragnęłam znaleźć się w swoim bezpiecznym mieszkaniu w Berlinie. Nagle
kolejny raz zaczęło mnie to przerastać. Mark uśmiechnął się do mnie i pocieszająco
objął ramieniem. Doskonale wiedział, że zdarzają mi się jeszcze takie napady
stresu. Zwłaszcza gdy jakaś rzecz zdarzała się mi po raz pierwszy.
- To co, może najpierw wywiad? –
zaproponowała Lena, gdy już skończyła się śmiać z jakiegoś żartu Mikie.
- Jasne. Może być – odpowiedziałam słabym
głosem. – Mogę dostać szklankę zimnej wody? – spytałam.
Zostałam
zaprowadzona w miejsce obok atrapy i zaraz obskoczona przez całą masę ludzi,
którzy nie chcąc tracić czasu zaczęli przygotowywać mnie do sesji.
- Spokojnie. Oni będą robić swoje, a my
sobie porozmawiamy. Wywiad gdy tylko będzie gotowy do wydruku dostaniesz na
maila, by go zaakceptować – poinformowała mnie Lena. Pokiwałam głową, że
rozumiem. – Czy kiedykolwiek w życiu wyobrażałaś sobie, że będziesz w tym
miejscu, gdzie jesteś? Światowa sława stoi otworem. Wielkie sale koncertowe i
możliwość wpisania się w historię muzyki.
- Nie, nigdy o tym nie myślałam. –
Początkowo głos mi drżał, ale z czasem wywiad zaczął przypominać zwykłą rozmowę
z nową znajomą i stres opadał. – Zawsze śpiew traktowałam jako dodatek do
życia. Występowałam na szkolnych przedstawieniach, trochę chodziłam na lekcje
śpiewu, ale nigdy nie wiązałam z tym swojej przyszłości. Jeszcze na tydzień
przed rozpoczęciem trasy koncertowej zaliczałam egzaminy na studiach.
- Sama piszesz piosenki, czy są one jakby
odzwierciedleniem twojego życia?
- Tak. W dużej mierze tak jest. Może
dlatego na koncertach tak dobrze wiem jak wykonać dany utwór, bo sama go
pisałam i wiem co chciałam w nim przekazać. Każdy tekst jest mniej lub bardziej
osobisty. W każdym jest jakaś cząstka mnie i dzięki temu mam nadzieje, że
ludzie, którzy będą słuchali mojej płyty poczują, że chociaż w lekkim procencie
mnie znają.
- Na portalu społecznościowym codziennie
dodajesz wpis z tego gdzie jesteś i jak spędziłaś dzień…
- … nie do końca jak. – Przerwałam jej. –
Chcę żeby moi fani poznali też moje życie. Ja doskonale wiem jak wygląda ich
dzień. Sama przecież nie tak dawno prowadziłam podobny styl. Teraz ja im daję
okazję żeby zobaczyli, że całe dnie w trasie, ciągła zmiana miejsc, nowi
ludzie, nowe otoczenie. Nie opowiadam oczywiście co robiłam, z kim byłam na
randce czy gdzie imprezowałam. Daje im tylko namiastkę tego gdzie jestem, co
robię. Jak wrócę do pokoju hotelowego to wrzucę wpis, że właśnie udzieliłam
wywiadu dla takiej i takiej gazety i za miesiąc będzie można ją kupić.
- Właśnie ostatnio media rozpisują się o
twoim rzekomym związku z jednym z członków US5. Ciągle jednak zaprzeczasz. Tak
bardzo boisz się reakcji fanek?
Spojrzałam
niepewnie na Marka, który rozmawiał właśnie z fotografem. No, nie mogłam
powiedzieć, że nie jestem z Izzym, ale za to dzisiejszego poranka zaczęłam
związek z jego najlepszym przyjacielem. To wcale nie miało sensu. Musiałam
jednak z tego jakoś zgrabnie wybrnąć.
- Zaprzeczam, bo to po prostu nie prawda.
Ja i Izzy jesteśmy parą przyjaciół. Od początku jest między nami nić
porozumienia. Możemy rozmawiać o wszystkim. Jednak to nie jest typ faceta, z
którym poszłabym na randkę. On jest zbyt szalony, ja potrzebuje kogoś, kto
będzie umiał usiąść ze mną na kanapie i poczytać książkę czy obejrzeć
najbanalniejszą komedię romantyczną – powiedziałam. – Izzy, bardzo mi pomógł
wejść w ten świat. To on towarzyszył mi podczas pierwszego wywiadu w telewizji.
Bardzo mnie wspiera w tym wszystkim.
Wywiad
trwał dobrą godzinę, jak nie dłużej. Pytania były różne, ale już nie dotyczyły
tak bardzo mojego życia prywatnego. W końcu nadszedł czas na zdjęcia.
Zaprowadzono mnie do niewielkiej garderoby, gdzie dano pierwszy strój. Była to
czerwona koronkowa bielizna. Zdziwiłam się mocno, bo producenci i menagerowie
nie wspomnieli nawet słowem, że sesja ma być tak odważna. Bez słowa sprzeciwu
ubrałam się w to co mi podano i narzuciłam na to czarny, satynowy szlafrok. Na
nogi dano mi buty na wysokim obcasie. Sesja była wyjątkowo intymna. Nie
sądziłam, że stać mnie na coś takiego. Pozowałam w różnych strojach, jednak
komplet bielizny kasował wszystkie pozostałe kreacje. Magię miała w sobie
jeszcze długa, biała, letnia sukienka, która powiewała jak sztandar na wietrze.
Nie zastanawiałam się wtedy czy Jay będzie miał mi za złe tak intymne zdjęcia.
W sumie nie byłam naga. Zawsze miałam na sobie jakieś ubranie. Nie sprzedawałam
całego swojego ciała. Kreacje pochodziły od najlepszych projektantów. Czułam
dreszcz podniecenia, gdy wychodziłam w coraz to różniejszych częściach
garderoby. Fotograf uparł się by przede wszystkim eksponować moje długie nogi
oraz duży biust. Nie wiedziałam ile w tym wszystkim jest profesjonalizmu
zawodowego, a ile po prostu chęci patrzenia na młodą kobietę. Przecież od
patrzenia jeszcze nikt nie umarł. Miałam dobrze zadbane ciało, którego nie
musiałam się wstydzić.
W
końcu i zdjęcia dobiegły końca. Mogłam spokojnie ubrać się i wrócić razem z
Markiem i Mikiem do hotelu, by przygotowywać się do jutrzejszego koncertu.
Wychodząc z budynku od razu zapomniałam o zdjęciach i zapragnęłam znaleźć się w
łóżku. Nie wiedziałam jeszcze, że będę miała przez nie całkiem sporo problemów.
________________________________________________________________
[1] Susane Collins
[2] Nicole Scherzinger – „Baby love”
[3] Maksim Gorki
________________________________________________________________
I jak Wam się podoba? Możliwe, że
zepsułam zejście Ade i Jay’a, bo jest takie banalne, ale nie od początku takie
było w mojej głowie. Dokładnie z tym cytatem, który robi za podtytuł. Pomysł z
sesją wpadł mi do głowy zupełnie przypadkiem i postanowiłam go wykorzystać.
Przyśpieszę trochę teraz akcję, bo jeszcze około dziesięciu rozdziałów i
zakończymy pierwszą część, ale nie martwcie się będzie druga!
Muszę znowu zacząć coś tu pisać sobie do przodu, bo rozdziały mi topnieją, a to wszystko przez to, że od około dwóch miesięcy nie mam kiedy otworzyć Worda.
Lady Spark