sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział dziesiąty – Tekst

Najpierw sprawię, że się we mnie zakochasz. [1]”
30 marca 2006 r.
            Kolejna podróż i zmiana miejsca. Powoli przyzwyczajałam się do ciągłego życia na kółkach. Nie przeszkadzało mi to, że nie jestem w stanie czasami po przebudzeniu się z lekkiej drzemki określić w jakim miejscu Niemczech jestem – o ile wtedy podróżowaliśmy po Niemczech, sytuacja podobnie wyglądała gdy jeździliśmy na koncerty do Austrii czy Szwajcarii. Wszystko powoli się normowało. Chyba wszystko. Nie do końca czułam się dobrze przy Jay’u. Jakbym zapominała czasami przy nim tego, że moją podstawową czynnością jest oddychanie. Dla niego jednak istniałam jako młoda piosenkarka, którą trzeba się zaopiekować. Siedziałam właśnie oparta o ramię śpiącego Izzy’ego i wpatrywałam się w zmieniający się krajobraz. Cały mój świat był inny niż jeszcze kilka miesięcy temu. Po prostu tak szybko wszystko uległo zmianie, że nawet nie wiedziałam kiedy zbliżał się koniec miesiąca. Do premiery mojej debiutanckiej płyty pozostało lekko ponad dwa tygodnie. Wtedy dopiero miało się wszystko zacząć. Jechaliśmy właśnie do Zurychu. Czekało nas dobre ponad osiem godzin bitej jazdy. Wszyscy poszli spać. Prawie wszyscy z wyjątkiem mnie, siedzącej po turecku na fotelu i opartej o ramię Amerykanina. Tradycją stało się już to, że siedzieliśmy razem. Moja przyjaciółka jakoś to przeżyła i nawet jej to pasowało, bo mogła spokojnie wyciągnąć się na dwóch wolnych siedzeniach i spać w najlepsze.
Na moich nogach leżał otwarty notes oraz długopis. W uszach miałach słuchawki, ale kompletnie nie docierała do mnie muzyka. Czułam, że muszę coś napisać, bo w mojej głowie jest za dużo myśli. Moje piosenki często były spowiedzią mojego serca. Były tym co czułam w danej chwili i do danej osoby. Nie bardzo wiedziałam co chce w tym momencie opisać, ale pomyślałam sobie, że cudownie by było nigdy nie poczuć nic więcej z wyjątkiem zauroczenia. Miłość bolała i wiedziałam to z własnego doświadczenia. Nie raz i nie dwa przez nią cierpiałam. Stukając długopisem o okładkę notesu szukałam w głowie odpowiednich słów. Zaczęłam nawet rysować jakieś tylko sobie znane stwory. Nie miałam talentu plastycznego za gorsz, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Mnie wystarczyło to, że dobrze śpiewam. Miałam pierwszy wers: „Putting my defenses up” [2]. Zmieniający się krajobraz wcale nie pomagał w tworzeniu. Zamknęłam oczy i próbowałam skupić się tylko na tym jednym wersie, który miałam. Mniej więcej wiedziałam co chcę osiągnąć, ale zupełnie nie przychodziły do mnie słowa, które pasowałby do całości. Czułam niemoc, ale nie wiedziałam czemu. Nie musiałam wcale śpieszyć się z teksami na drugą płytę, bo pierwsza jeszcze nawet nie wyszła. Jednak pisanie mnie odprężało, dzięki temu czułam się lżejsza. W mojej głowie nie zalegały nie potrzebne słowa. Otworzyłam oczy, ale na kartce był tylko jeden, jedyny wers, który nawet nie miał prawa nosić miana piosenki. Westchnęłam cicho i zmarszczyłam czoło. Nagle w mojej głowie usłyszałam pewną muzykę, a kolejne słowa słyszałam tuż obok siebie. „Cause I don't wanna fall in love”  [2].
Zdecydowanie nie chciałam się zakochać. Nie chciałam przeżywać tych wszystkich chwil uniesienia, które szybko przeminą i pozostanie żal. Nie potrzebowałam tego wszystkiego. Nie potrzebowałam miłości w tym momencie mojego życia. Potrzebowałam tylko wsparcia najbliższych mi osób. W pewnym momencie ktoś stanął mi nad głową. Podniosłam wzrok i ujrzałam Jay’a. Wyjęłam słuchawki z uszu i czekałam na ciąg dalszy. Zrobił ruch głową, który wskazywał, że chce aby poszła za nim. Schowałam notes oraz długopis do torby i wstałam. Poprawiłam białą bluzę w czarne paski i powoli szłam za Brytyjczykiem, który tego dnia wyjątkowo usiadł bardziej z przodu. Brunet usiadł przy oknie, wcześniej podnosząc leżące na siedzeniu kartki i długopis, a ja zajęłam miejsce tuż obok.
- Pomyślałem, że może chcesz z kimś pogadać, a nie siedzieć z tymi śpiochami – usłyszałam i dostałam jeden z lepszych uśmiechów.
- W zasadzie to tworzyłam piosenkę – powiedziałam.
- Przerwałem ci pewnie…
- Nic się nie stało.
            On sam na kolanach miał jakieś kartki oraz długopis. Chyba sam pracował nad jakimiś tekstami. Korciło mnie, żeby poprosić by mi je pokazał, ale nie chciałam wyjść na nachalną.
- Sam właśnie coś próbowałem stworzyć – usłyszałam.
            Uwielbiałam jego głos. Był taki inny niż innych mężczyzn. Nie był głęboki, był normalny. Podobał mi się.
- Będziecie nie długo nagrywać płytę? – spytałam i poprawiłam się na siedzeniu.
- Już pomału nagrywamy. Brakuje kilku tekstów i tak sobie teraz trochę siedziałem i pisałem – odpowiedział, wpatrzony w krajobraz.
- To ja ci nie będę przeszkadzać – powiedziałam i wstałam, ale jego ręka pociągnęła mnie w dół. Szybko ją zabrał.
- Przecież sam cię zawołałem głuptasie – rzekł ze śmiechem w głosie. – Może masz ochotę przejrzeć kilka tekstów?
- Jasne, chętnie – odpowiedziałam z uśmiechem.
            Brunet podał mi kartki, a ja powoli zaczęłam je przeglądać. Teksty dotyczyły głównie miłości. Zainteresował mnie zwłaszcza jeden tekst. Gdy czytałam każde jego kolejne słowo, wiedziałam, że gdy usłyszę melodię będzie to jedna z moich ulubionych piosenek zamieszczonych na nowym albumie chłopaków. Po słowach domyślałam się, że to będzie ballada, taka którą zakochany mężczyzna mógłby napisać do ukochanej kobiety, która go nie zauważa. Ten mężczyzna zrobi wszystko dla kobiety, którą kocha i przede wszystkim sprawi, że ona sama poczuje do niego to samo. Uśmiechnęłam się gdy czytałam tekst.
- I wouldn´t stop until your world was just the way that it should be. But first I´d make you fall in love with me… [1] – przeczytałam na głos, a po chwili nie miałam już kartek w rękach, bo Jay je zabrał. – O co chodzi? – spytałam zdezorientowana.
- O nic. Po prostu nie powinnaś tego czytać – usłyszałam jego zły głos.
            W tym samym momencie kierowca zjechał na stację benzynową. Jako pierwsza wysiadłam z autobusu, który nawet jeszcze dobrze nie stanął. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Sam najpierw dał mi do przeczytania tekst, a potem nagle je zabrał. Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. Czasami właśnie tak się zachowywał. Pozwalał się zbliżyć i porozmawiać by za chwilę odepchnąć i nie chcieć nawet na mnie spojrzeć. Odeszłam kilka kroków od autobusu i wzięłam głęboki oddech. Musiałam się uspokoić. Nie chciałam płakać, ale łzy same gromadziły się w moich oczach. Zamrugałam kilkakrotnie i udało mi się w miarę opanować. Wzięłam głęboki oddech. Na dworze było dość chłodno. Naciągnęłam rękawy bluzki na dłonie, żeby nie było mi tak zimno, bo kurtkę zostawiłam w autobusie, a za nic w świecie nie chciałam tam w tym momencie wracać. Powoli z autobusu zaczęli wychodzić zaspani panowie. Tancerze wcale nie opuścili swojego busa. Stałam tak z boku i próbowałam nie krzyczeć ze wściekłości. Nie byłam zła, bo zabrał mi tekst, ale po prostu zachowywał się tak dziwnie jakby nie wiedział co ma robić. Był tak denerwujący wtedy, że miałam ochotę mu coś zrobić.
Pozornie sprawiała wrażenie spokojnej i opanowanej. Minę miała dumną i wyniosłą, ale wewnątrz wszystko się w niej gotowało. [3]
- Richie! – krzyknęłam za blondynem, który szedł do budynku.
- Tak? – spytał i odwrócił się w moją stronę.
- Kupisz mi wodę? – spytałam i uśmiechnęłam się słodko.
- Zawsze – odpowiedział i puścił mi perskie oko.
- Niegazowaną! – krzyknęłam za oddalającym się mężczyzną.
            Zimne powietrze działało kojąco. Uspokajałam się. A w mojej głowie miałam już początek nowej piosenki. Już wiedziałam co chcę nią pokazać. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam Patricię rozmawiającą swobodnie z Mikelem i Chrisem. Uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że moja przyjaciółka znalazła jednak z chłopakami jakiś wspólny język.
- Proszę woda – usłyszałam głos blondyna.
- Dzięki – powiedziałam i odkręciłam butelkę, by następnie upić łyk.
- Czytałaś teksty piosenek Jay’a? – spytał Richie.
- Kawałek, potem wyrwał mi kartki i był bardzo zły – stwierdziłam obojętnym tonem, a przynajmniej chciałam, żeby on tak zabrzmiał.
- Czasami tak ma. Nie przejmuj się nim – usłyszałam.
- Jakbym jeszcze miała czym – zaśmiałam się.
- Sama chyba coś pisałaś podczas podróży?
- A ty skąd wiesz? Przecież spałeś! – powiedziałam.
- Obserwowałem. A spanie było tylko kamuflażem.
- Sprytny lisek Richie – powiedziałam ze śmiechem. – Wracajmy do autokaru – dodałam.
            Wchodziłam jako jedna z ostatnich, którą co chwila łaskotał Stringini. Przechodząc obok siedzenia Jay’a poczułam jak próbuje złapać mnie za rękę, chcąc chyba zatrzymać. Szybko jednak uniosłam dłoń wyżej i zaczęłam drażnić się z Amerykaninem. Usiadłam na swoim miejscu. Włożyłam słuchawki u uszy i zaczęłam pisać. Doskonale wiedziałam już co chcę przekazać w utworze, który zaczęłam tworzyć. Nie chciałam się zakochać. Wiedziałam, że miłość to tylko ból i rozczarowanie. Miałam inne sprawy na głowie niż próby zdobycia mężczyzny, który mi się podobał. Wystukując rytm długopisem i zastanawiając się nad kolejnymi wersami, kątem oka zerknęłam na Izzy’ego, który siedział obok mnie. Przypatrywał mi się dziwnie. Wzruszyłam ramionami i pisałam dalej. „You make me glow, but I cover up, won't let it show.” [2] Piosenka była w zasadzie gotowa. W głowie mniej więcej miałam ułożoną również melodię, więc zaimprowizowałam i zapisałam kilka nut na szybko narysowanej pięciolinii. Następnie pieczołowicie złożyłam wszystko do swojej torebki, którą schowałam pod siedzeniem. Usiadłam w miarę wygodnie i poszłam spać, bo przed nami była jeszcze długa droga.
Po kilku godzinach snu, zostałam brutalnie obudzona atakiem poduszki. Zdezorientowana poprawiłam się na siedzeniu i rozejrzałam się dookoła. Winowajcą był oczywiście nie kto inny jak Richie, który właśnie przybrał minę aniołka i udawał, że co złego to nie on. Spojrzałam na niego wzrokiem godnym bazyliszka i wyszeptałam:
- Jeszcze tego pożałujesz – i odrzuciłam poduszkę.
            Dalej rozmowa jakoś się toczyła. Dołączył do nas nawet Jay, ale ja swoją uwagę skupiałam na Patrici, która jak szalona rozmawiała o czymś z Chirsem. Byłam w lekkim szoku, ale postanowiłam parki nie odrywać od siebie i nie psuć im tego, że nikt ich nie widzi. W końcu dojechaliśmy hotelu w Zurychu. Zaczęliśmy powoli wylewać się z autokarów. Obładowana swoją podręczną torbą, w której miałam same najpotrzebniejsze rzeczy, podeszłam do kierowcy, który wypakowywał nasze walizki i zabrałam jedyną czerwoną jaka stała. Specjalnie była ona innego koloru, bo tu były rzeczy, których potrzebowałam od razu po wejściu do hotelowego pokoju. Nie chciało mi się czekać, aż moje walizki zostaną dostarczone później. Torując sobie drogę między ekipą i powtarzaniem ciągłego ‘przepraszam’ w końcu weszłam do środka hotelu. Menagerowie, nas właśnie meldowali. Podeszłam do Marka i grzecznie poczekałam, aż da mi kartę do mojego pokoju. W końcu mężczyzna dał mi to na co czekałam i skierowałam się w stronę windy.
- Dziś macie resztę dnia wolnego. Jutro o piętnastej jest próba – powiedział do mnie.
Taszcząc ciężką walizkę i mając na ramieniu równie ciężką torebkę trochę mi to zajęło. Nagle przy mnie wyrósł niespodziewanie Khan. Wyminęłam go i poszłam dalej.
- Pomogę ci – powiedział, chcąc zabrać z moich rąk walizkę.
- Dam sobie radę sama – rzekłam opryskliwie.
- Ade, jeśli chodzi o tamto…
- Zupełnie mnie nie interesuje co to miało znaczyć. Wrzuć na luz – powiedziałam i stanęłam obok mężczyzny, który również czekał na windę.
- Pomogę ci – usłyszałam ponownie jego głos.
- Pieprz się, Khan – powiedziałam dobitnie i weszłam za mężczyzną do windy i szybko nacisnęłam przycisk do zamykania drzwi, tak by Jay nie mógł wejść.
_______________________________________________________________
[1] US5 – “As good as gets”
Tłumaczenie: I nie przestanę, dopóki Twój świat nie będzie taki, jaki powinien być
Ale najpierw sprawię, że się we mnie zakochasz.
[2] Tłumaczenie: Zaczynam się bronić.
Bo nie chcę się zakochać.
Sprawiasz, że promienieję
Ale maskuję to, nie pokażę tego
Oryginalne wykonanie: Demi Lovato
[3] Sandra Brown
_____________________________________________________________
Spieprzyłam! Spieprzyłam! Spieprzyłam końcówkę jak nigdy do tej pory. Jest mi wstyd. Próbowałam ją od tygodnia napisać, ale zupełnie nie przychodziły mi słowa do głowy jak opisać całą resztę. W końcu jednak się udało. Ale  wiem, że spieprzyłam.
Wymieńcie w jakiej kolejności lubiłyście chłopaków z US5? Jestem tego ogromnie ciekawa, mam nadzieje, że zaspokoicie mój głód. ;)
Wiem, że rozdział miał być wcześniej, ale zapomniałam o nim! To wszystko przez mój powrót do Polski na święta :). 
Przy okazji chcę Wam złożyć życzenia świąteczne. Życzę Wam abyście ten czas spędzili w gronie rodzinnym i pamiętali o tym co najważniejsze czyli o miłości, przyjaźni i nadziei :). Mokrego jajka! :)

Pozdrawiam, Lady Spark