„ Najpierw
sprawię, że się we mnie zakochasz. [1]”
30
marca 2006 r.
Kolejna podróż i zmiana miejsca. Powoli przyzwyczajałam się
do ciągłego życia na kółkach. Nie przeszkadzało mi to, że nie jestem w stanie
czasami po przebudzeniu się z lekkiej drzemki określić w jakim miejscu Niemczech
jestem – o ile wtedy podróżowaliśmy po Niemczech, sytuacja podobnie wyglądała
gdy jeździliśmy na koncerty do Austrii czy Szwajcarii. Wszystko powoli się
normowało. Chyba wszystko. Nie do końca czułam się dobrze przy Jay’u. Jakbym
zapominała czasami przy nim tego, że moją podstawową czynnością jest
oddychanie. Dla niego jednak istniałam jako młoda piosenkarka, którą trzeba się
zaopiekować. Siedziałam właśnie oparta o ramię śpiącego Izzy’ego i wpatrywałam
się w zmieniający się krajobraz. Cały mój świat był inny niż jeszcze kilka
miesięcy temu. Po prostu tak szybko wszystko uległo zmianie, że nawet nie
wiedziałam kiedy zbliżał się koniec miesiąca. Do premiery mojej debiutanckiej
płyty pozostało lekko ponad dwa tygodnie. Wtedy dopiero miało się wszystko zacząć.
Jechaliśmy właśnie do Zurychu. Czekało nas dobre ponad osiem godzin bitej
jazdy. Wszyscy poszli spać. Prawie wszyscy z wyjątkiem mnie, siedzącej po
turecku na fotelu i opartej o ramię Amerykanina. Tradycją stało się już to, że
siedzieliśmy razem. Moja przyjaciółka jakoś to przeżyła i nawet jej to
pasowało, bo mogła spokojnie wyciągnąć się na dwóch wolnych siedzeniach i spać
w najlepsze.
Na moich nogach leżał otwarty
notes oraz długopis. W uszach miałach słuchawki, ale kompletnie nie docierała
do mnie muzyka. Czułam, że muszę coś napisać, bo w mojej głowie jest za dużo
myśli. Moje piosenki często były spowiedzią mojego serca. Były tym co czułam w
danej chwili i do danej osoby. Nie bardzo wiedziałam co chce w tym momencie
opisać, ale pomyślałam sobie, że cudownie by było nigdy nie poczuć nic więcej z
wyjątkiem zauroczenia. Miłość bolała i wiedziałam to z własnego doświadczenia.
Nie raz i nie dwa przez nią cierpiałam. Stukając długopisem o okładkę notesu
szukałam w głowie odpowiednich słów. Zaczęłam nawet rysować jakieś tylko sobie
znane stwory. Nie miałam talentu plastycznego za gorsz, ale przecież nie można
mieć wszystkiego. Mnie wystarczyło to, że dobrze śpiewam. Miałam pierwszy wers:
„Putting my defenses up” [2]. Zmieniający się krajobraz wcale
nie pomagał w tworzeniu. Zamknęłam oczy i próbowałam skupić się tylko na tym
jednym wersie, który miałam. Mniej więcej wiedziałam co chcę osiągnąć, ale
zupełnie nie przychodziły do mnie słowa, które pasowałby do całości. Czułam
niemoc, ale nie wiedziałam czemu. Nie musiałam wcale śpieszyć się z teksami na
drugą płytę, bo pierwsza jeszcze nawet nie wyszła. Jednak pisanie mnie
odprężało, dzięki temu czułam się lżejsza. W mojej głowie nie zalegały nie
potrzebne słowa. Otworzyłam oczy, ale na kartce był tylko jeden, jedyny wers,
który nawet nie miał prawa nosić miana piosenki. Westchnęłam cicho i
zmarszczyłam czoło. Nagle w mojej głowie usłyszałam pewną muzykę, a kolejne
słowa słyszałam tuż obok siebie. „Cause I
don't wanna fall in love” [2].
Zdecydowanie nie chciałam się
zakochać. Nie chciałam przeżywać tych wszystkich chwil uniesienia, które szybko
przeminą i pozostanie żal. Nie potrzebowałam tego wszystkiego. Nie
potrzebowałam miłości w tym momencie mojego życia. Potrzebowałam tylko wsparcia
najbliższych mi osób. W pewnym momencie ktoś stanął mi nad głową. Podniosłam
wzrok i ujrzałam Jay’a. Wyjęłam słuchawki z uszu i czekałam na ciąg dalszy.
Zrobił ruch głową, który wskazywał, że chce aby poszła za nim. Schowałam notes
oraz długopis do torby i wstałam. Poprawiłam białą bluzę w czarne paski i
powoli szłam za Brytyjczykiem, który tego dnia wyjątkowo usiadł bardziej z
przodu. Brunet usiadł przy oknie, wcześniej podnosząc leżące na siedzeniu
kartki i długopis, a ja zajęłam miejsce tuż obok.
- Pomyślałem, że może chcesz z kimś
pogadać, a nie siedzieć z tymi śpiochami – usłyszałam i dostałam jeden z
lepszych uśmiechów.
- W zasadzie to tworzyłam piosenkę –
powiedziałam.
- Przerwałem ci pewnie…
- Nic się nie stało.
On
sam na kolanach miał jakieś kartki oraz długopis. Chyba sam pracował nad
jakimiś tekstami. Korciło mnie, żeby poprosić by mi je pokazał, ale nie
chciałam wyjść na nachalną.
- Sam właśnie coś próbowałem stworzyć –
usłyszałam.
Uwielbiałam
jego głos. Był taki inny niż innych mężczyzn. Nie był głęboki, był normalny.
Podobał mi się.
- Będziecie nie długo nagrywać płytę? –
spytałam i poprawiłam się na siedzeniu.
- Już pomału nagrywamy. Brakuje kilku
tekstów i tak sobie teraz trochę siedziałem i pisałem – odpowiedział, wpatrzony
w krajobraz.
- To ja ci nie będę przeszkadzać –
powiedziałam i wstałam, ale jego ręka pociągnęła mnie w dół. Szybko ją zabrał.
- Przecież sam cię zawołałem głuptasie –
rzekł ze śmiechem w głosie. – Może masz ochotę przejrzeć kilka tekstów?
- Jasne, chętnie – odpowiedziałam z
uśmiechem.
Brunet
podał mi kartki, a ja powoli zaczęłam je przeglądać. Teksty dotyczyły głównie
miłości. Zainteresował mnie zwłaszcza jeden tekst. Gdy czytałam każde jego
kolejne słowo, wiedziałam, że gdy usłyszę melodię będzie to jedna z moich
ulubionych piosenek zamieszczonych na nowym albumie chłopaków. Po słowach
domyślałam się, że to będzie ballada, taka którą zakochany mężczyzna mógłby
napisać do ukochanej kobiety, która go nie zauważa. Ten mężczyzna zrobi
wszystko dla kobiety, którą kocha i przede wszystkim sprawi, że ona sama
poczuje do niego to samo. Uśmiechnęłam się gdy czytałam tekst.
- I wouldn´t stop until your world was just
the way that it should be. But first I´d make you fall in love with me… [1]
– przeczytałam na głos,
a po chwili nie miałam już kartek w rękach, bo Jay je zabrał. – O co chodzi? –
spytałam zdezorientowana.
- O nic. Po prostu nie powinnaś tego
czytać – usłyszałam jego zły głos.
W
tym samym momencie kierowca zjechał na stację benzynową. Jako pierwsza
wysiadłam z autobusu, który nawet jeszcze dobrze nie stanął. Nie wiedziałam o
co mu chodzi. Sam najpierw dał mi do przeczytania tekst, a potem nagle je
zabrał. Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. Czasami właśnie tak się
zachowywał. Pozwalał się zbliżyć i porozmawiać by za chwilę odepchnąć i nie
chcieć nawet na mnie spojrzeć. Odeszłam kilka kroków od autobusu i wzięłam
głęboki oddech. Musiałam się uspokoić. Nie chciałam płakać, ale łzy same
gromadziły się w moich oczach. Zamrugałam kilkakrotnie i udało mi się w miarę
opanować. Wzięłam głęboki oddech. Na dworze było dość chłodno. Naciągnęłam
rękawy bluzki na dłonie, żeby nie było mi tak zimno, bo kurtkę zostawiłam w
autobusie, a za nic w świecie nie chciałam tam w tym momencie wracać. Powoli z
autobusu zaczęli wychodzić zaspani panowie. Tancerze wcale nie opuścili swojego
busa. Stałam tak z boku i próbowałam nie krzyczeć ze wściekłości. Nie byłam
zła, bo zabrał mi tekst, ale po prostu zachowywał się tak dziwnie jakby nie
wiedział co ma robić. Był tak denerwujący wtedy, że miałam ochotę mu coś
zrobić.
Pozornie
sprawiała wrażenie spokojnej i opanowanej. Minę miała dumną i wyniosłą, ale
wewnątrz wszystko się w niej gotowało. [3]
- Richie! – krzyknęłam za blondynem,
który szedł do budynku.
- Tak? – spytał i odwrócił się w moją
stronę.
- Kupisz mi wodę? – spytałam i
uśmiechnęłam się słodko.
- Zawsze – odpowiedział i puścił mi
perskie oko.
- Niegazowaną! – krzyknęłam za
oddalającym się mężczyzną.
Zimne
powietrze działało kojąco. Uspokajałam się. A w mojej głowie miałam już
początek nowej piosenki. Już wiedziałam co chcę nią pokazać. Rozejrzałam się
dookoła i zauważyłam Patricię rozmawiającą swobodnie z Mikelem i Chrisem.
Uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że moja przyjaciółka znalazła jednak z
chłopakami jakiś wspólny język.
- Proszę woda – usłyszałam głos blondyna.
- Dzięki – powiedziałam i odkręciłam
butelkę, by następnie upić łyk.
- Czytałaś teksty piosenek Jay’a? –
spytał Richie.
- Kawałek, potem wyrwał mi kartki i był
bardzo zły – stwierdziłam obojętnym tonem, a przynajmniej chciałam, żeby on tak
zabrzmiał.
- Czasami tak ma. Nie przejmuj się nim –
usłyszałam.
- Jakbym jeszcze miała czym – zaśmiałam
się.
- Sama chyba coś pisałaś podczas podróży?
- A ty skąd wiesz? Przecież spałeś! –
powiedziałam.
- Obserwowałem. A spanie było tylko
kamuflażem.
- Sprytny lisek Richie – powiedziałam ze
śmiechem. – Wracajmy do autokaru – dodałam.
Wchodziłam
jako jedna z ostatnich, którą co chwila łaskotał Stringini. Przechodząc obok
siedzenia Jay’a poczułam jak próbuje złapać mnie za rękę, chcąc chyba
zatrzymać. Szybko jednak uniosłam dłoń wyżej i zaczęłam drażnić się z
Amerykaninem. Usiadłam na swoim miejscu. Włożyłam słuchawki u uszy i zaczęłam
pisać. Doskonale wiedziałam już co chcę przekazać w utworze, który zaczęłam
tworzyć. Nie chciałam się zakochać. Wiedziałam, że miłość to tylko ból i
rozczarowanie. Miałam inne sprawy na głowie niż próby zdobycia mężczyzny, który
mi się podobał. Wystukując rytm długopisem i zastanawiając się nad kolejnymi
wersami, kątem oka zerknęłam na Izzy’ego, który siedział obok mnie.
Przypatrywał mi się dziwnie. Wzruszyłam ramionami i pisałam dalej. „You make me glow, but I cover up, won't let
it show.” [2] Piosenka była w zasadzie
gotowa. W głowie mniej więcej miałam ułożoną również melodię, więc
zaimprowizowałam i zapisałam kilka nut na szybko narysowanej pięciolinii.
Następnie pieczołowicie złożyłam wszystko do swojej torebki, którą schowałam
pod siedzeniem. Usiadłam w miarę wygodnie i poszłam spać, bo przed nami była
jeszcze długa droga.
Po kilku godzinach snu,
zostałam brutalnie obudzona atakiem poduszki. Zdezorientowana poprawiłam się na
siedzeniu i rozejrzałam się dookoła. Winowajcą był oczywiście nie kto inny jak
Richie, który właśnie przybrał minę aniołka i udawał, że co złego to nie on. Spojrzałam
na niego wzrokiem godnym bazyliszka i wyszeptałam:
- Jeszcze tego pożałujesz – i odrzuciłam
poduszkę.
Dalej
rozmowa jakoś się toczyła. Dołączył do nas nawet Jay, ale ja swoją uwagę
skupiałam na Patrici, która jak szalona rozmawiała o czymś z Chirsem. Byłam w
lekkim szoku, ale postanowiłam parki nie odrywać od siebie i nie psuć im tego,
że nikt ich nie widzi. W końcu dojechaliśmy hotelu w Zurychu. Zaczęliśmy powoli
wylewać się z autokarów. Obładowana swoją podręczną torbą, w której miałam same
najpotrzebniejsze rzeczy, podeszłam do kierowcy, który wypakowywał nasze
walizki i zabrałam jedyną czerwoną jaka stała. Specjalnie była ona innego
koloru, bo tu były rzeczy, których potrzebowałam od razu po wejściu do
hotelowego pokoju. Nie chciało mi się czekać, aż moje walizki zostaną
dostarczone później. Torując sobie drogę między ekipą i powtarzaniem ciągłego
‘przepraszam’ w końcu weszłam do środka hotelu. Menagerowie, nas właśnie
meldowali. Podeszłam do Marka i grzecznie poczekałam, aż da mi kartę do mojego
pokoju. W końcu mężczyzna dał mi to na co czekałam i skierowałam się w stronę
windy.
- Dziś macie resztę dnia wolnego. Jutro o
piętnastej jest próba – powiedział do mnie.
Taszcząc ciężką walizkę i
mając na ramieniu równie ciężką torebkę trochę mi to zajęło. Nagle przy mnie
wyrósł niespodziewanie Khan. Wyminęłam go i poszłam dalej.
- Pomogę ci – powiedział, chcąc zabrać z
moich rąk walizkę.
- Dam sobie radę sama – rzekłam opryskliwie.
- Ade, jeśli chodzi o tamto…
- Zupełnie mnie nie interesuje co to
miało znaczyć. Wrzuć na luz – powiedziałam i stanęłam obok mężczyzny, który
również czekał na windę.
- Pomogę ci – usłyszałam ponownie jego
głos.
- Pieprz się, Khan – powiedziałam
dobitnie i weszłam za mężczyzną do windy i szybko nacisnęłam przycisk do
zamykania drzwi, tak by Jay nie mógł wejść.
_______________________________________________________________
[1] US5 – “As good as gets”
Tłumaczenie: I nie przestanę, dopóki Twój świat nie będzie taki, jaki powinien być
Ale
najpierw sprawię, że się we mnie zakochasz.
[2]
Tłumaczenie: Zaczynam
się bronić.
Bo
nie chcę się zakochać.
Sprawiasz,
że promienieję
Ale
maskuję to, nie pokażę tego
Oryginalne wykonanie: Demi Lovato
[3]
Sandra Brown
_____________________________________________________________
Spieprzyłam! Spieprzyłam! Spieprzyłam
końcówkę jak nigdy do tej pory. Jest mi wstyd. Próbowałam ją od tygodnia
napisać, ale zupełnie nie przychodziły mi słowa do głowy jak opisać całą
resztę. W końcu jednak się udało. Ale
wiem, że spieprzyłam.
Wymieńcie w jakiej kolejności lubiłyście
chłopaków z US5? Jestem tego ogromnie ciekawa, mam nadzieje, że zaspokoicie mój
głód. ;)
Wiem, że rozdział miał być wcześniej, ale zapomniałam o nim! To wszystko przez mój powrót do Polski na święta :).
Wiem, że rozdział miał być wcześniej, ale zapomniałam o nim! To wszystko przez mój powrót do Polski na święta :).
Przy okazji chcę Wam złożyć życzenia świąteczne. Życzę Wam abyście ten czas spędzili w gronie rodzinnym i pamiętali o tym co najważniejsze czyli o miłości, przyjaźni i nadziei :). Mokrego jajka! :)
Pozdrawiam, Lady Spark