„Jestem po prostu zazdrosnym facetem.
[2]”
30 maja 2006 r.
Siedziałam właśnie z Patricią w salonie i oglądałyśmy jakiś
serial. Od dobrych kilku dni byłyśmy w Berlinie, bo chłopaki z US5 mieli dalej
nagrywać swoją drugą płytę. Ja, podczas, gdy oni spędzali całe dnie w studio
nagraniowym, odpoczywałam i ładowałam akumulatory przed kolejną częścią trasy.
Od kilku dni moja skóra nie była katowana tonami makijażu, a włosy nie były
torturowane przez układanie ich w najróżniejsze uczesania. Mogłam się w końcu
wyspać, czego nie można było powiedzieć o panach. Z samego rana jechali do
studia, potem mieli jeszcze trening w sali, bo musieli nauczyć się nowych
układów. Z Jay’em prawie wcale się nie widziałam. Zazwyczaj wracał tak
zmęczony, że jadł coś na szybko i kładł się spać. Brakowało mi go, ale
wiedziałam, że taką mamy pracę. Nie było sentymentów czy taryfy ulgowej. Praca
na maksymalnych obrotach. Za tydzień z kolei mieliśmy wznowić trasę koncertową,
więc pocieszyłam się myślą, że wtedy będę go miała dla siebie. Podczas tych
kilku wolnych dni udało mi się sporo czasu spędzić z rodziną, którą bardzo
kochałam. Pracując tak intensywnie, nawet nie zauważyłam kiedy na dworze nastał
maj, pojawiła się wiosna i wszystko obudziło się do życia. Dopiero po kilku
dniach w Berlinie doszłam do takiego wniosku, który Patricia skomentowała głośnym
śmiechem. Cóż czasami już nic nie mówiła na temat mojego zapłonu. Z kolei ja
nie komentowałam jej wieczornych spacerów z Watrinem. On z kolei najmniej
tracił sił podczas całych dni ciężkiej pracy i każdego wieczora zabierał
blondynkę na spacer. Gdy tylko próbowałam z nią o tym porozmawiać natychmiast
ucinała temat, mówić, że są tylko przyjaciółmi, ale raz po raz rumieniła się,
gdy tylko, ktoś wspomniał jego osobę. Wiedziałam co się święci, ale znałam
blondynkę na tyle, że wiedziałam, iż nie ma sensu próbować drążyć tematu póki
ona sama nie będzie gotowa go rozpocząć. Czekałam, więc cierpliwie i
uśmiechałam się delikatnie pod nosem.
Nawet
nie orientowałam się w fabule oglądanego serialu. Po prostu leciał, bo leciał.
Ja byłam skupiona na swoich myślach, a Patricia przeglądała jakieś czasopismo.
Najprawdopodobniej dalej myślałabym o wszystkim i o niczym, gdybym nie dostała
SMS-a od Khana.
‘Za
15 minut jestem po ciebie’ –
tak brzmiała jego treść.
- O nie – jęknęłam.
- Co się stało? – spytała
Patricia beznamiętnym tonem.
- Jay będzie po mnie za
piętnaście minut – odpowiedziałam.
- No to chyba musisz się
naszykować – doradziła mi inteligentnie.
- Nie chce mi się –
stwierdziłam ze śmiechem.
‘Zostaniemy
u mnie?’ – wystukałam z
nadzieją.
- Może zostaniemy u mnie –
rzekłam, czekając na wiadomość.
- Leń – rzuciła tylko
blondynka.
‘Pójdziemy
spacerkiem do mnie’ –
odpisał.
- Spaceru mu się zachciało –
mruknęłam pod nosem i wstałam z kanapy.
Zniknęłam
w swoim pokoju i szybko wybrałam coś do ubrania [opis]. Kończyłam właśnie
wiązać włosy w wysoką kitkę, gdy usłyszałam, że dzwoni. Odrzuciłam połączenie i
wrzuciłam telefon do torebki. Nie szykowałam się zbytnio. Podkładem i
korektorem zakryłam tylko cienie pod oczami i kilka niedoskonałości skóry.
Ubrałam kurtkę i wyszłam z mieszkania. Zjechałam windą i wyszłam z bloku.
Czekał już na mnie. Ubrany był w ciemne spodnie, jasne trampki, zieloną bluzkę
i czarną, skórzaną kurtkę. Uśmiechnął się gdy mnie zobaczył i podszedł do mnie.
Pocałował mnie na powitanie. Westchnęłam lekko i odwzajemniłam pocałunek. Od
miesiąca miałam wrażenie, że żyłam w niebie. Zawsze gdy mnie dotykał czułam to
samo przyjemne uczucie, a jego usta doprowadzały mnie do szaleństwa, a zawsze
gdy spojrzałam w jego brązowe oczu czułam, że cały świat traci znaczenie.
Dotykał
mnie wszędzie i przywracał czucie, przez jego dotyk stawałam się na powrót. [1]
Złapał
mnie za rękę i spokojnym krokiem poszliśmy w stronę mieszkania chłopaków, które
od mojego było oddalone około dwudziestu minut drogi. Cieszyłam się, że
trzymaliśmy się za rękę. Niby taka banalna rzecz, a mnie dawała poczucie
ogromnej bliskości z tym mężczyzną. Nie bał się pokazać, że jesteśmy ze sobą
blisko, że coś nas łączy. Media jeszcze nic nie wychwyciły, ale to była tylko
kwestia czasu. Jay opowiadał, że potrzebują jeszcze dwóch dni i płyta będzie
gotowa, a co za tym idzie miał mieć więcej czasu dla mnie. Nie wymagałam do
niego codziennych spotkań, długich, telefonicznych rozmów. Wystarczyło, że w
ciągu dnia albo sam napisał pierwszy SMS-a albo odpisał na mojego. To wszystko.
Rozumiałam jego pracę. Rozumiałam, aż za dobrze. Może właśnie dlatego nasz
związek nie był jeszcze wystawiony na ciężką próbę, chociaż mieliśmy dość
wybuchowe charaktery. Szybko się denerwowaliśmy gdy coś nie szło po naszej
myśli. Wpadaliśmy w złość z byle powodu. Nasza relacja wymagała od nas wiele
samodyscypliny i samozaparcia. Musieliśmy czasami chodzić na kompromis,
chociażby w sprawie gdzie pójdziemy na spacer lub, w której kawiarni napijemy
się kawy.
- Obejrzymy wspólnie jakiś
film? – spytał.
- Jeśli to nie będzie tylko
horror to zawsze – odpowiedziałam i zapięłam kurtkę, bo zrobiło się trochę
chłodno.
- A już miałem taki plan –
zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
W
jego ramionach czułam się bezpiecznie. Dawał mi poczucie, ze nic mi nie grozi,
że jestem dla niego najważniejsza i zawsze będzie mnie bronił. Widziałam w jego
brązowych oczach rodzące się do mnie uczucie. Nie ukrywał tego. Pozwalał temu
sobą zawładnąć. Pozwalał by to było w nim i go wypełniało. Nie tamował tego.
Weszliśmy do mieszkania, a chłopaki siedzieli w kuchni i o czymś rozmawiali.
- Co tu tak wesoło? – spytał
Jay.
- Ade, czemu nam nie
powiedziałaś, że miałaś taką sesję? Chętnie bym poszedł cię wspierać – powiedział
Richie.
- O co wam chodzi? –
spytałam, a oni pokazali mi gazetę sesją zdjęciową, którą miałam w dniu, w
którym zaczęłam być z Jay’em. Zupełnie o niej zapomniałam. Owszem
zautoryzowałam wywiad i wyrzuciłam to z głowy. – Matko zapomniałam o tym! – krzyknęłam.
- Jak mogłaś zapomnieć o
takiej sesji?! – spytał Chris z oburzeniem za co dostał ode mnie po blond
czuprynie. – Nie mów, że tego nie widzisz.
- Ślepa nie jestem. Widzę
Faktycznie
wyglądałam seksownie? Nawet nie wiedziałam czy to jest dobre określenie tych
zdjęć. Była w nich magia i moc. Byłam na nich taka odważna a zarazem nieśmiała.
Nie odsłaniałam wiele ciała. Wszystko w nich było idealne. Makijaż, fryzura,
strój i oświetlenie. Była to najlepsza sesja w jakiej kiedykolwiek brałam
udział. Podobałam się sama sobie co nie zdarzało się często. Zazwyczaj
podchodziłam krytycznie do swoich zdjęć. Narzekałam, że albo za dużo obróbki
graficznej albo za mało. Tu odnosiłam wrażenie, że nie było jej wcale, chociaż
z pewnością usnęli niedoskonałości mojej skóry, wyrównali kolory. Zrobili to
jednak tak bardzo delikatnie, że nie miałam do czego się przyczepić. Stałam jak
sparaliżowana. Wszyscy na mnie patrzyli. Powinnam być do tego przyzwyczajona,
ale dalej dla mnie to było dziwne uczucie. Jednak w końcu zaczęło mi wracać
czucie w kończynach. Mogłam być dumna z tej sesji. Mogłam być dumna ze swojego
ciała i tego jak wyglądałam. Mogłam, ale nie byłam. Niepewnie uniosłam wzrok na
Khana. Stał wmurowany i wpatrywał się w zdjęcie, gdzie byłam w samej koronkowej
bieliźnie. Ono miało w sobie najwięcej seksu. Stałam na nim tyłem, ale
odwracałam się i spoglądałam w obiektyw z lekkim, zalotnym uśmiechem, który
zachęcał do flirtu.
- Jay, wszystko w porządku? –
spytałam, widząc, że patrzy na to zdjęcie.
- Tak. W porządku. – Jeszcze
w życiu nie słyszałam, żeby do kogokolwiek mówił takim tonem. Zimny dreszcz
przebiegł mnie po plecach. – W porządku – powtórzył i nie zaszczycił mnie
spojrzeniem.
A
moje serce mocno biło
Zacząłem
tracić kontrolę. [2]
- Jay, ja kompletnie zapomniałam
o tej sesji. Wyleciało mi z głowy – mówiłam do mężczyzny, który już szedł do
swojego pokoju.
- Jasne – prychnął na mnie
jak wściekły kot. – Ade, przestań. Jestem zły. Rozumiesz to? Zły – powiedział,
gdy weszłam za nim do pokoju.
- Jay, przepraszam, że ci nie
powiedziałam. Miałam taki zamiar, ale zupełnie o tym zapomniałam.
- Przestań. Każdy facet w
Niemczech będzie wiedział jak wyglądasz nago!
- Przesadzasz. Nie jestem na
tych zdjęciach bez ubrania – powiedziałam, broniąc się.
- Ale tak to wygląda 0
stwierdził i rzucił gazetę na stół i usiadł na łóżku.
[…]
zazdrość podobna jest do teriera, którego nie strząśniesz już z nogi, kiedy raz
się w nią wgryzie. [3]
Milczał.
Wpatrywał się w podłogę. Rozumiałam, że mógł być zły. Zdjęcia były dość
intymne, ale z drugiej strony nie pozowałam bez ubrań. I naprawdę zapomniałam o
tej sesji. Byłam tak zaabsorbowana tym co się dzieje w związku moim i Khana
oraz przy promocji płyty, że szybko wyrzuciłam to z głowy. Nie spodziewałam się
tego. Widziałam, że był wściekły, że najchętniej wyrzuciłby mnie z pokoju. Nie
wiedziałam co robić. Nie chciałam się z nim kłócić. Chciałam rozwiązać to z nim
pokojowo, w końcu nie była to niewiadomo jak wielka rzecz, by robić o nią
karczemną awanturę. Jednak znałam Jay’a już jakiś czas i wiedziałam, że jego
charakter jest tak wybuchowy, że rzeczą niemożliwą było przywrócenie nastroju i
atmosfery miłego wieczoru. Postanowiłam jednak spróbować. Usiadłam obok niego i
dotknęłam jego ręki, ale natychmiast ją zabrał. To nie był dobry znak.
Odczekałam chwilę i ponowiłam gest. Chciałam go tylko uspokoić byśmy mogli
porozmawiać, ale znowu się odsunął. Zaczynałam tracić cierpliwość. Gdyby
chociaż chciał porozmawiać, ale on uparcie milczał. Był zazdrosny. Przyznał to,
ale nie miał o co. Należałam tylko do niego i w życiu nie zgodziłabym się na
takie zdjęcia gdybym tylko podejrzewała, że tak bardzo go to rozłości. Ja sama
nie widziałam w tych zdjęciach nic złego.
- Jay, porozmawiajmy –
powiedziałam i czekałam na odpowiedź. Milczał, nie zaszczycił mnie nawet
spojrzeniem. Miałam nieodpartą ochotę krzyczeć na niego, ale wiedziałam, że to
nic nie da. To ja z naszej dwójki musiałam być spokojniejsza, chociaż i moja
cierpliwość zaczynała się kończyć. – Jay, proszę – powtórzyłam, ale znowu z
jego strony nie było nawet najmniejszej reakcji. – Dobra. Wiem, że jesteś zły,
staram się to zrozumieć. Jednak skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to nie będę
zabierać ci więcej czasu. Jak się opanujesz to zadzwoń – rzuciłam na odchodnym
i wyszłam z jego pokoju.
W
kuchni w biegu chwyciłam swoją torebkę i opuściłam mieszkanie chłopaków nawet
nie zaważając na ich wołania. Byłam zła, ale nie umiałam sprecyzować o co
dokładnie. Nie wiedziałam, który moment w zachowaniu Khana mnie denerwował
bardziej. W torebce wyszukałam telefon, a w tej samej chwili zadzwonił do mnie
Izzy. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek, więc wyłączyłam
całkowicie telefon. Zatrzymałam zbliżającą się taksówkę, a gdy upewniłam się,
że jest wolna podałam kierowcy adres. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w
swoim pokoju. Cała się trzęsłam ze złości, a w moich oczach lśniły łzy.
Próbowałam załagodzić naszą pierwszą kłótnię, a on zaczął grać obrażonego
księcia. Odliczyłam potrzebną kwotę taksówkarzowi i wysiadłam z samochodu jak
oparzona. Zrezygnowałam z windy i wbiegłam po schodach na swoje piętro. Był to
nie lada wyczyn. Trzasnęłam głośno drzwiami, jednak to też nie przyniosło
oczekiwanej ulgi. Weszłam do salonu i ze starty gazet, które dziś ze sklepu
przyniosła Patricia wyjęłam, tę która mnie interesowała. Patricia, była w
łazience, bo brała prysznic – słyszałam szum wody. Jeszcze raz przyjrzałam się
zdjęciom i doszłam do wniosku, że Jay po prostu przesadził. Owszem kilka było
dość zmysłowych, ale żadne z nich nie było, aż tak wyzywająca jak zarzucał
Khan. Byłam nie tyle zła, że on się zdenerwował, bo to jeszcze byłam w stanie
zrozumieć, ale fakt, że nie słuchał tego co mam do powiedzenia był denerwujący.
Przecież mogliśmy porozmawiać spokojnie, a on udawał, że kompletnie nie ma mnie
w pokoju.
- Dureń – powiedziałam głośno
i rzuciłam gazetę na stół.
- Ty już w mieszkaniu? Krótki
był ten spacer – powiedziała Patricia, gdy weszła do salonu.
- Bo to był spacer i kłótnia.
Taki wiesz komplet – powiedziałam z ironią i zdjęłam kurtkę.
- Co?
- Wiedziałaś, że wyszła ta
gazeta? – spytałam głupio i podałam jej egzemplarz. Doskonale znałam odpowiedź.
Przecież skoro czasopismo było w mieszkaniu to mogła je kupić tylko blondynka,
która uwielbiała takie rzeczy. Ja z kolei unikałam ich jak ognia. Nie znaczyło
to, że nie czytałąm ich wcale, ale z pewnością nie kupowałam ich tonami.
- Tak. Sądziłam, że wiesz.
- Nie wiedziałam. Zapomniałam
o tej cholernej sesji zdjęciowej. Tyle się działo, że po zautoryzowaniu wywiadu
kompletnie wyrzuciłam to z głowy.
- Ale o co Jay się wściekł? –
spytała.
- Jak sądzisz? Jasne, że o
zdjęcia, bo przecież nie o to, że dementuje plotki o swoim związku z Izzym –
odpowiedziałam.
- Serio? Aż tak? – dopytywała
się Patricia. – Wyszłaś na nich tak naturalnie i zmysłowo, a przede wszystkim
seksownie.
- I o to seksownie się
najbardziej rozchodzi – dodałam. – Idę do siebie. Do jutra – rzuciłam i
zamknęłam się w swoim pokoju.
Bez
zmywania makijażu przebrałam się w piżamę, licząc na to, że jutro Khanowi
przejdzie i porozmawiamy. Miałam nadzieję, że i mnie przejdzie złość na niego.
Miałam ochotę go udusić. Telefon pozostawiłam wyłączony. Domyślałam się, że
Izzy próbuje w jakikolwiek sposób się do mnie dodzwonić i dowiedzieć się co się
stało, a na rozmowę, z którymkolwiek panów nie miałam ochoty. Położyłam się w
kompletnych ciemnościach. Nim się zorientowałam zaczęłam płakać. Było mi
przykro. W głębi duszy sądziłam, że Jay’owi spodoba się sesja, że będzie ze
mnie dumny. Nie mogłam spać. Martwiłam się i byłam zła. Targały mną przeróżne
emocje. Raz chciałam zadzwonić do Khana i spróbować z nim porozmawiać, by za
chwilę dojść do wniosku, że on powinien próbować się ze mną skontaktować, a to
z kolei prowadziło do opcji włączenia telefonu, a to kompletnie nie wchodziło w
grę. Nie miałam pojęcia ile tak myślałam i płakałam, aż w końcu zasnęłam.
Obudziła
mnie dość głośna rozmowa, która toczyła się tuż za moimi drzwiami. Chciałam
sprawdzić godzinę na telefonie, ale przypomniałam sobie, że go wyłączyłam.
Zerknęłam więc na zegar wiszący na ścianie, po prawej stronie. Była siódma.
Zaklęłam szpetnie pod nosem, bo mój organizm miał wrażenie, że spał tylko trzy
godziny. Chciałam pójść spać dalej, ale głośno prowadzony dialog nie dawał
takiej szansy.
- Jay mówię ci, że musiała
zamknąć się od środka – usłyszałam głos przyjaciółki.
Już wiedziałam, kto przerwał
mi sen. Najwidoczniej Khan postanowił ze mną porozmawiać. Nagle się
przestraszyłam. Jeszcze dzień wcześniej nie przyszła mi do głowy myśl że sesja
może doprowadzić do naszego zerwania, ale po przebudzeniu się i uderzającej
myśli, że Jay stoi za drzwiami o godzinie siódmej rano, natychmiast zaczęłam
się nad tym zastanawiać. Wystraszyłam się, bo przecież to nie był powód. No,
przynajmniej nie dla mnie, ale nie wiedziałam jak dla niego. W końcu to był
tylko mężczyzna, więc myślał zdecydowanie inaczej niż ja.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
Nakryłam kołdrą głowę i udawałam, że śpię. W zasadzie nawet nikt by się nie
zorientował, że nie śpię, bo podczas ożywionej rozmowy, która toczyła się w
przedpokoju nie zdradziłam, że już nie śpię. Pukanie się powtórzyło, tylko tym
razem było mocniejsze i głośniejsze. Liczyłam, że jeśli będę cicho to i tak
nikt się nie zorientuje i Jay sobie pójdzie. Jednak intruz nie dawał za
wygraną. Wiedziałam, że w końcu będziemy musieli porozmawiać, więc wstałam i
otworzyłam drzwi. Stał tam Jay.
- Jeśli tak bardzo pragniecie
się kłócić za moimi drzwiami to chociaż wybierzcie sobie bardziej ludzką porę –
powiedziałam ostro.
- Musimy porozmawiać – rzekł
Jay.
- Teraz? – spytałam.
- Tak, teraz – upierał się.
- Wejdź – powiedziałam, co i
tak nie było potrzebne, bo w moim pokoju znalazł się od razu gdy spytałam
‘teraz’. Postanowiłam pograć trochę zło o jego zachowanie. Nie zamierzałam
poddawać się tak łatwo. – O czym chcesz rozmawiać?
- Płakałaś – bardziej
stwierdził fakt, niż spytał.
- O czym chcesz rozmawiać? –
powtórzyłam pytanie.
- Ade, przepraszam.
Zachowałem się głupio, ale gdy zobaczyłem te zdjęcia w gazecie poczułem się
ogromnie zazdrosny i zagrożony. Sam nie wiem dlaczego, bo przecież nie mam
powodów, ale sama myśl, że inni mężczyźni będą mogli zobaczyć twoje ciało w
gazecie doprowadza mnie do szału. – Powiedział na jednym wdechu, a ja
powstrzymywałam się przed wybuchnięciem śmiechem. – Powiesz coś? – spytał.
Nie
chciałem cie zranić
Przykro
mi, że doprowadziłem cie do płaczu
Nie,
nie chciałem cie zranić
Jestem
po prostu zazdrosnym facetem.
[2]
- Zastanawiam się co mam
powiedzieć. Jay nie możesz reagować tak na każde moje zdjęcie w gazecie. To tak
jak ja bym się wściekała o to, że uśmiechasz się do jakiejś fanku lub robisz
sobie z nią zdjęcie – powiedziałam.
- Wiem, ale jestem o ciebie
zazdrosny. Gdy dużo czasu spędzałaś z Izzym, aż mnie skręcało od środka.
Czułem
się niepewnie
Przecież
mogłaś przestać mnie kochać. [2]
- Mam się bać? To wygląda na
chorobliwą zazdrość – powiedziałam.
- Nie. Pracuję nad tym –
rzekł i wyciągnął do mnie ręce, by posadzić mnie na swoich kolanach. – Obiecuję
– szepnął mi do ucha, a mnie po plecach przeszedł przyjemny dreszcz.
- Jeśli coś jest nie tak
musimy ze sobą rozmawiać, a nie tak jak wczoraj udawać, że nie ma tematu. Byłam
na ciebie wściekła, ale nie dlatego, że zdenerwowałeś się o zdjęcia, ale o sam
fakt, że nie chciałeś porozmawiać.
- Przepraszam. Masz ochotę na
śniadanie?
- A ty nie masz być w studio?
– odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Dopiero o dziewiątej –
rzekł.
- Mam, ale ty robisz –
wróciłam do tematu jedzenia.
- Spryciula! Naleśniki? –
zaproponował.
- Najpierw to – powiedziałam
i go pocałowałam. Od razu odwzajemnił pocałunek. Zaczynałam się w nim
zakochiwać coraz mocniej. Bałam się tego. On sam niewiele mówił o swoich
uczuciach, a jeśli już to tylko, że jestem dla niego ważna. Bałam się momentu,
w którym on jednak dojdzie do wniosku, że to jednak nie to. Starałam się o tym
nie myśleć. Uwielbiałam, gdy mnie całował. Jego usta były tak miękkie, a zarost
przyjemnie drapał moją skórę.
- To było nawet lepsze od
śniadania – powiedział ze śmiechem.
On
poszedł do kuchni, a ja postanowiłam się ogarnąć. Cieszyłam się, ż między mną a
nim wszystko w porządku. Byliśmy ze sobą krótko, więc to było logiczne, że
musieliśmy się dotrzeć. Nikt nie mówił, że od razu się dopasujemy. Wyszłam z
łazienki i skierowałam się do kuchni. Jay stał przy kuchence i smażył
naleśniki. Podeszłam i przytuliłam się do jego pleców.
________________________________________________________________
[1] Wojciech Kuczok
[2] Casey James – „Jealous Guy”
[3] Nicholas Evans
______________________________________________________________
No dobra pokłócili się o głupotę, ale
przecież o coś musieli. Jestem zadowolona z tego rozdziału. Nawet długościowo
przypomina pierwsze wpisy, więc jest się z czego cieszyć.
Dziękuje za Wasze słowa.
Kocham Was.
Lady Spark