„Będę przy tobie, aż gwiazdy przestaną
świecić, aż niebiosa się rozstąpią i słowa przestaną się rymować. [1] ”
18
kwietnia 2006 r.
Patrzył na smukłą dziewczynę o ciemnych
włosach i oczach jasny jak dzień. Jej duże szare oczy podobały mu się w niej
najbardziej. Zawsze uśmiechnięta, ale od dwóch dni wyraźnie go unikała. Gdy
musiała rozmawiała z nim. Jednak większość czasu spędzała w towarzystwie
Izzy’ego. Wiedział dlaczego. Wiedział, że to wszystko spowodował ich pocałunek.
Nie powinien tego robić. Jednak coś go do niej przyciągało. Była taka inna od
wszystkich kobiet, które znał. Nawet jej najlepsza przyjaciółka, była jej
kompletnym przeciwieństwem. Ade, była kobietą o której marzą mężczyźni. Miła,
piękna i przede wszystkim inteligenta. Różniła się od wszystkich napotkanych
przez niego do tej pory kobiet. Była delikatna jak kwiat róży.
Stała
przy autobusie i rozmawiała w najlepsze z Mikelem. Musiał to być bardzo poważny
temat, bo gdy dyskutowała z kimś na temat błahostek rozglądała by się na boki i
próbowała w rozmowę wciągnąć innych. Przypatrywała się uważnie mulatowi i
czasami wtrącała coś z poważną miną. Wiedział jakie gesty często powtarza.
Odgarnianie włosów za ucho, by za chwilę pozwolić im ponownie wrócić na stara
miejsce. To był jej stały gest. Ciągłe zerkanie na zegarek i nie wcale by
sprawdzić godzinę, tylko po prostu tak miała. Kawę słodziła dwiema łyżeczkami
cukru, a herbatę jedną. Nienawidziła miodu i cytryny. Uwielbiała żywe kolory,
które współgrały z jej urodą. Nienawidziła horrorów i uwielbiała komedie
romantyczne. Dużo czytała. Jay miał nawet wrażenie, że w jednej walizce ma same
książki, bo co chwila wyciągała jakąś nową.
Przypomniał
sobie wczorajszy pocałunek, który nie miał prawa się zdarzyć. Nawet nie
wiedział co go podkusiło by odwrócić głowę. Jej usta były takie miękki i
niewinne. Nie opierała się pocałunkom. Wino szumiało im w głowie i gdyby nie
hałas na korytarzu najprawdopodobniej posunęliby się o kilka kroków dalej. Nie
mógł na to pozwolić. Za bardzo szanował kobiety. Na samo wspomnienie
wczorajszego wieczoru poczuł jak jego serce szybciej bije. Miał ochotę ją
przytulić i powiedzieć, że jest dla niego dziwnie ważna. Miał ochotę obić twarz
każdemu mężczyźnie, który źle się na nią spojrzał. Czy ją kochał? Nie wiedział
tego. Brał to pod uwagę, ale był od niej sporo starszy. Cztery lat to nie było
wiele, jednak więcej niż by sobie życzyli ludzie.
W końcu mieli wsiąść do
autobusu i jechać do kolejnego miasta. Jay nawet nie wiedział gdzie i mało go
to interesowało. Ade zajęła jak zawsze miejsce w przedostatnim rzędzie po lewej
razem z Izzym, a po drugiej stronie usiadła Patricia i Chris. Khan z kolei
usiadł przed Smith i Watrinem. Miał idealny widok na Ade, która nie siedziała
przy oknie. Oparta o tors Izzy’ego dalej prowadziła rozmowę z Mikelem.
Brytyjczyk nie wiedział czy Gallegos i Silver są razem. Wszystkie gazety się o
tym rozpisywały, a on dostawał szału na samo wspomnienie o takiej możliwości.
Zacisnął dłonie w pięści. Nie zniósłby gdyby jego najlepszy kumpel był z
kobietą, która jemu też się podoba. Co prawda i on i ona zaprzeczali gdzie
tylko się dało, że są razem. Jednak trzymali się dziwnie blisko razem.
Kiedy on cię obejmuje i przyciąga do siebie
Kiedy mówi słowa, które chciałaś usłyszeć [1]
Zauważyła, że jej się
przygląda. Spłonęła delikatnym rumieńcem i uśmiechnęła się do niego, po czym
wróciła do rozmowy. On spojrzał w okno. W życiu tak się nie czuł. To było dość
dziwne uczucie. Potrzebował jej widoku codziennie. Od samego poznania wywarła
na nim dziwne wrażenie. Jej oczy od razu zapadały w pamięć. Nie były ani
zielone ani niebieskie. One były po prostu szare. Tak bardzo wyróżniała się
wśród tłumu ludzi. Jay zamknął oczy, ale nawet gdy to zrobił widział ją. Zaklął
w duchu. Nie mógł uwierzyć, że jakakolwiek kobieta jest w stanie coś takiego
zrobić z mężczyzną takim jak on. Przecież to było coś niedorzecznego. Nie
pojmował tego. W końcu zasnął. Obudził się kilka godzin później gdy mieli jakiś
postój. Wyjrzał przez okno i zobaczył ją. Stała z boku i popijała wodę. Wiatr
rozwiewał jej włosy. Patrzyła gdzieś w dal rozmarzonym wzrokiem. Jay wstał
szybko ze swojego miejsca i wyszedł z auta. Podszedł do niej, ale go nie
zauważyła. Dopiero po chwili wróciła do świata żywych. Gdy go ujrzała ponownie
spłonęła rumieńcem, ale nie uciekła. Patrzyła w jego brązowe oczy. Miał
wrażenie, że widzi w nich coś więcej niż tylko przyjaźń. Odnosił wrażenie, że
wyczytuje z nich miłość. Uśmiechnęła się do niego. Zastanawiał się czy ona też
wspomina ich pocałunek. Jej usta kusiły. Musiał całą siłą woli powstrzymać się
przed tym by nie porwać jej w ramiona i nie całować jak szalony. Nagle dołączył
do nich Izzy i wyjątkowy nastrój prysnął.
Co oddałbym, żeby móc dotknąć twoich włosów
Dotknąć twoich ust, objąć cię [1]
- Co tak milczycie? – spytał Amerykanin
przyglądając się im uważnie.
- Zamyśliłam się – powiedziała Ade. – I
nie zauważyłam Jay’a – tu skłamała i on dobrze o tym wiedział.
- A ja przed chwilą wstałem – stwierdził
Khan. – Pójdę sobie po herbatę. Chcecie? – pokręcili przecząco głowami i
odszedł.
Zastanawiał
się czemu skłamała. Przecież zauważyła go. Czyżby bała się zazdrości Izzy’ego,
ale to by znaczyło, że są razem, a tego Jay nie mógł znieść. Pierwszy raz czuł
w sobie taką zazdrość o kobietę. Wybierając w barze jakąkolwiek herbatę dostał
jaśminową, a jej akurat nienawidził. Jednak ten zapach przypominał mu ich
pocałunek. Ona sama używała perfum z nutką jaśminu. Jęknął załamany. Zakochał
się. Po prostu. Tak normalnie w świecie zakochał się. Gdyby ktoś mu powiedział,
że jego życie ulegnie zmianie przez Brytyjkę, która zacznie stawiać kroki w
muzycznym świecie to wyśmiałby go. Jednak to była prawda. Wrócił do autokaru
gdzie wszyscy już tylko na niego czekali. Zauważył, że Ade i Izzy zamienili się
miejscami i teraz ona siedziała od okna. Zajęta notowaniem czegoś w notesie
nawet nie rozejrzała się dookoła gdy autokar ruszył. Khan upił herbatę i
wzdrygnął się. Nienawidził jaśminowej. Wiedział, że Ade też za nią nie
przepada. To zadziwiające jak wiele rzeczy się o niej dowiedział tylko ją
obserwując. Sam był zaskoczony. Dopił do końca herbatę i postanowił pójść w
ślady towarzyszy i przespać się trochę. Czekała ich dziesięciogodzinna podróż
do Kiel w Niemczech gdzie mieli zaplanowany kolejny koncert. Nie wiedział, że
Ade nie spała i pisała właśnie jedną z najbardziej osobistych piosenek.
Ade
z kolei nie wiedziała, że nie jest jedyną osobą, która nie śpi. Izzy również
nie spał. Wyczuwał, że z jego najlepszą przyjaciółką coś się dzieje od kilku
dni. Zamilkła nie chciała z nimi tak żartować, a przy Jay’u udawała, że
Brytyjczyk nie istnieje. Nie chciała też o tym z nim rozmawiać. Amerykanin
doskonale wyczuł przyjaciela. Dużo wcześniej niż sam Khan doszedł do wniosku,
że po prostu Jay zakochał się w Ade i bał się sam przed sobą do tego przyznać.
Nie chciał również porozmawiać o tym z dredziarzem, który widział jak wybiegał
z pokoju hotelowego Ade. Czuł, że coś między tą dwójką musiało się stać.
Udając, że śpi, słyszał skrobanie długopisu Silver. Kobieta pisała jakąś
piosenkę, bo co jakiś czas wystukiwała ten sam rytm. Miał ochotę pokręcić głową
z niedowierzaniem jak dwoje ludzi potrafi sobie utrudniać życie. On sam czuł,
że Ade jest mu bliska, ale jako przyjaciółka, a nie kobieta, z którą mógłby
spędzić życie. Była wrażliwa i rozumiała jego rozterki o życiu, ale za
spokojna. On potrzebował kogoś w stylu Patrici czy Ursuli, które po prostu
tętniły życiem. Z kolei Adrianna potrzebowała kogoś w stylu Jay’a, kogoś kto
rozumiałby jej potrzebę spokoju. Spod przymkniętych powiek spojrzał na
przyjaciółkę, która właśnie uparcie wpatrywała się w szybę i szukała jakieś
słowa w głowie. Na jej twarzy od razu dało się wyczytać zawód miłosny. Była
czasami jak otwarta księga.
Potrafiła
być łagodna, czuła i uległa, przekonał się, że ta sama kobieta potrafi być dla
dwu różnych mężczyzn kimś innym. Zakochała się i jak gdyby schowała pazury, a
utraciwszy dawny swój egoizm była teraz wzruszająco bezbronna, jak wszyscy,
którzy kochają bardziej, niż są kochani. [2]
Zastanawiał
się czy do tej dwójki dotrze w końcu to co inni już widzieli. Te ukradkowe
spojrzenia. Lekkie uśmiechy i marzenia na jawie. Wszystko wskazywało na jedno.
Zakochali się w sobie. Byli jak dzieci we mgle. Nawet przyjaciółka Ade,
uśmiechała się czasem pod nosem i z czułością gładziła śpiącego koło niej
Chrisa. U tej dwójki też szło opornie. Izzy miał wrażenie, że wszędzie otacza
go miłość, bo i Richie robił maślane oczy do rudowłosej tancerki. Jednak
najbardziej martwił się o Ade. Patricia i Chris w końcu do siebie dojdą, bo ona
jest dla niego idealna. Wyrwie go z bezpiecznej skorupy nieśmiałości. Ursula i
Richie to były dwa chochliki, które były skore do robienia wszystkim żartów i
prędzej niż później padną sobie w ramiona. Jednak Ade i Jay to już była inna
półka. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dość wielką przeszkodą była dla nich
różnica wieku. To były rozterki dwóch takich samych dusz. Chciał im pomóc ale
wiedział, że nie może się w to wtrącać. Muszą sami do tego dojrzeć. Izzy w
duchu śmiał się z tego jak Khan wyładowały na nim swoją zazdrość o Ade. Potem
była mu już tylko żal samej dziewczyny, której zachowanie Brytyjczyka sprawiało
ból. Już sam wolał walczyć z kumplem w tej nierównej walce niż widzieć jak Ade
ma ochotę się rozpłakać. Na całe szczęście doszli do jakiegoś porozumienia.
Miał tylko nadzieję, że to już prosta droga do ich wspólnego szczęścia.
Późnym
wieczorem zajechali do hoteli w Kiel. Mieli tu zostać dwa dni i potem pojechać
do Hamburga. Powoli wychodzili z autokaru. Przed hotelem już stała cała grupa
fanek. Khan westchnął. Czekała ich jeszcze chwila z autografami i zdjęciami.
Nasunął na głowę czapkę i podszedł do tłumu fanek. Jako ostatnia wychodziła
Ade. Zauważył ją kątem oka. W potarganych włosach i bez makijażu wyglądała tak
bezbronnie. Nim weszła do hotelu rozmawiała o czymś z Chrisem i Richiem, po
czym pokiwała tylko głową i coś jeszcze powiedziała i zniknęła w budynku.
- Za godzinę mamy być na basenie –
powiedział Richie do Khana.
- Po co? – spytał Jay.
- Dziewczyny zaproponowały, że można by
się trochę odprężyć nad basenem – odpowiedział i uśmiechnął się do jednej z
fanek.
- Mają jeszcze siłę? – spytał zdziwiony
Jay.
- Najwidoczniej – odpowiedział Richie ze
śmiechem.
Ten
Romeo krwawi
Ale
nie widzisz jego krwi [1]
W
końcu weszli do hotelu. Dziewczyny akurat wychodziły z restauracji po zjedzonej
kolacji. Śmiały się z czegoś głośno. Jay poczuł ciepło na sercu widząc
roześmianą kobietę. Sądził, że to jest niemożliwe a jednak było. Ten śmiech był
jak śpiew ptaków. Pobudzał do życia. Szybko jednak zmyły się do swoich pokoi, a
ponowie poszli coś zjeść. Jay jakoś stracił ochotę na jedzenie, ale wmusił w
siebie jakąś ciepłą zupę. Zgodnie z umową godzinę później wszyscy spotkali się
na zamkniętym basenie. Mieli dwie godziny by zrelaksować się. Khan zaczął od
przepłynięcia kilku długości basenu. To go relaksowało. Dzięki temu nie myślał
o Ade i o tym, że powinien z nią porozmawiać o tym co się stało dwa dni temu.
Powinien. Wiedział to, ale bał się, że ona powie iż dla niej to nic nie
znaczyło. Nie chciał tego, dla niego to coś znaczyło tylko bał się to przed
sobą przyznać. Postanowił chwilę odpocząć i zauważył Ade, która siedziała na
leżaku i śmiała się z czegoś. Jako jedyna nie weszła do wody. Nawet nie
podeszła do krawędzi basenu. Nie wiedział czemu. Był przekonana, że to ona
zaproponowała te wygłupy w wodzie, ale w sumie podczas rozmowy ze Stringinim
nie padło jej imię czy nazwisko, więc nie miał też pewności. Po chwili jednak
zauważył, że dziewczyna owija się ręcznikiem i żegna z pozostałymi i wraca do
pokoju.
- Boi się wody – nie wiadomo kiedy obok
Jay’a pojawiła się blondynka.
- Patricia, wystraszyłaś mnie –
powiedział ze śmiechem. – Boi się wody? – spytał dla pewności.
- Tak. Jak była młodsza to fala ją
przykryła i od tego momentu unika basenów, jezior, mórz czy oceanów – wyjaśniła
blondynka.
- To dlaczego tu przyszła?
- Chciała się dobrze bawić. I nie poszła
od razu tylko po godzinie – nagle zostali ochlapani przez kogoś kto wskoczył
jak szalony do wody. – Izzy niech ja cię dorwę! – krzyknęła Smith i zaczęła
gonić Amerykanina w wodzie.
________________________________________________________________
[1] Bon Jovi – „Always”
[2] Pierre La Mure
________________________________________________________________
Coraz krótsze rozdziały mi
się piszą. Postaram o poprawę, ale nie obiecuje. Muszę rozłożyć pomysły, żeby
za trzy posty nie było, że w zasadzie pora kończyć pierwszy tom. Wyjątkowo z dedykacją dla Marty :*
Jeszcze z Włoch,
Lady Spark
PS Nienawidzę egzaminów, a facetów w obecnej chwili może pochłonąć piekło!