niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział czternasty – Mętlik

„Będę przy tobie, aż gwiazdy przestaną świecić, aż niebiosa się rozstąpią i słowa przestaną się rymować. [1]
18 kwietnia 2006 r.
            Patrzył na smukłą dziewczynę o ciemnych włosach i oczach jasny jak dzień. Jej duże szare oczy podobały mu się w niej najbardziej. Zawsze uśmiechnięta, ale od dwóch dni wyraźnie go unikała. Gdy musiała rozmawiała z nim. Jednak większość czasu spędzała w towarzystwie Izzy’ego. Wiedział dlaczego. Wiedział, że to wszystko spowodował ich pocałunek. Nie powinien tego robić. Jednak coś go do niej przyciągało. Była taka inna od wszystkich kobiet, które znał. Nawet jej najlepsza przyjaciółka, była jej kompletnym przeciwieństwem. Ade, była kobietą o której marzą mężczyźni. Miła, piękna i przede wszystkim inteligenta. Różniła się od wszystkich napotkanych przez niego do tej pory kobiet. Była delikatna jak kwiat róży.
            Stała przy autobusie i rozmawiała w najlepsze z Mikelem. Musiał to być bardzo poważny temat, bo gdy dyskutowała z kimś na temat błahostek rozglądała by się na boki i próbowała w rozmowę wciągnąć innych. Przypatrywała się uważnie mulatowi i czasami wtrącała coś z poważną miną. Wiedział jakie gesty często powtarza. Odgarnianie włosów za ucho, by za chwilę pozwolić im ponownie wrócić na stara miejsce. To był jej stały gest. Ciągłe zerkanie na zegarek i nie wcale by sprawdzić godzinę, tylko po prostu tak miała. Kawę słodziła dwiema łyżeczkami cukru, a herbatę jedną. Nienawidziła miodu i cytryny. Uwielbiała żywe kolory, które współgrały z jej urodą. Nienawidziła horrorów i uwielbiała komedie romantyczne. Dużo czytała. Jay miał nawet wrażenie, że w jednej walizce ma same książki, bo co chwila wyciągała jakąś nową.
            Przypomniał sobie wczorajszy pocałunek, który nie miał prawa się zdarzyć. Nawet nie wiedział co go podkusiło by odwrócić głowę. Jej usta były takie miękki i niewinne. Nie opierała się pocałunkom. Wino szumiało im w głowie i gdyby nie hałas na korytarzu najprawdopodobniej posunęliby się o kilka kroków dalej. Nie mógł na to pozwolić. Za bardzo szanował kobiety. Na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru poczuł jak jego serce szybciej bije. Miał ochotę ją przytulić i powiedzieć, że jest dla niego dziwnie ważna. Miał ochotę obić twarz każdemu mężczyźnie, który źle się na nią spojrzał. Czy ją kochał? Nie wiedział tego. Brał to pod uwagę, ale był od niej sporo starszy. Cztery lat to nie było wiele, jednak więcej niż by sobie życzyli ludzie.
W końcu mieli wsiąść do autobusu i jechać do kolejnego miasta. Jay nawet nie wiedział gdzie i mało go to interesowało. Ade zajęła jak zawsze miejsce w przedostatnim rzędzie po lewej razem z Izzym, a po drugiej stronie usiadła Patricia i Chris. Khan z kolei usiadł przed Smith i Watrinem. Miał idealny widok na Ade, która nie siedziała przy oknie. Oparta o tors Izzy’ego dalej prowadziła rozmowę z Mikelem. Brytyjczyk nie wiedział czy Gallegos i Silver są razem. Wszystkie gazety się o tym rozpisywały, a on dostawał szału na samo wspomnienie o takiej możliwości. Zacisnął dłonie w pięści. Nie zniósłby gdyby jego najlepszy kumpel był z kobietą, która jemu też się podoba. Co prawda i on i ona zaprzeczali gdzie tylko się dało, że są razem. Jednak trzymali się dziwnie blisko razem.
Kiedy on cię obejmuje i przyciąga do siebie
Kiedy mówi słowa, które chciałaś usłyszeć [1]
Zauważyła, że jej się przygląda. Spłonęła delikatnym rumieńcem i uśmiechnęła się do niego, po czym wróciła do rozmowy. On spojrzał w okno. W życiu tak się nie czuł. To było dość dziwne uczucie. Potrzebował jej widoku codziennie. Od samego poznania wywarła na nim dziwne wrażenie. Jej oczy od razu zapadały w pamięć. Nie były ani zielone ani niebieskie. One były po prostu szare. Tak bardzo wyróżniała się wśród tłumu ludzi. Jay zamknął oczy, ale nawet gdy to zrobił widział ją. Zaklął w duchu. Nie mógł uwierzyć, że jakakolwiek kobieta jest w stanie coś takiego zrobić z mężczyzną takim jak on. Przecież to było coś niedorzecznego. Nie pojmował tego. W końcu zasnął. Obudził się kilka godzin później gdy mieli jakiś postój. Wyjrzał przez okno i zobaczył ją. Stała z boku i popijała wodę. Wiatr rozwiewał jej włosy. Patrzyła gdzieś w dal rozmarzonym wzrokiem. Jay wstał szybko ze swojego miejsca i wyszedł z auta. Podszedł do niej, ale go nie zauważyła. Dopiero po chwili wróciła do świata żywych. Gdy go ujrzała ponownie spłonęła rumieńcem, ale nie uciekła. Patrzyła w jego brązowe oczy. Miał wrażenie, że widzi w nich coś więcej niż tylko przyjaźń. Odnosił wrażenie, że wyczytuje z nich miłość. Uśmiechnęła się do niego. Zastanawiał się czy ona też wspomina ich pocałunek. Jej usta kusiły. Musiał całą siłą woli powstrzymać się przed tym by nie porwać jej w ramiona i nie całować jak szalony. Nagle dołączył do nich Izzy i wyjątkowy nastrój prysnął.
Co oddałbym, żeby móc dotknąć twoich włosów
Dotknąć twoich ust, objąć cię [1]
- Co tak milczycie? – spytał Amerykanin przyglądając się im uważnie.
- Zamyśliłam się – powiedziała Ade. – I nie zauważyłam Jay’a – tu skłamała i on dobrze o tym wiedział.
- A ja przed chwilą wstałem – stwierdził Khan. – Pójdę sobie po herbatę. Chcecie? – pokręcili przecząco głowami i odszedł.
            Zastanawiał się czemu skłamała. Przecież zauważyła go. Czyżby bała się zazdrości Izzy’ego, ale to by znaczyło, że są razem, a tego Jay nie mógł znieść. Pierwszy raz czuł w sobie taką zazdrość o kobietę. Wybierając w barze jakąkolwiek herbatę dostał jaśminową, a jej akurat nienawidził. Jednak ten zapach przypominał mu ich pocałunek. Ona sama używała perfum z nutką jaśminu. Jęknął załamany. Zakochał się. Po prostu. Tak normalnie w świecie zakochał się. Gdyby ktoś mu powiedział, że jego życie ulegnie zmianie przez Brytyjkę, która zacznie stawiać kroki w muzycznym świecie to wyśmiałby go. Jednak to była prawda. Wrócił do autokaru gdzie wszyscy już tylko na niego czekali. Zauważył, że Ade i Izzy zamienili się miejscami i teraz ona siedziała od okna. Zajęta notowaniem czegoś w notesie nawet nie rozejrzała się dookoła gdy autokar ruszył. Khan upił herbatę i wzdrygnął się. Nienawidził jaśminowej. Wiedział, że Ade też za nią nie przepada. To zadziwiające jak wiele rzeczy się o niej dowiedział tylko ją obserwując. Sam był zaskoczony. Dopił do końca herbatę i postanowił pójść w ślady towarzyszy i przespać się trochę. Czekała ich dziesięciogodzinna podróż do Kiel w Niemczech gdzie mieli zaplanowany kolejny koncert. Nie wiedział, że Ade nie spała i pisała właśnie jedną z najbardziej osobistych piosenek.
            Ade z kolei nie wiedziała, że nie jest jedyną osobą, która nie śpi. Izzy również nie spał. Wyczuwał, że z jego najlepszą przyjaciółką coś się dzieje od kilku dni. Zamilkła nie chciała z nimi tak żartować, a przy Jay’u udawała, że Brytyjczyk nie istnieje. Nie chciała też o tym z nim rozmawiać. Amerykanin doskonale wyczuł przyjaciela. Dużo wcześniej niż sam Khan doszedł do wniosku, że po prostu Jay zakochał się w Ade i bał się sam przed sobą do tego przyznać. Nie chciał również porozmawiać o tym z dredziarzem, który widział jak wybiegał z pokoju hotelowego Ade. Czuł, że coś między tą dwójką musiało się stać. Udając, że śpi, słyszał skrobanie długopisu Silver. Kobieta pisała jakąś piosenkę, bo co jakiś czas wystukiwała ten sam rytm. Miał ochotę pokręcić głową z niedowierzaniem jak dwoje ludzi potrafi sobie utrudniać życie. On sam czuł, że Ade jest mu bliska, ale jako przyjaciółka, a nie kobieta, z którą mógłby spędzić życie. Była wrażliwa i rozumiała jego rozterki o życiu, ale za spokojna. On potrzebował kogoś w stylu Patrici czy Ursuli, które po prostu tętniły życiem. Z kolei Adrianna potrzebowała kogoś w stylu Jay’a, kogoś kto rozumiałby jej potrzebę spokoju. Spod przymkniętych powiek spojrzał na przyjaciółkę, która właśnie uparcie wpatrywała się w szybę i szukała jakieś słowa w głowie. Na jej twarzy od razu dało się wyczytać zawód miłosny. Była czasami jak otwarta księga.
Potrafiła być łagodna, czuła i uległa, przekonał się, że ta sama kobieta potrafi być dla dwu różnych mężczyzn kimś innym. Zakochała się i jak gdyby schowała pazury, a utraciwszy dawny swój egoizm była teraz wzruszająco bezbronna, jak wszyscy, którzy kochają bardziej, niż są kochani. [2]
            Zastanawiał się czy do tej dwójki dotrze w końcu to co inni już widzieli. Te ukradkowe spojrzenia. Lekkie uśmiechy i marzenia na jawie. Wszystko wskazywało na jedno. Zakochali się w sobie. Byli jak dzieci we mgle. Nawet przyjaciółka Ade, uśmiechała się czasem pod nosem i z czułością gładziła śpiącego koło niej Chrisa. U tej dwójki też szło opornie. Izzy miał wrażenie, że wszędzie otacza go miłość, bo i Richie robił maślane oczy do rudowłosej tancerki. Jednak najbardziej martwił się o Ade. Patricia i Chris w końcu do siebie dojdą, bo ona jest dla niego idealna. Wyrwie go z bezpiecznej skorupy nieśmiałości. Ursula i Richie to były dwa chochliki, które były skore do robienia wszystkim żartów i prędzej niż później padną sobie w ramiona. Jednak Ade i Jay to już była inna półka. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dość wielką przeszkodą była dla nich różnica wieku. To były rozterki dwóch takich samych dusz. Chciał im pomóc ale wiedział, że nie może się w to wtrącać. Muszą sami do tego dojrzeć. Izzy w duchu śmiał się z tego jak Khan wyładowały na nim swoją zazdrość o Ade. Potem była mu już tylko żal samej dziewczyny, której zachowanie Brytyjczyka sprawiało ból. Już sam wolał walczyć z kumplem w tej nierównej walce niż widzieć jak Ade ma ochotę się rozpłakać. Na całe szczęście doszli do jakiegoś porozumienia. Miał tylko nadzieję, że to już prosta droga do ich wspólnego szczęścia.
            Późnym wieczorem zajechali do hoteli w Kiel. Mieli tu zostać dwa dni i potem pojechać do Hamburga. Powoli wychodzili z autokaru. Przed hotelem już stała cała grupa fanek. Khan westchnął. Czekała ich jeszcze chwila z autografami i zdjęciami. Nasunął na głowę czapkę i podszedł do tłumu fanek. Jako ostatnia wychodziła Ade. Zauważył ją kątem oka. W potarganych włosach i bez makijażu wyglądała tak bezbronnie. Nim weszła do hotelu rozmawiała o czymś z Chrisem i Richiem, po czym pokiwała tylko głową i coś jeszcze powiedziała i zniknęła w budynku.
- Za godzinę mamy być na basenie – powiedział Richie do Khana.
- Po co? – spytał Jay.
- Dziewczyny zaproponowały, że można by się trochę odprężyć nad basenem – odpowiedział i uśmiechnął się do jednej z fanek.
- Mają jeszcze siłę? – spytał zdziwiony Jay.
- Najwidoczniej – odpowiedział Richie ze śmiechem.
Ten Romeo krwawi
Ale nie widzisz jego krwi [1]
            W końcu weszli do hotelu. Dziewczyny akurat wychodziły z restauracji po zjedzonej kolacji. Śmiały się z czegoś głośno. Jay poczuł ciepło na sercu widząc roześmianą kobietę. Sądził, że to jest niemożliwe a jednak było. Ten śmiech był jak śpiew ptaków. Pobudzał do życia. Szybko jednak zmyły się do swoich pokoi, a ponowie poszli coś zjeść. Jay jakoś stracił ochotę na jedzenie, ale wmusił w siebie jakąś ciepłą zupę. Zgodnie z umową godzinę później wszyscy spotkali się na zamkniętym basenie. Mieli dwie godziny by zrelaksować się. Khan zaczął od przepłynięcia kilku długości basenu. To go relaksowało. Dzięki temu nie myślał o Ade i o tym, że powinien z nią porozmawiać o tym co się stało dwa dni temu. Powinien. Wiedział to, ale bał się, że ona powie iż dla niej to nic nie znaczyło. Nie chciał tego, dla niego to coś znaczyło tylko bał się to przed sobą przyznać. Postanowił chwilę odpocząć i zauważył Ade, która siedziała na leżaku i śmiała się z czegoś. Jako jedyna nie weszła do wody. Nawet nie podeszła do krawędzi basenu. Nie wiedział czemu. Był przekonana, że to ona zaproponowała te wygłupy w wodzie, ale w sumie podczas rozmowy ze Stringinim nie padło jej imię czy nazwisko, więc nie miał też pewności. Po chwili jednak zauważył, że dziewczyna owija się ręcznikiem i żegna z pozostałymi i wraca do pokoju.
- Boi się wody – nie wiadomo kiedy obok Jay’a pojawiła się blondynka.
- Patricia, wystraszyłaś mnie – powiedział ze śmiechem. – Boi się wody? – spytał dla pewności.
- Tak. Jak była młodsza to fala ją przykryła i od tego momentu unika basenów, jezior, mórz czy oceanów – wyjaśniła blondynka.
- To dlaczego tu przyszła?
- Chciała się dobrze bawić. I nie poszła od razu tylko po godzinie – nagle zostali ochlapani przez kogoś kto wskoczył jak szalony do wody. – Izzy niech ja cię dorwę! – krzyknęła Smith i zaczęła gonić Amerykanina w wodzie.
________________________________________________________________
[1] Bon Jovi – „Always”
[2] Pierre La Mure
________________________________________________________________
Coraz krótsze rozdziały mi się piszą. Postaram o poprawę, ale nie obiecuje. Muszę rozłożyć pomysły, żeby za trzy posty nie było, że w zasadzie pora kończyć pierwszy tom. 
Wyjątkowo z dedykacją dla Marty :*
Jeszcze z Włoch, 
Lady Spark 

PS Nienawidzę egzaminów, a facetów w obecnej chwili może pochłonąć piekło!