„Teraz stoję tu i ja jestem ciągle tą
samą dziewczyną. [2]”
15 luty 2006 r.
Siedziałam na czarnej skórzanej kanapie w białym pokoju i
czytałam książkę. Za kilka minut miałam spotkać się ze swoimi producentami i
menagerami. Mieli tylko skończyć jakąś ważną rozmowę z nowym zespołem i nagrać
jakąś piosenkę. Ludzie z Triple M Music odnaleźli mnie w tłumie dziewczyn,
które chodzą po całych Niemczech. Śpiewałam właśnie na jakimś festynie i gdy
skończyłam podeszło do mnie dwóch mężczyzn, którzy zaoferowali współpracę. Był
wtedy wrzesień 2005 roku. Wszystko potoczyło się w zaskakującym tempie.
Kontrakt, nagrywanie pierwszej płyty. Nie do końca wiedziałam co się dzieje. Na
szczęście była przy mnie moja rodzina, która wspierała każdy mój krok. Czujny
jak zawsze tata poprosił o sprawdzenie kontraktu swojego brata, który wyłapał
kilka niejasności. Dzięki temu mam chyba najbardziej elastyczny kontrakt w
dziejach całej muzyki. To moje teksty znajdują się na płycie, która za półtora
miesiąca ukaże się na sklepowych półkach, to ja sama dobieram sobie strój na
koncert. Otaczam się ludźmi, których znam i którym ufam. Tylko to się liczyło,
że byli ze mną ci, którzy od początku do końca wierzyli w mój sukces. Ja sama
nie wysyłałam żadnych płyt demo do wytwórni muzycznych. Dziewczyn jak ja w
Niemczech było miliony i wcale nie uważałam, że mój głos jest jakiś wyjątkowy.
Śpiewając, nie fałszowałam i to było najważniejsze dla organizatorów różnych
festynów. Dzięki takim występom udawało mi się czasem zaoszczędzić trochę centa
na własne wydatki i to się liczyło. Jednak gdy nadarzyła się okazja nie mogłam
jej odrzucić. Chciałam zaryzykować i zobaczyć jak to jest w wielkim świecie.
Nie
byłam wcale zdziwiona tym, że zespół jeszcze nie wyszedł z pomieszczenia.
Zazwyczaj Mark i Mike przetrzymywali swoich podopiecznych. Ja chociaż dzięki
ich ‘zasiedzeniu’ mogłam dłużej poczytać. W końcu jednak drzwi otworzyły się i
wyszedł z nich wysoki brunet, który na mój widok uśmiechnął się.
- Ade, wejdź proszę – powiedział i
poczekał, aż wstałam i spakowałam książkę do torby.
Weszłam
do średniej wielkości studia muzycznego, w którym stało już pięciu chłopaków, a
Mark rozmawiał z nimi. Gdy doszłam jeszcze ja do tego składu to zrobił się
lekki tłok. Uśmiechnęłam się delikatnie i poprawiłam kucyka. Za kilka dni
miałam ruszyć w swoją pierwszą trasę koncertową. Nie samodzielną, oczywiście.
Miałam być suportem przez jakimś zespołem. Od czegoś trzeba było zacząć.
- Wejdź proszę kabiny – usłyszałam
Mike’a, który cały czas się do mnie uśmiechał.
Bez
słowa sprzeciwu zrobiłam to o co mnie prosił. Odłożyłam swoją niebieską torebkę
z nadrukami na jakąś wieżę, która stała obok mnie i weszłam do pomieszczenia.
Poprawiłam beżowy sweterek i założyłam słuchawki na uszy. Nie do końca
wiedziałam, czemu piątka facetów ma słuchać tego jak śpiewam. Trochę mnie to
krępowało. Nie miałam jeszcze za sobą swojego pierwszego wielkiego występu,
więc obecność więcej niż trzech osób, które już dobrze znałam powodowała tremę.
- Ade, zaśpiewasz swój pierwszy singiel?
– usłyszałam głos Mark’a.
- Spoks – odpowiedziałam. Usłyszałam
pierwsze nuty i zaczęłam śpiewać: Guess
this means you're sorry… You're
standing at my door… My life would suck without you… [1]
Nagle
czas, czuję go jak wiatr
To
zmienia wszystko gdzie się ruszę
Ja
tylko próbuję się wpasować
Teraz
stoję tu
I
ja jestem ciągle ta samą dziewczyną
Podążam
za sercem
W
tym zdumiewająco szalonym świecie. [2]
W
śpiew wkładałam całe swoje serce. Na początku pamiętałam o tym, że słucha mnie
pięciu obcych facetów, ale im dalej śpiewałam tym po prostu oni stawali mi się
coraz bardziej obojętni. Gdy tylko zaczynałam cokolwiek nucić cały świat tracił
dla mnie znaczenie. Mogłam tak całą wieczność. Dopiero gdy mój świat zaczął
stawać na głowie zrozumiałam, że chce to robić, bo lubię i mogę sprawić innym
przyjemność. Wiele osób z moich przyjaciół stało się wrogami. Starałam się nie
przejmować tym i unikać tych, którzy teraz chcieli wbić mi nóż w plecy. To było
moje życie i tylko ja mogłam je przeżyć tak jak chciałam. Najważniejsze było
dla mnie, że była ze mną moja rodzina i najlepsza przyjaciółka Patricia. To ona
miała podczas mojej trasy koncertowej odpowiadać za mój makijaż i fryzury.
Miała do tego rękę dziewczyna i ufałam jej pod każdym względem. Nigdy mnie nie
zawiodła, a mojej mamie kamień spadł z serca, że nie będę sama.
Tę
piosenkę napisałam bardzo dawno temu. Pod wpływem jakiegoś impulsu. Miałam
wtedy bardzo dobry humor i postanowiłam przelać to na papier. Początkowo
chciałam żeby to była piosenka o przyjaźni, ale gdy zaczęłam coś brzdąkać na
gitarze słowa same zaczęły zalewać moją głowę. Oczywiście w wytwórnia pomogła
mi z melodią, dodali inne instrumenty. Jednak tekst został niezmieniony.
Właśnie to był warunek kontraktu, który wynegocjował mój wujek. Już na samym
początku panowie z wytwórni obiecali mi, że będę mogła nagrywać piosenki z
własnymi słowami i muzyką. Jednak gdy wujek zaczął przeglądać kontrakt okazało
się, że niczego takie tam nie ma. Była za to cała masa innych klauzul, która
strasznie ograniczała mnie nie tylko służbowo, ale i prywatnie. Wujek od kilku
lat zajmuje się właśnie kontraktami gwiazd i nie raz i nie dwa miał styczność z
czymś takim. Brat taty urzędował głównie w Wielkiej Brytani, ale gdy poprosiłam
go o pomoc od razu się zgodził. Otwarcie powiedziałam, że to nie są warunki o
jakich rozmawialiśmy i jeśli chociaż w połowie nie zostaną one zmienione to ja
rezygnuje, bo nie zatracę sama siebie dla kariery. Musiałam starać chronić
siebie. W domu wuja często słyszałam opowieści o tym jak młode gwiazdy staczają
się na dno. Moja rodzina też się tego obawiała, jednak ja wiedziałam jaką chce
muzykę tworzyć i w którą stronę chcę iść. Na dodatek przemawiał za mną fakt, że
gdybym nie zaczęła śpiewać zawodowo, zawsze mogłam wrócić na studia medyczne i
kontynuować naukę. Zawsze miałam wyjście i alternatywę.
- My
life would suck without you… [1] – zakończyłam piosenkę.
- Chodź do nas – usłyszałam.
Odwiesiłam
słuchawki i wyszłam z kabiny. Dopiero gdy wyszłam przypomniałam sobie, że stało
tam przecież pięciu obcych mężczyzn, którzy słuchali mojego zawodzenia.
Spłonęłam rumieńcem, by go ukryć schyliłam się i udałam, że muszę zawiązać
botka. Gdy poczułam już, że moja twarz nabiera normalnego koloru podniosłam się
i poprawiłam spodnie. Na twarz przywołałam lekki uśmiech i spojrzałam pytająco
na producentów.
- Ade, chcemy ci przedstawić zespół przed
którym będziesz grała.
- Spoko – odpowiedziałam i posłałam
chłopakom uśmiech.
- Oni sami przed chwilą, dosłownie przed
chwilą, zdobyli sławę i uważamy, że to dobry pomysł, żeby cię wypromować
szerszej widowni. Na razie tylko w Niemczech, ale uważamy, że za kilka miesięcy
rozwiniesz skrzydła dalej – powiedział Mike, a ja usiadłam na krześle, które
podał mi jeden z piątki.
- A kiedy to się wszystko zaczyna? –
spytałam.
- Za tydzień wypuszczamy teledysk do
singla. Wtedy dasz również pierwszy wywiad, a wieczorem koncert – odpowiedział
Mark.
- Panowie jak już wiecie to jest Ade i
będzie z wam towarzyszyła.
- Ale sama się mogę przedstawić –
powiedziałam.
Wstałam
i podałam ręką jednemu z dwóch blondynów.
- Adrianna, ale mówicie Ade – rzekłam.
- Chris, miło cię poznać.
Następny
był niewysoki mężczyzna z dredami oraz masą kolczyków i kilkoma tatuażami.
- Kłaniam się nisko, Izzy – usłyszałam.
- Już cię lubię – powiedziałam ze
śmiechem.
- Z wzajemnością – odpowiedział, a ja
posłałam mu perskie oko.
Gdy
już formalności mieliśmy za sobą mogłam wrócić do swojego mieszkania i zacząć
się powoli pakować.
Życie
czasami nas zaskakuje, a ja tego dnia siedząc na kanapie i Triple M Music nie
wiedziałam jeszcze co ono dla mnie ma.
Przeznaczenie
zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą
losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy
nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć. [3]
_____________________________________________________________
[1] Tłumaczenie : To chyba znaczy, że jest Ci przykro. Stoisz w moich drzwiach…
Moje
życie było by do niczego bez Ciebie
Oryginalne wykonanie: Kelly Clarkson
[2] Ashley Tisdale – Suddenly
[3]
Carlos Ruíz Zafón
_______________________________________________________________
Wow. Wracam do korzeni. Wracam do
początków. Może to szaleństwo, ale od pewnego czasu nie mogę spokojnie spać by
nie myśleć o tej historii. Dojrzewała ona we mnie od dawna. Jednak teraz wiem, że
czas na nią.
Nawet gdybym miała pisać dla jednej
osoby, którą z pewnością będzie Tea,
to zrobię to. Dociągnę to do końca. Od pierwszej litery do ostatniej kropki.
Muszę. Czas na powrót do korzeni.
Teksty piosenek, które będzie śpiewała
Ade, będę dawała Wam po angielsku, a w przypisie ich tłumaczenie i oryginalnego
wykonawcę.
Poznajcie Ade i zespół, od którego
wszystko się zaczęło.
Zawsze Wasza
Lady Spark
Nie tylko Tea będzie to czyta, bo ja też ;) Sprawiłaś mi wielką niespodziankę tą historią i prawie poryczałam się ze szczęścia. US5 to jest mój ukochany zespół, pomimo iż już nie istnieją. Sama też o nich zaczynałam pisać, więc tym bardziej cieszę się, że publikujesz tę historię ;) I jestem mega szczęśliwa z tego powodu :D:D
OdpowiedzUsuńO mamuniu :* Dziękuję Ci :* za te słowa! Taki powrót do korzeni t jest to czego potrzebuje ;).
UsuńJak ja kocham Twoje korzenie! Uwielbiam je! Przypominają mi się stare dobre czasy, wyczekiwanie na nowe single, nowe wydania Bravo i kupowanie ich dla chociażby jednego, malutkiego zdjęcia. No i przede wszystkim wszystkie te okazje, w których US5 dokopywało TokioŚmotel! O tak, to były piękne czasy! No i w końcu, gdyby nie US5 nie dowiedziałybyśmy się, że jesteśmy siostrami! :D
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja już uwielbiam to opowiadanie, każdą linijkę, każde zdanie, każde słowo! A Ty mi każesz czekać do 23 listopada! :( Może, jednak będzie wcześniej, plosie! :D
Bużka :*
Ty kochasz wszystko na co ja nie wpadnę, więc nie wiem czy jesteś obiektywna! :P
UsuńJestem najbardziej obiektywną osobą jaką znasz! :D
UsuńChyba najmniej obiektywną osobą jaką znam - chciałaś powiedzieć ;P
UsuńWiesz, że się ucieszyłam, więc potwierdzam piśmiennie :) To korzenie wielu z nas, w tym moje. Z pewnością nie pisałabym opowiadań, gdyby nie ci panowie :) Dlatego z wielką chęcią będę tu wpadać, bo się stęskniłam ;)
OdpowiedzUsuńAde ma facetów do wyboru do koloru ;) Jeśli nie zgadłam wybranka, to poczekam na rozjaśnienie :) Ciekawie się zaczyna :D Nie zabieraj mi Rycha :D
Pozdrawiam