„Każdy przecież początek to tylko ciąg
dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie. [4]”
21
luty 2006 r.
- Pat, ja wychodzę! – krzyknęłam z
przedpokoju, gdy zakładałam granatowe, zamszowe botki.
- A gdzie to pędzisz? – blondynka
wyjrzała z kuchni.
- Do rodziców na kolację. Jutro zaczynamy
trasę i życie w tym całym wielkim świecie, więc chcą zjeść ze mną normalną
kolację bez potrzeby zapisywania się w kalendarz – powiedziałam ze śmiechem i
szafki wyjęłam fioletowy płaszcz w kratkę, który założyłam.
- No rozumiem. Moi gdzieś wyjechali, więc
muszą się obejść bez tego. Miłej kolacji z rodzinką.
- Dzięki – odpowiedziałam i wyszłam z
mieszkania.
Zbiegłam po schodach i dotarłam do
auta. Było zimno, ale nie padał śnieg. Już za kilka tygodni miała zawitać do
Berlina wiosna. W trakcie tej pory roku wszystko budziło się do życia. Wszystko
się zmieniało dookoła nas. W moim życiu też nastała wiosna. Nagle wszystko
zaczęło kręcić się wokół muzyki. Nie żałowałam tego. Bałam się tylko, że stracę
przez to dobry kontakt z rodziną. Moi rodzice byli wyrozumiali, ale bałam się,
że nagły atak mediów może źle się odbić na naszych relacjach. Miałam w
posiadaniu jeszcze dwóch starszych braci, którzy byli bliźniakami. Alexander i
Dominic byli starsi ode mnie o pięć lat. Podobnie jak ja urodzili się w
Londynie. Nie byli wcale do siebie podobni z charakteru. Alexander należał do
ludzi, których wszędzie było pełno i co tydzień gdzieś imprezował. Z kolei
Dominic był bardziej stonowany i poważny. Miał założoną już rodzinę i był z
tego niezmiernie dumny. Mimo, że tak bardzo się różnili od siebie to oddaliby
za siebie życie gdyby nastała tak potrzeba. Ja z kolei byłam młodszą,
upierdliwą siostrą, którą należało tolerować z powodu więzów krwi, a przynajmniej
tak było gdy przeprowadziliśmy się do Berlina. Z czasem różnica wieku stała się
mało zauważalna i tworzyliśmy całkiem zgrane trio. Byliśmy po prostu zwykłym
rodzeństwem, które miało swoje za uszami i często się kłóciło, ale takie były
właśnie uroki. Berlin był miastem, które uwielbiało się korkować. Nie było dnia
żebym nie władowała się w żaden korek. Po piętnastu minutach udało mi się
skręcić w uliczkę, dzięki której mogłam pojechać krótszą trasą do rodziców. Po
trzydziestu minutach dotarłam pod dom rodziców. Wcześniej mieszkali tu moi
dziadkowie, jednak od kilku lat już nie żyli. Zginęli w wypadku samochodowym.
Był to straszny karambol na autostradzie w Niemczech. Mama długo nie mogła
dojść do siebie. Wyrzucała sobie, że spędzała z nimi za mało czasu. Najpierw
pięć lat studiów w Londynie, a potem założenie tam rodziny i próba odnalezienia
się w tamtejszej rzeczywistości. Po powrocie do Berlina nie wiele się zmieniło.
Mama poświęciła się głównie mnie i moim braciom, żebyśmy jak najmniej odczuli
skutki przeprowadzki do nowego państwa. Ja jednak sądzę, że dziadkowie nie
mieli tego mamie za złe. Cieszyli się, że była szczęśliwa i spełniała się
zawodowo oraz prywatnie. Życie jest po prostu kruche i nie doceniamy go tak
naprawdę. Wydaje nam się, że jesteśmy niezniszczalni.
Zaparkowałam
samochód na chodniku przed domem i wysiadłam. Z domu dobiegło mnie wesołe
szczekanie psa. Hera miała już sześć lat i była traktowana przez moich rodziców
jak dziecko. Z uśmiechem na ustach podeszłam do drzwi domu i zapukałam do nich.
Otworzyła mi kobieta w średnim wieku, która uśmiechnęła się gdy mnie zobaczyła.
Natychmiast zatonęłam w matczynych objęciach. Od razu przypomniały mi się czasy
dzieciństwa, kiedy to gdy tylko bracia zrobili mi coś złego i biegłam do niej,
a ona przytulała mnie w ten sam sposób. Ostatnio w zasadzie wcale do nich nie
wpadałam. Cały swój czas poświęcałam albumowi, potem kręcony był teledysk.
Wszystko skumulowało się w jednym okresie czasu. Czułam, że nawaliłam. Czułam,
że nie dałam rady być jednocześnie dobrą córką i piosenkarką. Nie chciałam
stracić rodziców, ale realizowanie swojego marzenia było tak blisko. Mama
spojrzała na mnie i wiedziałam, że wcale nie jest zła, że cieszy z mojego
szczęścia. Patrzyła na mnie dokładnie
tak samo jak zawsze patrzyła na nią jej mama. Ze zrozumieniem i wieczną
miłością jaką może znać tylko matka.
- Idź do salonu. Zaraz będzie obiad –
usłyszałam.
- Dobrze.
W
salonie była reszta rodziny. Tata czytał jakąś gazetę, a moi bracia jak zwykle
rywalizowali w jakieś grze na konsoli. Żona Dominica patrzyła na niego z
politowaniem, a nowa dziewczyna Alexandra nie do końca wiedziała co się dzieje
– chyba pierwszy raz była świadkiem takiej sytuacji.
- Ade – zauważyła mnie Zara i podeszła do
mnie. – Dawno cię tu nie było – usłyszałam od niej.
- No jakoś tak wyszło – odpowiedziałam. –
Cześć tato – rzekłam gdy z kolei to ojciec postanowił się ze mną przywitać.
Zawsze
chciałam znaleźć sobie mężczyznę, który będzie chociaż w połowie taki jak mój
tata, czyli oddany przede wszystkim rodzinie, a potem dopiero pracy. Tata
zawsze gdy patrzył na mamę to widać było, że dalej dla niego jest
najpiękniejszą kobietą na świecie. Chyba nigdy nie miał myśli o tym by ją
zdradzić. Był budowlańcem. Gdy przyjechaliśmy do Berlina by tu otworzyć oddział
jego firmy nawet nie było mowy o tym, żeby zostać tu na stałe. Plany początkowe
to był rok lub dwa. Dopiero po połączeniu sił z rodzicami Patrici wszystko się
zmieniło. Przez pierwsze dwa lata chodziłam do szkoły, gdzie mówiono głównie po
angielsku. Chodziła tam również blondynka, ale do innej klasy, więc dopiero
dzięki naszym ojcom zaczęłyśmy się przyjaźnić. Mimo, że mieszkałam w Niemczech
od dziewięciu lat i jako córka Niemki posiadałam obywatelstwo tego kraju to nie
pisałam piosenek w tym języku. Nie umiałam. Próbowałam, ale nie umiałam.
Zdecydowanie lepiej się czułam kiedy mówiłam i pisałam po angielsku. Dlatego
gdy podczas mojego pierwsze spotkania z US5 Mark i Mike zaczęli do mnie mówić
po angielsku nie oponowałam. Tata uśmiechnął się do mnie i pokazał kciuki do
góry co znaczyło, że jutro wszystko będzie dobrze.
Kto
wybaczał mi każdą złość, każdy błąd
Gdy
kryłam wielkie łzy w domu najmniejszy kąt
Co
wieczór obraz ten kołysze mnie do snu
Tata
młody jak maj i mama wśród bzu. [1]
- To już jutro – powiedziałam.
- Będzie wszystko dobrze – usłyszałam od
Alexandra, który ściągnął mi gumkę z włosów.
- Matko czy twoja dziewczyna wie, że
jesteś nieprzystosowany do życia w rodzinie? – spytałam ze śmiechem.
- Obawiam się, że nie – powiedział
Dominic i objął w pasie Zarę.
- A tak w ogóle to Ade jestem –
powiedziałam i podałam brunetce rękę.
- Violetta – szepnęła nieśmiało.
Czas w rodzinnym towarzystwie
zleciał bardzo szybko. Do domu wróciłam około północy, co było dość nieodpowiedzialne
z mojej strony. Z samego rana mieli przyjechać po mnie Mark i Mike i zawieźć do
porannego programu w RTL, gdzie miał zostać przeprowadzony ze mną pierwszy
wywiad. Po puszczeniu singla w radio ludzie zaczęli się mną interesować. Każdy
chciał wiedzieć kim jestem, jak wyglądam, ile mam lat itp. Już następnego dnia
mieli wszystko wiedzieć.
22
luty 2006 r.
- No wyglądasz olśniewająco –
powiedziała Patricia, gdy już skończyła spryskiwać moje włosy kolejnym litrem
lakieru.
- Możliwe – zgodziłam się z nią i
spojrzałam w lustro.
Blondynka
znała się na tym co robiła. Włosy ułożyła mi delikatne loki, a oczy podkreśliła
tylko tuszem do rzęs, którego nałożyła chyba z tonę. Nie wspomniałam o
kilogramach podkładu. Efekt był chyba jednak zamierzony. Wyglądałam jak
dziewczyna z sąsiedztwa. Miałam na sobie czarną, kopertową bluzkę z dużym
dekoltem (nie do końca byłam pewna czy takie noszą dziewczyny z sąsiedztwa, ale
Amerykanka się uparła), bluzka miała z boku klamrę, a rękawy były ¾. Do tego
ciemne jeansy oraz czarne oficerki. Biżuterię ograniczyłyśmy tylko do złotego
łańcuszka z przywieszką w kształcie kokardki. Całość dopełniał czarno – beżowy
szalik. Faktycznie wyglądałam dobrze. Bałam się jednak, że coś pójdzie nie tak,
że widzowie odbiorą mnie jak niepewną siebie dziewczynę, jak kogoś obcego. Nie
chciałam na swój pierwszy wywiad zakładać nie wiadomo czego. Chciałam wyglądać
normalnie i Mark oraz Mike przyznali mi rację. Styl na dziewczynę z sąsiedztwa
doskonale mi pasował. Ja zresztą nigdy nie lubiłam się wyróżniać Zawsze
ubierałam się w sposób modny, ale jednocześnie nie krzykliwy. Czuła, że za
chwilę ze zdenerwowania wyjdzie z siebie i stanie obok.
- No już nie denerwuj się. Wszystko
będzie dobrze. Będę stała tuż za kamerzystą i dodawała ci otuchy. Nie bój się –
powiedziała Pati i przytuliła mnie do siebie.
Kochałam
tę wariatkę jak rodzoną siostrę. Była moją najlepszą przyjaciółką i nie
wyobrażałam sobie, żeby ten stan rzeczy mógł się kiedykolwiek zmienić. Byłyśmy
ze sobą bardzo blisko. Głównie dlatego zamieszkałyśmy razem oraz miała mnie
wspierać w trasie. Ufałam jej jak nikomu innemu. Znała wszystkie moje
tajemnice, a ja jej. Gdyby nie ona to najprawdopodobniej nie byłoby tej płyty i
tego całego zamieszania.
Niebo zsyła nam przyjaźń po to, żebyśmy mogli się
wypowiedzieć i pozbyć tajemnic, które nas gnębią. [2]
- Chodź już. Mark i Mike
zaraz będą na dole – usłyszałam głos przyjaciółki.
Wzięłam
od niej kurtkę, którą mi podawała i założyłam. Patricia ubrała się w czarne
lateksowe spodnie rurki, szarą bluzkę, która miała asymetryczne wcięcia i
brązowe botki na koturnie, które były wiązane z przodu. Sama ubrała swój
płaszcz i wyszłyśmy z mieszkania. Blondynka, która miała głowę na karku
pamiętała, żeby zamknąć drzwi, bo ja o tym zupełnie zapomniałam. Na dole długo
nie czekałyśmy na moich menagerów. Wsiadłyśmy do czarnego audi. Mark i Mike
siedzieli z przodu, pierwszy z nich prowadził. Z tyłu siedział również Izzy.
- A on co tu robi? – spytałam, gdy
usiadłam pomiędzy Patricią, a chłopakiem.
- Robię za grupę wsparcia – odpowiedział.
– Izzy jestem – przedstawił się blondynce.
- Patricia – rzekła dziewczyna.
- Grupę wsparcia? – spytałam zdziwiona.
- Mark i Mike pomyśleli, że dobrze będzie
jak ktoś ci powie jak to jest gdy udzielasz pierwszego wywiadu – wyjaśnił.
- Będziemy razem z tobą, ale to na tobie
będzie skupiała się cała uwaga. Ty będziesz w centrum kamery – dodał Mike i
skręcił w lewo.
Im
więcej mi o tym mówili tym czułam się bardziej spięta. Było mi niewyobrażalnie
gorąco, dlatego ściągnęłam kurtkę. Nie wiele to pomogło. Bałam się, że za
chwile spłynie mi cały makijaż. Trema zżerała mnie od środka i nie mogłam nic
na to poradzić. Zastanawiałam się jak wyduszę z siebie jakiekolwiek słowo
podczas wywiadu, skoro w gardle mam totalną pustynie, która nie wiedziała co to
woda. W głowie zaczęło mi się kręcić, a wczorajsza kolacja z rodzicami zaczęła
przewracać się niebezpiecznie w żołądku. To był mój ostatni posiłek jaki
jadłam. Nie byłam w stanie zjeść śniadania. Udało mi się wypić tylko trzy łyki
bardzo słodkiej herbaty, a w zasadzie to wmusiła je we mnie Patricia.
Stwierdziła, że i tak jestem blada jak ściana, więc może chociaż trochę słodkiego
napoju przywróci mi kolor na twarzy. Jak sądzę nie wiele to dało – domyślam się
po tej tonie podkładu i pudru jaki mi nałożyła. Obawiałam się, że przed
koncertem będzie to ze mnie zeskrobywała szpachelką. Czterdzieści pięć minut
później byliśmy pod budynkiem, gdzie był kręcony program śniadaniowy. Nogi
miałam jak z waty. Cieszyłam się, że nie założyłam butów na obcasie, bo pewnie
nie uszłabym nawet kroku bez upadku. Stałam jak wryta. Dopiero, gdy Izzy
popchnął mnie do przodu zaczęłam iść. Przełknęłam głośno ślinę i rozejrzałam
się dookoła. Doskonale znałam każdy zakątek Berlina, ale wtedy miałam wrażenie,
że jestem na zupełnie innej planecie. Nie poznawałam tego miejsca. Czułam się
obco. Weszliśmy do wysokiego budynku. Bez słowa skierowałam się za menagerami
do windy. Panowała grobowa cisza.
- Dobra słuchaj, wiem, że się denerwujesz
– ciszę przerwał Izzy.
- Yhym – przytaknęłam.
- Znam to uczucie, bo kilka miesięcy temu
sam nie wiedziałem jak dam sobie radę z jakimś tam dziennikarzem. Dużo pomógł
mi mój charakter, ale ty raczej nie jesteś taką zwariowaną osobą.
- No co ty nie powiesz Wujku Dobra Rado –
powiedziała z ironią Patricia.
- Pat… - powiedziałam i wzniosłam oczy ku
sufitowi.
- Najlepiej to nie patrz cały czas na
dziennikarzy. Znajdź sobie jakiś punkt za kamerą, będzie to wtedy wyglądało
jakbyś mówiła do widzów. Ja będę stał za kamerą i dodawał ci otuchy no i będę
robił głupie miny. Zobaczysz najgorsze są pierwsze trzy minuty.
- Już dawno pierwsze trzy minuty mam za
sobą i wcale nie jest mi lepiej – powiedziałam.
- Pierwsze trzy minuty wywiadu, maleńka.
Nie bój się. Nim się zorientujesz będzie po wszystkim – rzekł i objął mnie
pocieszająco ramieniem.
- Ade, dobrze wyglądasz. Jak normalna
dziewczyna. Taki efekt chcieliśmy osiągnąć. Patricia, dobra robota – powiedział
Mark, oceniając mój wygląd.
- Dzięki – rzekła blondynka.
W
końcu wysiedliśmy z windy. Byliśmy na długim korytarzu.
- No jesteście. Za pół godziny zaczynamy.
Torian Keller, miło mi – przedstawił nam się średniego wzrostu mężczyzna o
blond włosach i niebieskich oczach.
- To jest właśnie Ade, a to jej
wizażystka Patricia, a Izzy’ego poznałeś kilka miesięcy temu – powiedział Mark.
- Ade to nasza nowa gwiazda. Coś mi mówi,
że już za kilka dni jej teledysk będzie jednym z pierwszych – dodał Mark.
- Nie wątpię. Zawsze macie nosa do
gwiazd.
Milczałam.
Nie wiedziałam co mówić. Wszystko działo się za szybko. Cały czas miałam ochotę
odwrócić się w stronę windy i uciec. Było jednak za późno, a na dodatek za mną
stał Izzy, który chyba wyczuwał moje intencje. Torian zaprowadził nas do
poczekalni i podał po szklance wody. Przyjęłam ją z wielka ulgą. Upiłam duży
łyk i poczułam się troszeczkę rozluźniona. Dalej jednak byłam przerażona tym
całym zamieszaniem jakie panowało wokół mojej osoby. Zaraz obsiadły mnie
makijażystki, ale gdy tylko zobaczyły,
że nie mają nic do zrobienia, odeszły ze zbolałą miną. Z kolei Pati triumfowała
i było to widać po jej minie. Nigdy nie lubiła gdy ktoś poprawiał jej pracę.
Pokiwałam z niedowierzaniem głową. Blondynka nie była osobą łatwą. Jak na
Amerykankę przystało była bardzo pewna siebie. Urodziła się w słonecznej w Los
Angeles i była otoczona gwiazdami przechadzającymi się obok niej, więc dla niej
to wszystko było normalne. Dla mnie jednak nie. Bałam się, że nigdy nie
przyzwyczaję się do tego. W końcu nadszedł mój czas. Razem z Markiem i Mikem
usiadłam na sofie i czekałam, aż wejdziemy na wizję. Izzy stał dokładnie tam
gdzie mówił, za kamerą i właśnie pokazał mi uniesione do góry kciuki, Pati to
samo i uśmiechnęła się szeroko. Wzięłam głęboki oddech i przywołałam na twarz
delikatny grymas zadowolenia. Podszedł do mnie mężczyzna, który podpiął mi
mikrofon.
- Witamy po przerwie. Na naszej kanapie
siedzą dobrze znani goście czyli Mikie Michaels i Mark Doller, a między nimi
dziewczyna o której wygląd pytają już tysiące ludzi w Niemczech. Witaj Ade –
usłyszałam głos prezenterki i dotarło do mnie, że właśnie wszystko się zaczęło.
Spojrzałam
na Izzy’ego i ten kazał mi wziąć głęboki wdech.
Nagle
ja, jestem na froncie świateł
Wszystko,
ja czuję
Strach
i piękno o tej samej porze
I
każdego dnia, ja próbuję tylko oddychać
Chcę
pokazać całemu światu
Prawdę
wewnątrz mnie. [3]
Zrobiłam tak jak mi kazał.
- Dzień dobry – powiedziałam i
uśmiechnęłam się.
- Nie wiem czy wiesz, ale twój singiel ma
dopiero dwa tygodnie, a już zrobił wielką furorę. Spodziewałaś się tego? –
usłyszałam głos partnera prezenterki.
- I tak i nie. Sama nie wiem, nawet czego
oczekiwałam. Jednak chyba bardziej byłam przygotowana na to, że przejdzie bez
echa.
- Byłaś nastawiona bardzo pesymistycznie.
- To nie tak, że pesymistycznie, po
prostu nie oczekiwałam wielkiego sukcesu. Cieszył mnie każdy pozytywny
komentarz, który przeczytałam na jego temat.
- Ade, jest bardzo nieśmiałą osobą.
Początkowo nawet nie chciała słyszeć o tym, żeby nagrać piosenkę, a co dopiero
płytę. Jednak udało nam się ją przekonać, że taki głos jak jej nie może się
zmarnować – powiedział Mark.
- Właśnie, panowie, macie za sobą spory
sukces. Jesteście współautorami zespołu US5, czy nie boicie się, że tej
dziewczynie się nie uda? – spytała blondynka.
- Ale ona już odniosła sukces. Singiel
wspiął się na szczyt list przebojów. Dziś premiera teledysku. To już jest
sukces – powiedział Mike.
Rozmowa
była dość długa. Po dwóch kolejnych pytaniach moje nerwy odeszły w niepamięć, a
ja mogłam spokojnie skoncentrować się na pytaniach. W tle widziałam Izzy’ego,
który robił jakieś głupie miny, które cały czas powodowały uśmiech na mojej
twarzy.
- Ade, powiedz kto jest autorem piosenek,
na twojej debiutanckiej płycie?
- Sama napisałam każdą piosenkę. Każde
słowo, które tam się znalazło jest cząstką mnie. Ta płyta od początku do końca
określa mnie jako osobę. Chciałam żeby ludzie przez moje teksty poznali mnie i
moje myśli, marzenia i wspomnienia.
- To bardzo odważny krok. Nie wiele
młodych gwiazd decyduje się na śpiewanie swoich piosenek. Pozwoliliście na to
bez żadnego problemu? – spytał prezenter.
- Na początku mieliśmy małe obiekcje i
chcieliśmy jej to wybić z głowy, ale gdy pokazała nam swoje utwory to wtedy
zrozumieliśmy, że tej dziewczyny nie można zmieniać, trzeba jej po prostu pomóc
– powiedział Mikie.
- Czyli dajecie jej dowolność w tworzeniu
piosenek?
- Zdecydowanie tak. Zresztą cały pomysł
na trasę koncertową to jest w zasadzie połączenie naszych pomysłów z jej. Ade,
może wygląda na nieśmiałą, ale gdy ją się bliżej pozna to wtedy wie się, że jej
pomysły nie znają końca.
- Dziś dajesz swój pierwszy koncert. Co
czujesz?
- Denerwuje się – powiedziałam ze
śmiechem. – Czuję się zestresowana i nawet nie wiem czego mam się spodziewać.
Występowanie na różnych uroczystościach to nie to samo co koncert przed halą
pełną ludzi, którzy czekają na rozpoczęcie show przez swój ukochany boysband –
powiedziałam.
Pytania
były zadawane jeszcze przez dobre dziesięć minut. Pytano mnie o wszystko. O to
co robiłam nim zaczęłam śpiewać, o najbliższych. Starałam się nie przekraczać
pewnej sfery prywatności, która zarezerwowana jest tylko dla mnie i dla moich
najbliższych. Gdy wywiad dobiegł końca, puszczono teledysk, a nam pozwolono
zejść z ognia kamer. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się dredziarzowi na
szyję.
- Byłaś genialna! Cudowna! Mówiłem, że
dasz radę – powiedział ze śmiechem i podniósł mnie do góry.
-Dzięki Pat, że byłaś ze mną – to jej
następnie rzuciłam się na szyję. – Matko jak dobrze, że to koniec.
- O nie moja droga – powiedział Mark. –
To dopiero początek.
Każdy
przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w
połowie. [4]
_________________________________________________________
[1]
Urszula Sipińska –
„Cudownych rodziców mam”
[2] Antoni Czechow
[3] Ashley Tisdale – „Suddenly”
[4]
Wisława Szymborska
_____________________________________________________________
Pierwsza część rozdziału taka trochę
słaba, bo pisałam ją po trzech godzinach filozofii, z bolącym gardłem,
zapchanym nosem oraz początkującym kaszlem – nic mnie bardziej nie dobiło niż
trzy godziny filozofii z profesorem, którego kompletnie nie rozumiem i który myśli
szybciej niż mówi i z tego powodu nie kończy zdań. Bossssko. Już widzę sesję.
Druga część zdecydowanie lepiej mi
poszła. No może z wyjątkiem wywiadu. Staram się jak tylko mogę ograniczać
dialogi, bardziej chce skupić się na opisach – są jednak momenty (takie jak ten
wywiad) gdzie dialog jest wręcz rzeczą niezbędną, więc mam nadzieje, że nie
będzie Wam to przeszkadzało. Rozdział ma 8 stron… jestem przerażona jego
długością. Mam nadzieję, że dotrzecie bez problemu do końca i nie będziecie
mieli ochoty mnie za to zabić.
Dziękuję za każde dobre słowo. Nawet nie
wiecie ile to dla mnie znaczy.
Korzystając z okazji chcę Wam życzyć zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, oraz tego byście zawsze spędzali je w rodzinnej atmosferze i przy akompaniamencie przepięknych polskich kolęd. Karpia bogatego i prezentów bez ości! :)
Korzystając z okazji chcę Wam życzyć zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, oraz tego byście zawsze spędzali je w rodzinnej atmosferze i przy akompaniamencie przepięknych polskich kolęd. Karpia bogatego i prezentów bez ości! :)
Lady Spark