„ I wszystkie moje samotne przyjaciółki
są zazdrosne. [2]”
12
marca 2006 r.
Czułam się oszołomiona. Ten cały wielki świat, w który
weszłam cały czas mnie zaskakiwał. Mogłam jednak liczyć cały czas na chłopaków,
co dodawało mi otuchy. Brakowało mi Patrici, ale nie mogłam jej ze sobą wziąć. Ona
była tylko zaściankową postacią mojej kariery. Tak naprawdę to wszyscy o niej
wiedzieli, ale tak na serio to nikt nie znał jej imienia. Była po prostu moim
sztabem i miała swoje określone zadania. Panowie co chwila ze mną rozmawiali i
nie zostawiali mnie nawet na chwilę samą. Nawet Chris, który zazwyczaj
zachowywał się przy mnie tak jakby połknął własny język dawał mi jakieś rady.
Blondyn był uroczy, gdy nieśmiało i dość nieudolnie próbował mi dać wskazówkę.
Odwdzięczałam się jednak uśmiechem. Starałam się go nie odstraszyć swoją
otwartością. Chris był jak jajko. Trzeba było uważać na każdy gest i ruch, bo
bardzo łatwo było go zranić. Dziwiłam się czemu to właśnie Stringini był
uważany za tego słabszego psychicznie. Richie był odporniejszy. Potrafił to
wszystko znieść lepiej niż Watrin. Zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkiem
nie był chwyt marketingowy producentów i menagerów.
Sączyłam
delikatnie szampana. Nigdy nie przepadałam za alkoholem. Zazwyczaj unikałam go jak
ognia. Tego dnia jednak pomógł mi trochę pozbyć się nerwów. Nie byłam pijana,
co najwyżej lekko wstawiona. Czułam przyjemny szum w głowie, ale poprawnie
artykułowałam każde słowo. No może śmiałam się odrobinę za głośno, ale nikt nie
zwrócił na to uwagi. Gwar był cały czas, więc jeden wybuch śmiechu więcej czy
mniej nikomu nie robił różnicy. Byłam przedstawiana różnym osobom, których
znałam tylko z ekranów telewizora. Czułam się dziwnie. Wszyscy mnie chwalili,
podziwiali i dawali dobre rady, które wpadały jednym uchem, a wylatywały
drugim, bo natłoku informacji było stanowczo za dużo. W takich sytuacjach
właśnie brakowało mi Patrici. Blondynka umiała oderwać moją uwagę od
stresujących myśli. Najprawdopodobniej po prostu odciągnęłaby mnie od Marka i
Mikie w drugi koniec sali i dała im zakaz zbliżania się do mnie przez resztę
nocy. Czasami była niezastąpiona, a czasami wręcz nadawała się tylko do
wysłania w kosmos.
Przyjaciel
widzi lepiej niż lustro. [1]
Spojrzałam
na wiszący na ścianie zegarek. Dochodziła dopiero dwudziesta druga, a ja
padałam ze zmęczenia. Spałam po kilka godzin na dobę, co nie bardzo podobało
się mojemu organizmowi. Nie wiedziałam jak długo jeszcze tak pociągnę.
Liczyłam, że w najbliższym czasie znajdzie się jakiś wolny weekend, który będę
mogła spędzić w łóżku. Odmachałam Izzy’emu i upiłam kolejny łyk szampana.
Akurat miałam wolne od tańców, albo pomyślałam to w złą godzinę, bo jak na
złość pojawił się obok mnie Jay.
- Czemu stoisz tu taka sama? – spytał i
upił łyk szampana.
- Odpoczywam – odpowiedziałam z
uśmiechem.
- Zmęczona?
- Od wieków tak się nie czułam, zmęczona.
Mam wrażenie, że każda część mojego ciała woła tylko o sen – powiedziałam i
zerknęłam na niego.
Był
przystojny i to bez wątpienia. Wysoki, dobrze zbudowany. Ciemne włosy idealnie
współgrały z karnacją oraz czekoladowymi oczami. Jednodniowy zarost dodawał mu tylko
męskości. Z tak bliskiej odległości widziałam dokładnie delikatną bliznę na
lewym policzku. Widziałam wszystko i byłam nim całkowicie oszołomiona. Był
trochę jak starszy brat, ale starszego brata się tak nie podziwia. Na starszego
brata patrzy się bardziej jak na kogoś, kto traktuje nas jak wnerwiającą
małolatę. W nim widziałam mężczyznę, który mógł mieć każdą. Sama siebie wtedy
nie rozumiałam. W jakiś sposób mi imponował. Znał ten świat. Wiedział o nim
więcej niż ja. Znał jego pułapki, które na mnie czyhały. Jednocześnie zawsze
służył radą. Jednak od pewnego momentu w naszych stosunkach zaczął panować
pewien chłód. Nie wiedziałam czym to było spowodowane. Zastanawiałam się czy
zrobiłam mu coś złego, czy nie uraziłam go jakimś żartem. Analizowałam swoje
zachowanie, bo w dziwny sposób zależało mi na tej znajomości, zależało mi żeby
ten facet – który stał obok mnie,
którego perfumy docierały do moich nozdrzy i doprowadzały mnie do zawrotów
głowy – po prostu nie tylko miał świadomość, że istnieje, żeby to wiedział.
Milczeliśmy
tak jakbyśmy nigdy wcześniej się nie znali. Jakbyśmy byli tymi ludźmi, którzy
przed chwilą zostali sobie przedstawieni i wymienili grzecznościowo kilka zdań,
a potem czekali, aż nadejdzie odpowiedni moment żeby wrócić do swoich
towarzyszy. To było krępujące. Czułam, że on nie chce tu stać. Czułam ten chłód
emanujący z jego postaci. Wolną rękę trzymał w kieszeniach i ze skupieniem
obserwował tańczące pary. Jeśli do tej pory bankiet był dla mnie tylko i
wyłącznie przykrym obowiązkiem to widząc jego zbolałą minę stał się udręką,
którą ledwo znosiłam. Upiłam spory łyk szampana. Sama siebie nie poznawałam.
Nigdy nie zachowywałam się tak w obecności jakiegokolwiek chłopaka. Przy Izzym
najważniejsze było to, żeby jak najwięcej się śmiać i robić żarty. Przy moich
braciach byłam po prostu wredną, młodszą siostrą, którą kochali nad życie i
tylko dlatego nie wysłali jeszcze w kosmos. A kim byłam przy tym Brytyjczyku?
Byłam Ade Silver. Dziewczyną, która dopiero stawiała kroki w show-biznesie.
Jest
wrażliwy i cudowny
I
wszystkie moje samotne przyjaciółki są zazdrosne
Mówi
wszystko, co chcę usłyszeć
Nie
mogłabym prosić o nic lepszego. [2]
- Zatańczysz? – usłyszałam pytanie.
- Słucham? – spytałam zaskoczona. Kompletnie się tego nie spodziewałam.
- Powiedziałem, coś nie tak?
- Nie. Zaskoczyłeś mnie – powiedziałam.
- W końcu stojąc tak wyglądamy dość
głupio, nie sądzisz?
Pokiwałam
głową na znak zgody. Nie bardzo wiedziałam co zrobić z moją czerwoną
kopertówką, ale jak na życzenie pojawił się Mikel, któremu ją wręczyłam,
prosząc aby przytrzymał ją krótką chwilę. Podałam rękę brunetowi i poszłam za
nim na parkiet. Akurat jakaś wokalistka zaczęła śpiewać balladę. Położyłam lewą
dłoń na jego ramieniu, a on swoją prawą umieścił na mojej talii. Uśmiechnęłam
się nieśmiało do niego i pozwoliłam się prowadzić. Otaczała mnie mgła jego
perfum, które uwielbiałam. Był ode mnie sporo wyższy, mimo tego, że byłam w
szpilkach. Milczeliśmy. Po mojej głowie chodziła myśl, że poprosił mnie do
tańca tylko dlatego żebyśmy głupio nie wyglądali. Nie wiedziałam czemu tak
bardzo zależało mi na tym, by Jay widział i wiedział, że jestem. Podobał mi się
i tego nie wypierałam się nawet przed samą sobą, ale przecież był mężczyzną
takim jak każdy inny. Zdecydowanie potrzebowałam snu. Po mojej głowie chodziły
tak różne myśli, że nawet ja ich zaczynałam się bać.
- Uśmiechnij się – usłyszałam jego szept,
a po moim ciele przeszedł dreszcz.
Wykonałam
polecenie, ale na nie wiele to się zdało. Musiał chyba wyczytać z mojej twarzy,
że jedyne o czym marzę to po prostu znaleźć się w mieszkaniu.
- Zmęczona? – spytał.
- Bardzo. Mój organizm domaga się
znacznie więcej niż tylko pięciu godzin snu na dobę – odpowiedziałam.
- Znam to. Chyba teraz nie pomoże ci
stwierdzenie, że przyzwyczai się?
- Raczej nie sądzę, ale doceniam starania
– powiedziałam z uśmiechem.
- Wiesz, co? Pogadam z Markiem i powiem
mu, że pora się zmywać.
- Nie. Przestań. Daj spokój. Wytrzymam
jeszcze – protestowałam.
- Porozmawiam z nimi. My z chłopakami też
musimy kiedyś się wyspać – powiedział i ucałował wierzch mojej dłoni, bo
piosenka się skończyła.
Wróciłam na miejsce, w którym stałam
nim poszliśmy na parkiet. Mikel oddał mi moją kopertówkę, a ja wyjęłam telefon.
Miałam z dziesięć wiadomości od Patrici, która uparcie próbowała się dowiedzieć
jak się czuję, bawię, czy wszystko w porządku. Wariatka. Odpisałam, że wszystko
ok., i zaraz powinnam być w domu. Od przechodzącego kelnera wzięłam kolejny
kieliszek szampana. Jay próbował coś wyjaśnić producentom. Westchnęłam cicho.
Nie sądziłam, żeby zgodzili się na opuszczenie przez nas bankietu w jego
połowie. Po dłuższej rozmowie Jay wrócił do nas z uśmiechem na ustach.
- Możemy się zmywać – powiedział.
- Serio? – spytał Mikel. – Marzę tylko o
tym, żeby się w końcu położyć nie w dniu, w którym muszę wstać – dodał.
- Nie tylko ty – zaśmiałam się i
odstawiłam kieliszek.
- Odwaliliśmy co swoje, więc możemy iść.
Po drodze zbierzemy chłopaków. Panie przodem – powiedział Jay.
- Nie bądź taki cwany. Nie wiem gdzie iść
– odpowiedziałam z uśmiechem.
- Chodź.
Objął
mnie ramieniem i skierował do podziemnego wyjścia na parking. Tak jak mówił po
drodze zebraliśmy pozostałą trójkę zespołu. Izzy był już lekko wstawiony, więc
od razu objął mnie ramieniem odpychając Jay’a i zaczął coś do mnie mówić. Nie
bardzo wiedziałam, co bo troszkę mu się sepleniło, a moje myśli były daleko od
miejsca, w którym znajdowało się ciało. Jay szedł przed nami. W końcu
wsiedliśmy do limuzyny, która nas przywiozła. Ja najbliżej drzwi, bo najpierw
mnie miano odstawić pod dom. Nikt z nas się nie odzywał z wyjątkiem dredziarza,
ale na niego przestaliśmy zwracać uwagę. Czułam coraz większe zmęczenie.
Dopiero gdy docierało do mnie, że za chwilę wrócę do domu i pójdę spać nasiliło
się wszystko jeszcze bardziej. Miałam wrażenie, że mózg mi eksploduje z bólu
oraz nogi spuchną do granic możliwości w szpilkach. W końcu jednak udało mi się
dotrzeć pod blok. Pożegnałam się z chłopakami i wysiadłam z limuzyny. Od razu poczułam
chłód nocy. Czym prędzej dobiegłam do klatki schodowej i schowałam się w
zimnych blokach, które nasiliły tylko uczucie zimna. Wbiegłam po schodach na
swoje piętro i kluczem schowanym w kopertówce otworzyłam drzwi. W mieszkaniu
panowały egipskie ciemności, więc po cichu weszłam do swojego pokoju, gdzie
zapaliłam nocną lampkę stojącą przy łóżku. Zdjęłam sukienkę, buty na obcasie
oraz rozczesałam włosy. Następnie wzięłam swój puchaty, fioletowy ręcznik i
poszłam do łazienki gdzie zmyłam z siebie trudy całego wieczora. Poczułam się
zdecydowanie lepiej. A przede wszystkim lżej. Po kąpieli od razu położyłam się
do łóżka i zasnęłam gdy tylko moja głowa dotknęła poduszki.
13
marca 2006
Rano
obudził mnie straszny hałas dobiegający z kuchni. Spojrzałam na wiszący na
ścianie kwadratowy zegar. Wskazywał dopiero godzinę ósmą. Zabluźniłam pod nosem
i usiadłam na łóżku. Nie bolała mnie głowa. Nie przesadziłam z alkoholem, więc
nie było mowy o jakimkolwiek kacu gigancie czy nawet czymś podobnym. Z fotela
stojącego pod ścianą wzięłam satynowy szlafrok do połowy uda i narzuciłam go na
siebie. Włosy zebrałam w luźny i bezwładny koński ogon, poczym wyszłam z
pokoju. Z kuchni dochodziły mnie odgłosy rozmów. Zdziwiłam się, bo nie słyszałam,
żeby ktoś dzwonił do drzwi. Gdy weszłam do pomieszczenia przy stole siedziała
rudowłosa dziewczyna, a moja przyjaciółka robiła właśnie herbatę. Musiałam mieć
bardzo dziwną minę, ponieważ gdy Patricia odwróciła się do lodówki by wyjąć
cytrynę od razu zaczęła się śmiać.
- Jest i nasza najlepiej ubrana gwiazda
bankietu – powiedziała Ursula i uśmiechnęła się do mnie.
-
Mogę wiedzieć czemu Patricia budzi mnie rozwalając moją kuchnię? – spytałam i
usiadłam na parapecie, jak to miałam w zwyczaju.
- Od razu rozwalam. Ulepszam! –
powiedziałam ze śmiechem. – Upadła mi pokrywka jak szukałam garnka do gotowania
jajek. Nie chciałam cię obudzić. Może potrzebujesz wody? – spytała z
łobuzerskim uśmiechem.
- Piłam tylko szampana i w żaden sposób
nie czuje się źle, więc wolę herbatę z miodem – stwierdziłam, a gdy zauważyłam
jej rozczarowaną minę zaczęłam się śmiać.
- Och, nie dałaś się ponieść nastrojowi
imprezy?! Jak zwykle! Ursula uwierzysz, że ona nigdy się jeszcze nie spiła tak
by następnego dnia błagać chociaż o kroplę wody?
- Według mojej przyjaciółki jestem
straszną, ale to straszną nudziarą – stwierdziłam ze śmiechem.
Tak
z naszej dwójki to Patricia uwielbiała imprezy. Ja wolałam zostać w domu i
obejrzeć dobry film lub poczytać książkę. Zupełnie nie kręciło mnie to co
kręciło Patricię. Ale w jakiś sposób się uzupełniałyśmy. Byłyśmy ze sobą bardzo
szczere i to chyba trzymało naszą przyjaźń na powierzchni. Wiele naszych
znajomych potraciło ze sobą kontakt po zakończeniu liceum, ale nie my. Zawsze
trzymałyśmy się razem, ale jednocześnie byłyśmy osobno. Nasza przyjaźń była z
pewnością dziwna, ale była trwała. Wiele osób próbowało nas już rozdzielać, ale
nie udało im się to. Zawsze robiłyśmy wszystko żeby nasza przyjaźń przetrwała
wbrew wszystkiemu i wszystkim.
- Nie może być tak źle – powiedziała
Ursula.
Dopiero
tego dnia zauważyłam, że ma piękne szare oczy otoczone kurtyną rzęs.
Hipnotyzowała spojrzeniem od razu. Nie musiała robić jakiś flirciarskich gestów
żeby człowiek bez słowa patrzył w jej oczy. Z pewnością właśnie dzięki tym
oczom miała wielkie powodzenie u mężczyzn. Jednak w jej spojrzeniu był też
strach. Czegoś się bała. Miała swoją małą tajemnicę, której nie chciała nikomu
zdradzić i tylko ona mogła wiedzieć co to jest. To była część duszy, której nie
zdradziła nikomu. To była ta część jej duszy do której nikt nie miał wstępu.
Musiała zostać bardzo mocno skrzywdzona, bo takiego spojrzenia nie spotyka się
u wszystkich. Tak pięknego i przyciągającego, a jednocześnie tak smutnego i
proszącego o prywatność. Nie do końca wiedziałam, czy możemy zostać
przyjaciółkami. Wiedziałam, że może być z tym ciężko, bo gdy ktoś ma jakiś
zakamarek duszy tylko dla siebie to coś w pewnym momencie nie wychodzi. Jednak
chciałam spróbować się z nią zaprzyjaźnić. Wierzyłam, że w pewnym momencie
wszystko jakoś się ułoży. Musiało się ułożyć. Gdybym nie wierzyła, w to, że
jakoś to będzie to już po tygodniu zrezygnowałabym z bycia piosenkarką.
Zrozumcie,
że język może ukryć prawdę, ale oczy - nigdy! Ktoś wam zadaje niespodziewane
pytanie, nie zdradzacie się nawet drgnieniem, błyskawicznie bierzecie się w
garść i wiecie, co należy powiedzieć, żeby ukryć prawdę, i wygłaszacie to
niezmiernie przekonywająco, i nie drgnie na waszej twarzy żaden muskuł, ale -
niestety - spłoszona pytaniem prawda na okamgnienie skacze z dna duszy w oczy i
już wszystko stracone. [3]
- Jest gorzej niż źle. Jakby było dobrze
to właśnie by umierała na kaca. A tak w ogóle to ja już muszę się zbierać –
powiedziała blondynka i poprawiła czarną bluzkę, którą miała na sobie.
- A gdzie się wybierasz? – spytałam i
upiłam łyk herbaty, którą chwilę wcześniej podała mi przyjaciółka.
- Mam szkolenie – odpowiedziała.
- Jakie szkolenie? – spytałam kolejny raz
zdziwiona.
- Kosmetyczne – dodała Ursula.
Patricia
widząc moją zdezorientowaną minę postanowiła mi wszystko wyjaśnić.
- Twoi kochanie producenci czy jak ty ich
tam nazywasz, załatwili mi dwudniowy kurs kosmetyczno – wizażowy w Berlinie, na którym mam się stawić. No nie
patrz się taka zdziwiona.
- Nie wiedziałam nic o tym – powiedziałam
szczerze, bo taka była prawda.
Nie
miałam pojęcia, że Mark i Mikie zrobili coś takiego za moimi plecami. Nie
sądziłam, że będą w jakikolwiek sposób negować umiejętności Patrici. Blondynka
była świetna w tym co robi. Zawsze idealnie dopasowywała wszystko do siebie i
do tej pory nie miałam na swoim koncie żadnej wpadki ubraniowej. Upiłam kolejny
łyk herbaty i pomachałam wychodzącej przyjaciółce. Wiedziałam, że jest zła z
powodu tego kursu, bo podobnie jak ja chciałaby się w końcu wyspać, ale nie
było nam to dane. Jej, bo musiała wyszykować się na cały idiotyczny kurs, a
mnie bo postanowiła narobić rumoru w mojej kuchni. No nie ma lekko w tym życiu.
Rudowłosa w ciszy jadła śniadanie i popijała je ciepłym mlekiem, a ja oparłam
się o ścianę i zaczęłam wyglądać przez okno. Od razu zaczęłam sobie przypominać
wczorajszy wieczór. Cały stres, który mi towarzyszył, piosenka, tańce z
chłopakami. Ciepłą rękę Jay’a, która spoczywała na mojej talii. Na samo
wspomnienie moje serce zabiło trochę szybciej. Byłam mu wdzięczna, że wyciągnął
mnie wcześniej z tego całego bankietu. Jednak odnosiłam wrażenie, że nie chciał
spędzać ze mną jak najmniej czasu w jednym pomieszczeniu. Był taki oschły i
przyjazny zarazem, jakby dwie natury w jego wnętrzu o coś się sprzeczały. Nie
wiedziałam o co chodzi. Próbowałam go rozgryźć gdy siedziałam na tym parapecie,
ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Pamiętałam jego wymuszony
uśmiech, podczas naszego tańca. Pamiętałam to wszystko i trochę mnie to bolało.
Już wolałabym, żeby kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. Nie wiedzieć czemu
chciałam, żeby mnie zauważał i nie brał mnie za jakąś mało dojrzałą małolatę.
Nie rozumiałam tego wszystkiego co się działo we mnie samej. Pamiętałam zapach
jego perfum, których użył wczorajszego wieczora. Moja pamięć zachowała wiele
szczegółów, ale wszystkie wydawały mi się tak bardzo ciężkie i trudno do
pogodzenia się. Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Próbowałam oczyścić
umysł tak jak zawsze to robiłam po niepowodzeniach w szkole, ale tym razem nie przychodziło mi to tak łatwo.
Nienawidziłam stanu, w którym właśnie się znajdywałam. Czułam, że to jest
bezsensu. Nawet gdy byłam w jakimkolwiek związku wcześniej to moje zachowanie
bardzo różniło się od tego co prezentowałam od kilku dni. W przypadkach
poprzednich po prostu byłam sobą. Zwykłą i normalną Adrianną Silver, która
próbowała zaaklimatyzować w kraju mamy, a panowie traktowali mnie z
przymrużeniem oka. Byłam trochę nieśmiała i to ich oczarowywało. Wydawało im
się wtedy, że dzięki temu będę na każde skinienie ich palca. Mylili się. Nie
pozwalałam sobą rządzić. Jeśli komuś to nie pasowało to po prostu rozstawaliśmy
się. Sprawy od początku stawiałam jasno. Zero dominacji w związku i zasada
pełnego zaufania. Nie zawsze to działało. Mój najdłuższy związek trwał dwa lata
i rozpadł się tuż po zakończeniu liceum. Po nim też powstało wiele piosenek,
które zalegały mi w specjalnym segregatorze i czekały na swoją kolej. Kochałam
Gergora. Jednak zabiła nas odległość. On wybrał Monachium jako miejsce do
studiowania, ja postanowiłam zostać w
Berlinie.
Po
chwili dłuższego rozmyślania postanowiłam wrócić do mieszkania, w którym byłam
ciałem. Cały czas w kuchni była jedna z moich tancerek, którą bądź co bądź
musiałam się zająć.
- Przepraszam Ursula, ale zamyśliłam się
– powiedziałam i przerwałam dziwną ciszę, która panowała.
- Nic się nie stało. Ja w ogóle
przepraszam, że tak spałam w twoim mieszkaniu, ale Patricia zaprosiła cały
zespół na oglądanie relacji na żywo z początku bankietu. Wszyscy tu byliśmy.
Reszta potem się zmyła, a ja i Pati po prostu za dużo wypiłyśmy – przyznała się
rudowłosa.
- Nic się nie stało – powiedziałam z
uśmiechem. – Co byś powiedziała na małe zakupy? – spytałam, gdy odstawiałam
kubek do zlewu.
- Świetny pomysł, ale tak od razu?
- No dochodzi dziewiąta. Nim ja się
ogarnę to trochę minie, a ty pewnie też chcesz wrócić do domu po swoje rzeczy,
prawda?
- No przydałoby się – zgodziła się ze mną
Ursula.
- W takim układzie może umówmy się za
dwie godziny w galerii przy wejściu, co? – zaproponowałam.
- Zgoda – przytaknęła mi tancerka.
Ula wyszła z mojego mieszkania ja
zaczęłam się pomału szykować. Oczywiście nim to zrobiłam to, zaczęłam sprzątać
kuchnię. Szybko się z tym uwinęłam, bo na szczęście dziewczyny nie zrobiły
wielkiego bałaganu. Następnie stanęłam przed swoją wielką szafą i zaczęłam przeglądać
ubrania. Za oknem było szaro, buro i ponuro, więc postanowiłam ubrać się trochę
cieplej, nie chcąc ryzykować przeziębienia. Postawiłam na szarą tunikę z długim
rękawem i golfem, na pierwszy rzut oka wyglądała jak bluza dresowa, do tego
dobrałam jak zazwyczaj spodnie rurki, jasnozielone zamszowe kozaki na płaskim
obcasie. Spodnie oczywiście mi spadały, wiec musiałam poratować się czarnym
skórzanym paskiem. Jako biżuterię wybrałam srebrne kolczyki, które
przedstawiały bliżej trudny do zidentyfikowania wzór. Doszłam do wniosku, że
moja osobista stylistka byłaby zadowolona z tego zestawienia. Gdy dobrałam
sobie już strój, to poszłam do łazienki zrobić porządek z włosami i twarzą. W
lustrze zauważyłam, że moje włosy przez to, że położyłam się spać, gdy były
jeszcze mokre ułożyły się w dość dobrze wyglądające loki. Nie chcąc burzyć tego
efektu po prostu wtarłam w nie trochę pianki do włosów, potargałam, a następnie
spryskałam lakierem. Z kolei twarz potraktowałam nawilżającym kremem do twarzy
i delikatnym podkładem i tuszem do rzęs. W końcu miałam dzień wolny i nie
zamierzałam nakładać całej tony tapety. Moja twarz też musiała kiedyś odpocząć.
Gdy już wyszłam z łazienki okazało się, że przed wyjściem zdarzę wypić jeszcze
mocną kawę i tak też zrobiłam. Gdy napój dotarł do mojej krwi wyszłam z
mieszkania i wsiadłam w swój samochód, poczym ruszyłam w stronę centrum
handlowego, w którym umówiłam się z tancerką.
Zaparkowałam
w podziemnym parkingu, a następnie przeszłam szybko całą galerię, by dojść do
wyjścia. Mogłam od razu umówić się przy wyjściu z parkingu, ale nie pomyślałam.
W końcu jak można wymagać rozsądnych decyzji od osoby, która sypia po kilka
godzin na dobę, a na dodatek ma wrażenie, że podoba jej się sporo starszy od
niej facet. Oczywiście, że nie można. Zrugałam się za to w myślach i zdyszana
stanęłam przed galerią. Ula już na mnie czekałam.
- Przepraszam, ale musiałam przejść całą
galerię, bo przecież musiałam gdzieś samochód zaparkować – usprawiedliwiłam
się.
- Wiesz, inne sławne gwiazdy po prostu
parkują na miejscu dla inwalidów – zauważyła z żartobliwym błyskiem w oku.
- Ja nie jestem jak inne gwiazdy. A tak
swoją drogą to lepiej wejdźmy do środka. Hieny cmentarne mnie odnalazły –
powiedziałam do tancerki i szybko weszłyśmy do galerii.
- Już? Tak szybko?
- Show – biznes, kochana. Show – biznes –
odparłam ze śmiechem.
- Fajnie do tego podchodzisz –
usłyszałam.
- Co masz na myśli? – spytałam gdy
weszłyśmy do pierwszego sklepu.
- Żartujesz sobie z tego wszystkiego.
Śmiejesz się jak szalona i oczywiście zawsze wyglądasz wystrzałowo. Od rana
brukowce piszą, że na wczorajszym bankiecie rozwaliłaś konkurencję i po prostu
ciężko będzie cię przebić – powiedziała rudowłosa.
- Przesadzają. Po prostu Patricia ma
dobre oko i tyle. Zresztą było tam wiele artystek, które wyglądały znacznie
lepiej niż ja. Mną się zachwycają, bo jestem nowa i tyle. To wszystko.
- No i jesteś dziewczyną Izzy’ego –
powiedziała.
- Kim jestem?! – wydarłam się prawie na
cały sklep. – Coś ty powiedziała?
- No dziewczyną Izzy’ego – powtórzyła to
takim tonem jakby to była oczywista oczywistość.
Ręce
mi opadły. Nie sądziłam, że najbliższe mi otoczenie będzie też tak uważało.
Tyle razy powtarzałam, że Gallegos to wcale nie jest mój facet i nigdy nim nie
będzie. Wystarczyła mi zwariowana przyjaciółka, którą musiałam od czasu do
czasu niańczyć. Nie potrzebowałam do kompletu faceta, który był wiecznie dużym
dzieckiem. Za takie coś serdecznie dziękowałam. Sądziłam, że tancerze również
to dobrze wiedzą. Jednak od ich strony patrząc nasze zachowanie musiało
wskazywać na coś zupełnie innego.
- Pasujecie do siebie – Ursula swoją
wypowiedzią przerwała ciężką pracę mojego mózgu.
- Ale my nie jesteśmy razem i nigdy nie
będziemy – powiedziałam spokojnie, chociaż miałam ochotę wykrzyczeć to całemu
światu.
- Nie?
- Nie. Po prostu bardzo się lubimy i
dlatego często się przytulamy. Czy zauważyłaś abyśmy się kiedyś całowali przy
was?
- No nie – odpowiedziała mi Ursula, gdy
zmieniałyśmy sklepy. – Sądziłam, że po prostu nie chcecie się afiszować ze
swoim uczuciem.
- Po prostu nie jesteśmy razem. Lubimy
się i tyle. Mam zwariowaną przyjaciółkę, ale za zwariowanego lubego to ja
serdecznie podziękuję. To nie na moje nerwy.
- Spokojnie. Nie unoś się tak, bo jutro
zobaczymy nagłówek, że jesteś niestabilna emocjonalnie lub co gorsza, że jesteś
w ciąży – powiedziała ze śmiechem rudowłosa.
- Uważaj, bo kiedyś użyję tego argumentu
o niestabilności emocjonalnej w sądzie gdy będą mnie posądzać o morderstwo
tancerki – rzekłam i wyjęłam telefon z torebki.
Na
wyświetlaczu widniała jedna nowa wiadomość. Nacisnęłam przycisk odbierz i
wyskoczył mi tekst.
Wyspana?
Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. Jay.
Nobel
dla kogoś, kto zrozumie facetów, pomyślałam wtedy i szybko wystukałam
odpowiedź.
______________________________________________________________
[1] Piotr Szreniawski
[2] Taylor Swift – „The Way I Loved You”
[3]
Michaił Bułhakow
________________________________________________________________
O matko, jak mi się ciężko ten rozdział
pisało. Poważnie. Kompletnie nie mogłam się skupić na początkowej części, a
druga poszła jak po maśle. Zwłaszcza rozmowa z dziewczynami.
Jak widzicie Ade, zaczyna czuć coś do
Jay’a. Może trochę wcześnie, ale pierwsza część opowiadania mieć od 20 do 25
rozdziałów, więc trzeba to jakoś rozłożyć w czasie.
Ode mnie dla Was wcześniej, bo mam dobry nastrój po rozmowie z Martą :D. Więc dziękujcie jej. A no i oczywiście co sądzicie o nowym szablonie? Ja jestem oczarowana ;). I została zmieniona postać główna. Miała być ona od początku, ale niestety nie mogłam znaleźć dobrych jej zdjęć.
Całuję Lady Spark
Podsumowując: faceci -.-
OdpowiedzUsuńNie musisz mi się tak podlizywać :D polecam się na przyszłość ;)
Jay chyba toczy wewnętrzną walkę ze sobą, a Ade odbiera to jako brak zainteresowania czy raczej obojętność. Na moje oko, to on się powstrzymuje przed okazywaniem jej zbytnich emocji. Gdyby mógł to by się na nią rzucił i nie puścił :P
Oboje rozważają kwestię wieku, ale sama przyznała, że on to przystojny mężczyzna, więc dziadkiem nie jest ;p
Mam nadzieję, że znajomość z Ursulą się rozwinie, bo dobrze mieć przyjaznych ludzi obok :)
A co jak Jay myśli jak Ursula? Ojej.
Pozdrawiam
A gdzie pochwała szablonu? :( Nie zauważyłaś!
UsuńOch, no po prostu takie dylematy ludzkie no :D. Takie rozterki serc i te sprawy :D.
Ja ogłaszam z tego miejsca, że w przyszłości Ursula spije w końcu Ade! Ja po prostu to czuję :D A tak całkiem poważnie to po zachowaniu Jay'a stwierdzam, ze faceci to jednak jest jakiś dziwny gatunek - z jednej strony gentlemen, ale z drugiej dosyć chłodny, z jednej strony troskliwy, ale z drugiej dosyć oszczędny w uczuciach. Ale muszę zgodzić się z Marttitą, co jeśli Jay myśli tak samo jak Ursula odnośnie Izzy'ego i Ade?
OdpowiedzUsuńA szablon jest przepiękny!
Buźka :*
Nie bądź taka pewna! Byłaś przekonana, że spijesz mnie jak będę u Ciebie pierwszy raz. Nie będę wytykać palcem kto się spił xD.
UsuńOczywiście, że to dziwny gatunek... Ja to wiedziałam od zawsze :D.
Niech sobie myśl co chce :D
Dziękuję ;)
Zrozumieć facetów? To bardzo trudna sztuka.
OdpowiedzUsuńZachowanie Jay'a bardzo mnie zastanawia i nie wiem o co tak właściwie mu chodzi? No chyba że jest zazdrosny, bo Ade jest dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką?
Ja powiem więcej: ich się nie da zrozumieć :).
UsuńZachowanie Jay'a jeszcze długo będzie Was zastanawiało :)