niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział szesnasty – Pierwsze przeszkody

„Jestem po prostu zazdrosnym facetem. [2]
30 maja 2006 r.
            Siedziałam właśnie z Patricią w salonie i oglądałyśmy jakiś serial. Od dobrych kilku dni byłyśmy w Berlinie, bo chłopaki z US5 mieli dalej nagrywać swoją drugą płytę. Ja, podczas, gdy oni spędzali całe dnie w studio nagraniowym, odpoczywałam i ładowałam akumulatory przed kolejną częścią trasy. Od kilku dni moja skóra nie była katowana tonami makijażu, a włosy nie były torturowane przez układanie ich w najróżniejsze uczesania. Mogłam się w końcu wyspać, czego nie można było powiedzieć o panach. Z samego rana jechali do studia, potem mieli jeszcze trening w sali, bo musieli nauczyć się nowych układów. Z Jay’em prawie wcale się nie widziałam. Zazwyczaj wracał tak zmęczony, że jadł coś na szybko i kładł się spać. Brakowało mi go, ale wiedziałam, że taką mamy pracę. Nie było sentymentów czy taryfy ulgowej. Praca na maksymalnych obrotach. Za tydzień z kolei mieliśmy wznowić trasę koncertową, więc pocieszyłam się myślą, że wtedy będę go miała dla siebie. Podczas tych kilku wolnych dni udało mi się sporo czasu spędzić z rodziną, którą bardzo kochałam. Pracując tak intensywnie, nawet nie zauważyłam kiedy na dworze nastał maj, pojawiła się wiosna i wszystko obudziło się do życia. Dopiero po kilku dniach w Berlinie doszłam do takiego wniosku, który Patricia skomentowała głośnym śmiechem. Cóż czasami już nic nie mówiła na temat mojego zapłonu. Z kolei ja nie komentowałam jej wieczornych spacerów z Watrinem. On z kolei najmniej tracił sił podczas całych dni ciężkiej pracy i każdego wieczora zabierał blondynkę na spacer. Gdy tylko próbowałam z nią o tym porozmawiać natychmiast ucinała temat, mówić, że są tylko przyjaciółmi, ale raz po raz rumieniła się, gdy tylko, ktoś wspomniał jego osobę. Wiedziałam co się święci, ale znałam blondynkę na tyle, że wiedziałam, iż nie ma sensu próbować drążyć tematu póki ona sama nie będzie gotowa go rozpocząć. Czekałam, więc cierpliwie i uśmiechałam się delikatnie pod nosem.
            Nawet nie orientowałam się w fabule oglądanego serialu. Po prostu leciał, bo leciał. Ja byłam skupiona na swoich myślach, a Patricia przeglądała jakieś czasopismo. Najprawdopodobniej dalej myślałabym o wszystkim i o niczym, gdybym nie dostała SMS-a od Khana.
‘Za 15 minut jestem po ciebie’ – tak brzmiała jego treść.
- O nie – jęknęłam.
- Co się stało? – spytała Patricia beznamiętnym tonem.
- Jay będzie po mnie za piętnaście minut – odpowiedziałam.
- No to chyba musisz się naszykować – doradziła mi inteligentnie.
- Nie chce mi się – stwierdziłam ze śmiechem.
‘Zostaniemy u mnie?’ – wystukałam z nadzieją.
- Może zostaniemy u mnie – rzekłam, czekając na wiadomość.
- Leń – rzuciła tylko blondynka.
‘Pójdziemy spacerkiem do mnie’ – odpisał.
- Spaceru mu się zachciało – mruknęłam pod nosem i wstałam z kanapy.
            Zniknęłam w swoim pokoju i szybko wybrałam coś do ubrania [opis]. Kończyłam właśnie wiązać włosy w wysoką kitkę, gdy usłyszałam, że dzwoni. Odrzuciłam połączenie i wrzuciłam telefon do torebki. Nie szykowałam się zbytnio. Podkładem i korektorem zakryłam tylko cienie pod oczami i kilka niedoskonałości skóry. Ubrałam kurtkę i wyszłam z mieszkania. Zjechałam windą i wyszłam z bloku. Czekał już na mnie. Ubrany był w ciemne spodnie, jasne trampki, zieloną bluzkę i czarną, skórzaną kurtkę. Uśmiechnął się gdy mnie zobaczył i podszedł do mnie. Pocałował mnie na powitanie. Westchnęłam lekko i odwzajemniłam pocałunek. Od miesiąca miałam wrażenie, że żyłam w niebie. Zawsze gdy mnie dotykał czułam to samo przyjemne uczucie, a jego usta doprowadzały mnie do szaleństwa, a zawsze gdy spojrzałam w jego brązowe oczu czułam, że cały świat traci znaczenie.
Dotykał mnie wszędzie i przywracał czucie, przez jego dotyk stawałam się na powrót. [1]
            Złapał mnie za rękę i spokojnym krokiem poszliśmy w stronę mieszkania chłopaków, które od mojego było oddalone około dwudziestu minut drogi. Cieszyłam się, że trzymaliśmy się za rękę. Niby taka banalna rzecz, a mnie dawała poczucie ogromnej bliskości z tym mężczyzną. Nie bał się pokazać, że jesteśmy ze sobą blisko, że coś nas łączy. Media jeszcze nic nie wychwyciły, ale to była tylko kwestia czasu. Jay opowiadał, że potrzebują jeszcze dwóch dni i płyta będzie gotowa, a co za tym idzie miał mieć więcej czasu dla mnie. Nie wymagałam do niego codziennych spotkań, długich, telefonicznych rozmów. Wystarczyło, że w ciągu dnia albo sam napisał pierwszy SMS-a albo odpisał na mojego. To wszystko. Rozumiałam jego pracę. Rozumiałam, aż za dobrze. Może właśnie dlatego nasz związek nie był jeszcze wystawiony na ciężką próbę, chociaż mieliśmy dość wybuchowe charaktery. Szybko się denerwowaliśmy gdy coś nie szło po naszej myśli. Wpadaliśmy w złość z byle powodu. Nasza relacja wymagała od nas wiele samodyscypliny i samozaparcia. Musieliśmy czasami chodzić na kompromis, chociażby w sprawie gdzie pójdziemy na spacer lub, w której kawiarni napijemy się kawy.
- Obejrzymy wspólnie jakiś film? – spytał.
- Jeśli to nie będzie tylko horror to zawsze – odpowiedziałam i zapięłam kurtkę, bo zrobiło się trochę chłodno.
- A już miałem taki plan – zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
            W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Dawał mi poczucie, ze nic mi nie grozi, że jestem dla niego najważniejsza i zawsze będzie mnie bronił. Widziałam w jego brązowych oczach rodzące się do mnie uczucie. Nie ukrywał tego. Pozwalał temu sobą zawładnąć. Pozwalał by to było w nim i go wypełniało. Nie tamował tego. Weszliśmy do mieszkania, a chłopaki siedzieli w kuchni i o czymś rozmawiali.
- Co tu tak wesoło? – spytał Jay.
- Ade, czemu nam nie powiedziałaś, że miałaś taką sesję? Chętnie bym poszedł cię wspierać – powiedział Richie.
- O co wam chodzi? – spytałam, a oni pokazali mi gazetę sesją zdjęciową, którą miałam w dniu, w którym zaczęłam być z Jay’em. Zupełnie o niej zapomniałam. Owszem zautoryzowałam wywiad i wyrzuciłam to z głowy. – Matko zapomniałam o tym! – krzyknęłam.
- Jak mogłaś zapomnieć o takiej sesji?! – spytał Chris z oburzeniem za co dostał ode mnie po blond czuprynie. – Nie mów, że tego nie widzisz.
- Ślepa nie jestem. Widzę
            Faktycznie wyglądałam seksownie? Nawet nie wiedziałam czy to jest dobre określenie tych zdjęć. Była w nich magia i moc. Byłam na nich taka odważna a zarazem nieśmiała. Nie odsłaniałam wiele ciała. Wszystko w nich było idealne. Makijaż, fryzura, strój i oświetlenie. Była to najlepsza sesja w jakiej kiedykolwiek brałam udział. Podobałam się sama sobie co nie zdarzało się często. Zazwyczaj podchodziłam krytycznie do swoich zdjęć. Narzekałam, że albo za dużo obróbki graficznej albo za mało. Tu odnosiłam wrażenie, że nie było jej wcale, chociaż z pewnością usnęli niedoskonałości mojej skóry, wyrównali kolory. Zrobili to jednak tak bardzo delikatnie, że nie miałam do czego się przyczepić. Stałam jak sparaliżowana. Wszyscy na mnie patrzyli. Powinnam być do tego przyzwyczajona, ale dalej dla mnie to było dziwne uczucie. Jednak w końcu zaczęło mi wracać czucie w kończynach. Mogłam być dumna z tej sesji. Mogłam być dumna ze swojego ciała i tego jak wyglądałam. Mogłam, ale nie byłam. Niepewnie uniosłam wzrok na Khana. Stał wmurowany i wpatrywał się w zdjęcie, gdzie byłam w samej koronkowej bieliźnie. Ono miało w sobie najwięcej seksu. Stałam na nim tyłem, ale odwracałam się i spoglądałam w obiektyw z lekkim, zalotnym uśmiechem, który zachęcał do flirtu.
- Jay, wszystko w porządku? – spytałam, widząc, że patrzy na to zdjęcie.
- Tak. W porządku. – Jeszcze w życiu nie słyszałam, żeby do kogokolwiek mówił takim tonem. Zimny dreszcz przebiegł mnie po plecach. – W porządku – powtórzył i nie zaszczycił mnie spojrzeniem.
A moje serce mocno biło
Zacząłem tracić kontrolę. [2]
- Jay, ja kompletnie zapomniałam o tej sesji. Wyleciało mi z głowy – mówiłam do mężczyzny, który już szedł do swojego pokoju.
- Jasne – prychnął na mnie jak wściekły kot. – Ade, przestań. Jestem zły. Rozumiesz to? Zły – powiedział, gdy weszłam za nim do pokoju.
- Jay, przepraszam, że ci nie powiedziałam. Miałam taki zamiar, ale zupełnie o tym zapomniałam.
- Przestań. Każdy facet w Niemczech będzie wiedział jak wyglądasz nago!
- Przesadzasz. Nie jestem na tych zdjęciach bez ubrania – powiedziałam, broniąc się.
- Ale tak to wygląda 0 stwierdził i rzucił gazetę na stół i usiadł na łóżku.
[…] zazdrość podobna jest do teriera, którego nie strząśniesz już z nogi, kiedy raz się w nią wgryzie. [3]
            Milczał. Wpatrywał się w podłogę. Rozumiałam, że mógł być zły. Zdjęcia były dość intymne, ale z drugiej strony nie pozowałam bez ubrań. I naprawdę zapomniałam o tej sesji. Byłam tak zaabsorbowana tym co się dzieje w związku moim i Khana oraz przy promocji płyty, że szybko wyrzuciłam to z głowy. Nie spodziewałam się tego. Widziałam, że był wściekły, że najchętniej wyrzuciłby mnie z pokoju. Nie wiedziałam co robić. Nie chciałam się z nim kłócić. Chciałam rozwiązać to z nim pokojowo, w końcu nie była to niewiadomo jak wielka rzecz, by robić o nią karczemną awanturę. Jednak znałam Jay’a już jakiś czas i wiedziałam, że jego charakter jest tak wybuchowy, że rzeczą niemożliwą było przywrócenie nastroju i atmosfery miłego wieczoru. Postanowiłam jednak spróbować. Usiadłam obok niego i dotknęłam jego ręki, ale natychmiast ją zabrał. To nie był dobry znak. Odczekałam chwilę i ponowiłam gest. Chciałam go tylko uspokoić byśmy mogli porozmawiać, ale znowu się odsunął. Zaczynałam tracić cierpliwość. Gdyby chociaż chciał porozmawiać, ale on uparcie milczał. Był zazdrosny. Przyznał to, ale nie miał o co. Należałam tylko do niego i w życiu nie zgodziłabym się na takie zdjęcia gdybym tylko podejrzewała, że tak bardzo go to rozłości. Ja sama nie widziałam w tych zdjęciach nic złego.
- Jay, porozmawiajmy – powiedziałam i czekałam na odpowiedź. Milczał, nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. Miałam nieodpartą ochotę krzyczeć na niego, ale wiedziałam, że to nic nie da. To ja z naszej dwójki musiałam być spokojniejsza, chociaż i moja cierpliwość zaczynała się kończyć. – Jay, proszę – powtórzyłam, ale znowu z jego strony nie było nawet najmniejszej reakcji. – Dobra. Wiem, że jesteś zły, staram się to zrozumieć. Jednak skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to nie będę zabierać ci więcej czasu. Jak się opanujesz to zadzwoń – rzuciłam na odchodnym i wyszłam z jego pokoju.
            W kuchni w biegu chwyciłam swoją torebkę i opuściłam mieszkanie chłopaków nawet nie zaważając na ich wołania. Byłam zła, ale nie umiałam sprecyzować o co dokładnie. Nie wiedziałam, który moment w zachowaniu Khana mnie denerwował bardziej. W torebce wyszukałam telefon, a w tej samej chwili zadzwonił do mnie Izzy. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek, więc wyłączyłam całkowicie telefon. Zatrzymałam zbliżającą się taksówkę, a gdy upewniłam się, że jest wolna podałam kierowcy adres. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Cała się trzęsłam ze złości, a w moich oczach lśniły łzy. Próbowałam załagodzić naszą pierwszą kłótnię, a on zaczął grać obrażonego księcia. Odliczyłam potrzebną kwotę taksówkarzowi i wysiadłam z samochodu jak oparzona. Zrezygnowałam z windy i wbiegłam po schodach na swoje piętro. Był to nie lada wyczyn. Trzasnęłam głośno drzwiami, jednak to też nie przyniosło oczekiwanej ulgi. Weszłam do salonu i ze starty gazet, które dziś ze sklepu przyniosła Patricia wyjęłam, tę która mnie interesowała. Patricia, była w łazience, bo brała prysznic – słyszałam szum wody. Jeszcze raz przyjrzałam się zdjęciom i doszłam do wniosku, że Jay po prostu przesadził. Owszem kilka było dość zmysłowych, ale żadne z nich nie było, aż tak wyzywająca jak zarzucał Khan. Byłam nie tyle zła, że on się zdenerwował, bo to jeszcze byłam w stanie zrozumieć, ale fakt, że nie słuchał tego co mam do powiedzenia był denerwujący. Przecież mogliśmy porozmawiać spokojnie, a on udawał, że kompletnie nie ma mnie w pokoju.
- Dureń – powiedziałam głośno i rzuciłam gazetę na stół.
- Ty już w mieszkaniu? Krótki był ten spacer – powiedziała Patricia, gdy weszła do salonu.
- Bo to był spacer i kłótnia. Taki wiesz komplet – powiedziałam z ironią i zdjęłam kurtkę.
- Co?
- Wiedziałaś, że wyszła ta gazeta? – spytałam głupio i podałam jej egzemplarz. Doskonale znałam odpowiedź. Przecież skoro czasopismo było w mieszkaniu to mogła je kupić tylko blondynka, która uwielbiała takie rzeczy. Ja z kolei unikałam ich jak ognia. Nie znaczyło to, że nie czytałąm ich wcale, ale z pewnością nie kupowałam ich tonami.
- Tak. Sądziłam, że wiesz.
- Nie wiedziałam. Zapomniałam o tej cholernej sesji zdjęciowej. Tyle się działo, że po zautoryzowaniu wywiadu kompletnie wyrzuciłam to z głowy.
- Ale o co Jay się wściekł? – spytała.
- Jak sądzisz? Jasne, że o zdjęcia, bo przecież nie o to, że dementuje plotki o swoim związku z Izzym – odpowiedziałam.
- Serio? Aż tak? – dopytywała się Patricia. – Wyszłaś na nich tak naturalnie i zmysłowo, a przede wszystkim seksownie.
- I o to seksownie się najbardziej rozchodzi – dodałam. – Idę do siebie. Do jutra – rzuciłam i zamknęłam się w swoim pokoju.
            Bez zmywania makijażu przebrałam się w piżamę, licząc na to, że jutro Khanowi przejdzie i porozmawiamy. Miałam nadzieję, że i mnie przejdzie złość na niego. Miałam ochotę go udusić. Telefon pozostawiłam wyłączony. Domyślałam się, że Izzy próbuje w jakikolwiek sposób się do mnie dodzwonić i dowiedzieć się co się stało, a na rozmowę, z którymkolwiek panów nie miałam ochoty. Położyłam się w kompletnych ciemnościach. Nim się zorientowałam zaczęłam płakać. Było mi przykro. W głębi duszy sądziłam, że Jay’owi spodoba się sesja, że będzie ze mnie dumny. Nie mogłam spać. Martwiłam się i byłam zła. Targały mną przeróżne emocje. Raz chciałam zadzwonić do Khana i spróbować z nim porozmawiać, by za chwilę dojść do wniosku, że on powinien próbować się ze mną skontaktować, a to z kolei prowadziło do opcji włączenia telefonu, a to kompletnie nie wchodziło w grę. Nie miałam pojęcia ile tak myślałam i płakałam, aż w końcu zasnęłam.
            Obudziła mnie dość głośna rozmowa, która toczyła się tuż za moimi drzwiami. Chciałam sprawdzić godzinę na telefonie, ale przypomniałam sobie, że go wyłączyłam. Zerknęłam więc na zegar wiszący na ścianie, po prawej stronie. Była siódma. Zaklęłam szpetnie pod nosem, bo mój organizm miał wrażenie, że spał tylko trzy godziny. Chciałam pójść spać dalej, ale głośno prowadzony dialog nie dawał takiej szansy.
- Jay mówię ci, że musiała zamknąć się od środka – usłyszałam głos przyjaciółki.
Już wiedziałam, kto przerwał mi sen. Najwidoczniej Khan postanowił ze mną porozmawiać. Nagle się przestraszyłam. Jeszcze dzień wcześniej nie przyszła mi do głowy myśl że sesja może doprowadzić do naszego zerwania, ale po przebudzeniu się i uderzającej myśli, że Jay stoi za drzwiami o godzinie siódmej rano, natychmiast zaczęłam się nad tym zastanawiać. Wystraszyłam się, bo przecież to nie był powód. No, przynajmniej nie dla mnie, ale nie wiedziałam jak dla niego. W końcu to był tylko mężczyzna, więc myślał zdecydowanie inaczej niż ja.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Nakryłam kołdrą głowę i udawałam, że śpię. W zasadzie nawet nikt by się nie zorientował, że nie śpię, bo podczas ożywionej rozmowy, która toczyła się w przedpokoju nie zdradziłam, że już nie śpię. Pukanie się powtórzyło, tylko tym razem było mocniejsze i głośniejsze. Liczyłam, że jeśli będę cicho to i tak nikt się nie zorientuje i Jay sobie pójdzie. Jednak intruz nie dawał za wygraną. Wiedziałam, że w końcu będziemy musieli porozmawiać, więc wstałam i otworzyłam drzwi. Stał tam Jay.
- Jeśli tak bardzo pragniecie się kłócić za moimi drzwiami to chociaż wybierzcie sobie bardziej ludzką porę – powiedziałam ostro.
- Musimy porozmawiać – rzekł Jay.
- Teraz? – spytałam.
- Tak, teraz – upierał się.
- Wejdź – powiedziałam, co i tak nie było potrzebne, bo w moim pokoju znalazł się od razu gdy spytałam ‘teraz’. Postanowiłam pograć trochę zło o jego zachowanie. Nie zamierzałam poddawać się tak łatwo. – O czym chcesz rozmawiać?
- Płakałaś – bardziej stwierdził fakt, niż spytał.
- O czym chcesz rozmawiać? – powtórzyłam pytanie.
- Ade, przepraszam. Zachowałem się głupio, ale gdy zobaczyłem te zdjęcia w gazecie poczułem się ogromnie zazdrosny i zagrożony. Sam nie wiem dlaczego, bo przecież nie mam powodów, ale sama myśl, że inni mężczyźni będą mogli zobaczyć twoje ciało w gazecie doprowadza mnie do szału. – Powiedział na jednym wdechu, a ja powstrzymywałam się przed wybuchnięciem śmiechem. – Powiesz coś? – spytał.
Nie chciałem cie zranić
Przykro mi, że doprowadziłem cie do płaczu
Nie, nie chciałem cie zranić
Jestem po prostu zazdrosnym facetem. [2]
- Zastanawiam się co mam powiedzieć. Jay nie możesz reagować tak na każde moje zdjęcie w gazecie. To tak jak ja bym się wściekała o to, że uśmiechasz się do jakiejś fanku lub robisz sobie z nią zdjęcie – powiedziałam.
- Wiem, ale jestem o ciebie zazdrosny. Gdy dużo czasu spędzałaś z Izzym, aż mnie skręcało od środka.
Czułem się niepewnie
Przecież mogłaś przestać mnie kochać. [2]
- Mam się bać? To wygląda na chorobliwą zazdrość – powiedziałam.
- Nie. Pracuję nad tym – rzekł i wyciągnął do mnie ręce, by posadzić mnie na swoich kolanach. – Obiecuję – szepnął mi do ucha, a mnie po plecach przeszedł przyjemny dreszcz.
- Jeśli coś jest nie tak musimy ze sobą rozmawiać, a nie tak jak wczoraj udawać, że nie ma tematu. Byłam na ciebie wściekła, ale nie dlatego, że zdenerwowałeś się o zdjęcia, ale o sam fakt, że nie chciałeś porozmawiać.
- Przepraszam. Masz ochotę na śniadanie?
- A ty nie masz być w studio? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Dopiero o dziewiątej – rzekł.
- Mam, ale ty robisz – wróciłam do tematu jedzenia.
- Spryciula! Naleśniki? – zaproponował.
- Najpierw to – powiedziałam i go pocałowałam. Od razu odwzajemnił pocałunek. Zaczynałam się w nim zakochiwać coraz mocniej. Bałam się tego. On sam niewiele mówił o swoich uczuciach, a jeśli już to tylko, że jestem dla niego ważna. Bałam się momentu, w którym on jednak dojdzie do wniosku, że to jednak nie to. Starałam się o tym nie myśleć. Uwielbiałam, gdy mnie całował. Jego usta były tak miękkie, a zarost przyjemnie drapał moją skórę.
- To było nawet lepsze od śniadania – powiedział ze śmiechem.
            On poszedł do kuchni, a ja postanowiłam się ogarnąć. Cieszyłam się, ż między mną a nim wszystko w porządku. Byliśmy ze sobą krótko, więc to było logiczne, że musieliśmy się dotrzeć. Nikt nie mówił, że od razu się dopasujemy. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni. Jay stał przy kuchence i smażył naleśniki. Podeszłam i przytuliłam się do jego pleców.
________________________________________________________________
[1] Wojciech Kuczok
[2] Casey James – „Jealous Guy”
[3] Nicholas Evans
______________________________________________________________
No dobra pokłócili się o głupotę, ale przecież o coś musieli. Jestem zadowolona z tego rozdziału. Nawet długościowo przypomina pierwsze wpisy, więc jest się z czego cieszyć.
Dziękuje za Wasze słowa.
Kocham Was.
Lady Spark 

3 komentarze:

  1. Wielkie szczęście, że oboje dostrzegli, iż to mała głupota. Jay mógł od razu powiedzieć, że żadnych zdjęć w bieliźnie. Sam by sobie powiesił nad łóżkiem ^^ A gazeta pewnie babska, to faceci nie kupią :P
    Może kłótnia na krótko ich poróżniła, ale i tak Ade czuła się fatalnie. Wiem, jak boli i świat nagle obraca się w ruinę. Rozpacz jest najgorsza.
    Teraz są mądrzejsi o jedną sytuację :) Khan to zaraz się doczeka artykułów o ich związku :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No Khan! Miałeś szczęście, bo ja już tutaj blondynkę z krucjatą na Ciebie wysyłałam! Jak można było zrobić aż taką awanturę naprawdę o głupotę! Teraz, kiedy taką pierwszą poważną kłótnie mają za sobą i kiedy wyjaśnili sobie co nieco, może być już tylko lepiej! Bo wiesz, że u nich to ma być taka piękna sielanka, że aż miło! Oni mają być szczęśliwi i już! Ja na nic innego się nie zgadzam :D

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No fakt, kłótnia była o głupotę, ale gdyby Jayo'wi nie zależało na Ade i gdyby jej nie kochał, to pewnie by nawet nie zareagował.

    OdpowiedzUsuń